- Za mną stoją dzieci, dzisiejsi mężczyźni - skrzywdzeni i poranieni. To nie jest wojna z Kościołem, to troska o tych, którzy sami nie mogą przemówić i tych, których nikt nie słucha - powiedział w TVN24 o. Mogielski, który przekazał dziennikarzom materiały związane ze sprawą. - Bez pokazania problemu, można byłoby powiedzieć "coś tam się stało", "ktoś coś na księdza powiedział", "miał zły humor". Tu chodzi o ludzi, którzy zostali brutalnie skrzywdzeni; gdzieś giną te ofiary - dodał. Jego zdaniem, w trakcie ciągnącej się przez lata sprawy "zapomniano o ofiarach; liczył się ksiądz i kuria". Tymczasem, jak podkreślał, ofiary molestowania żyją i wiele z nich nie daje sobie rady w życiu. - Czują się winni, brudni, zamykają się w sobie, potrzebują wsparcia, którego nikt im nie daje - ocenił. W sprawę zaangażował się poseł Jarosław Gowin (PO), który - jak powiedział w TVN24 - zapoznał się z dokumentami i spotkał z osobami usiłującymi wyjaśnić to, co działo się w ośrodku. - Zeznań oskarżających było tak wiele, że nie mam wątpliwości, że niestety są to oskarżenia prawdziwe - ocenił Gowin. - Ubolewam nad tym, że śledztwo toczy się tak wolno, ale to nieprawda, że Kościół chowa sprawy pod dywan - dodał. W programie głos zabrał także były wychowanek ośrodka - Kazimierz. Zapewnił, że nie był molestowany i "nie ma powodu, by choć przez sekundę oczerniać ks. Andrzeja". "GW" opisała sprawę molestowania dzieci przez księdza Andrzeja, założyciela i dyrektora ogniska dla trudnej młodzieży w Szczecinie. Dziennik powołuje się na wyznania byłych już podopiecznych ośrodka; do molestowania miało dochodzić na początku lat 90. Według dziennika, chłopcy zwierzyli się wychowawcom, oni zaś w 1995 r. poinformowali o sprawie bp. Stanisława Stefanka, któremu podlegała oświata w archidiecezji. Ten nie uznał ich relacji za wiarygodne i nie porozmawiał z żadnym z chłopców - pisze "GW".