<a href="https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-nieoficjalnie-pozycja-wicepremiera-henryka-kowalczyka-zagroz,nId,6680720">O kłopotach Henryka Kowalczyka i jego możliwej dymisji piszemy od kilku dni</a>. Nie dość, że ze względu na m.in. ukraińskie zboże zalewające polski rynek protestują rolnicy, to jeszcze cierpkich słów nie szczędzi mu były minister rolnictwa z PiS, Jan Krzysztof Ardanowski. Do tego doszły wydarzenia z podrzeszowskiej Jasionki. To tam, w ubiegłym tygodniu, w kierunku wicepremiera oraz Janusza Wojciechowskiego, komisarza UE ds. rolnictwa, poszybowały jajka. <a class="db-object" title="Norbert Kaczmarczyk" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-norbert-kaczmarczyk,gsbi,1540" data-id="1540" data-type="theme">Norbert Kaczmarczyk</a>, były wiceminister rolnictwa z Solidarnej Polski uważa, że atak na wicepremiera to element "linczu". - Dojdzie do tragedii, tak jak doszło do sytuacji ze świętej pamięci prezydentem Adamowiczem - <a href="https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2023-03-27/debata-dnia-kaczmarczyk-o-atakach-na-kowalczyka-dojdzie-do-tragedii/">oświadczył polityk na antenie "Debaty Dnia" Agnieszki Gozdyry</a>. Stwierdził również, że krytyka formułowana przez Ardanowskiego to element "zemsty" polityka na urzędującym ministrze rolnictwa. Jajka od Konfederacji Jeszcze w ubiegłym tygodniu serwis rzeszow-news.pl podał, że osobą w kamizelce z napisem "Oszukana Wieś" był Tomasz Buczek, lider podkarpackiego Ruchu Narodowego i działacz Konfederacji. Chociaż pochodzi z obszarów wiejskich, prowadzi przedsiębiorstwo usługowo-remontowo-budowlane. Dlaczego więc założył kamizelkę, która jednoznacznie kojarzy się z ruchem chłopskim? - Zrobiłem to, bo solidaryzuję się z ludźmi. Zarzucano mi, że nie mam nic wspólnego z wsią. A ja wywodzę się z wioski, dalej tam mieszkam. Gospodarstwo po dziadkach jest własnością brata, chociaż wcześniej uprawialiśmy je całą rodziną - opowiada Buczek. - Rodzice do tej pory mają kilka kurek, trochę ziemi. Wciąż pomagam kolegom, którzy mają 100 czy 200 ha gospodarstwa. Nie pozwolę więc zakłamywać rzeczywistości - dodaje. Rozmówca Interii podkreśla, że od wielu lat angażuje się w sprawy rolników z Podkarpacia. Część z nich poznał jeszcze podczas protestów przeciw słynnej już "piątce dla zwierząt". Jak mówi, jego znajomi dogadują się z "Oszukaną Wsią" i mają kontakt z jednym z jej liderów, Wiesławem Grynem z Zamościa. - Pojechałem do Jasionki, bo jako Konfederacja chcieliśmy zapewnić protestującym parasol ochronny. Wiemy, jak działa państwo. Jako narodowcy mieliśmy pamiętne historie choćby za czasów PO - argumentuje Buczek. Podkarpacki narodowiec mówi nam, że w związku z polityką rządu PiS obawia się "ludzkich tragedii" czy "prób samobójczych". - Jeżeli ktoś ma miliony złotych kredytów do spłaty, wydał 700-800 tys. zł tylko dla obsiana pól, to przy jego stratach, zbożu zalegającym w magazynach, nie zwrócą mu się nawet koszty. Kolejne lata stoją więc pod znakiem zapytania. Ludzie są na skraju bankructwa, dlatego trzeba im pomóc - powiedział nam konfederata. "Wyrwał się, to prawda" Wiesław Gryn, organizator protestów z ramienia "Oszukanej Wsi" i członek Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego powiedział nam, że Tomasz Buczek wyrwał się przed szereg. - On wniósł te jajka, mieli je dostać rolnicy. Wszystko wydarzyło się jednak szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Nieraz wszystko idzie na żywioł, nie da się tego opanować - mówi nam rolnik. - Rozmawialiśmy z przedstawicielami Konfederacji. Zachowali się bardzo ładnie i zauważyli, że to przesada. Z pewnością wiele osób chce zaistnieć, idą wybory. Nie mamy na to wpływu - podkreśla. <a class="db-object" title="Robert Winnicki" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-robert-winnicki,gsbi,1677" data-id="1677" data-type="theme">Robert Winnicki</a>, prezes Ruchu Narodowego i parlamentarzysta Konfederacji powiedział nam, że jego ugrupowanie zdecydowanie popiera działalność "Oszukanej Wsi". Jak podkreśla, problematyka rolnicza jest bliska i jemu, i jego kolegom. I to od lat. - Spodziewam się wielu kolejnych akcji ruchu. Oczywiście nie jestem fanem takich metod jak rzucanie jajkami, ale to wyraz desperacji, jaka panuje na wsi - usłyszeliśmy od parlamentarzysty wybranego w Białymstoku. Z pewnością poparcie rolników jest istotne dla Konfederacji. W ostatnich sondażach ugrupowanie pnie się w górę. Nawet działacze Zjednoczonej Prawicy związani z wsią czują oddech konfederatów na plecach. - Uaktywnili się w terenie, ludzie piszą o nich na rolniczych forach. Jeśli tak dalej pójdzie, a PiS będzie rządzić po wyborach, będziemy zmuszeni zawiązać koalicję z Konfederacją - słyszymy od jednego z terenowych działaczy. W rozmowie z Interią Tomasz Buczek twierdzi, że poparcie dla jego formacji to teraz sprawa drugorzędna: - Nie jest istotne, kto odtrąbi zwycięstwo. Pod akcję z jajkami próbowały się już przypiąć AgroUnia, izby rolnicze. Moja formacja zyskuje w sondażach, bo rolnicy widzą, że im pomagamy - deklaruje. - Zaangażowanie naszych działaczy w protesty to nic nadzwyczajnego. W "Oszukanej Wsi" są rolnicy, którzy są członkami Konfederacji. Te sprawy się wzajemnie zazębiają i tak będzie - wtóruje koledze Winnicki. Według konfederatów PiS chce jedynie przekazać dopłaty, a nie systemowo rozwiązywać problemy wsi. - Dopłacają tylko do 50 ha. Rolnicy z takimi gospodarstwami to największy elektorat dla PiS, dlatego partia konstruuje pod niego prawo. Tylko ludzie <a class="db-object" title="Jarosław Kaczyński" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jaroslaw-kaczynski,gsbi,3" data-id="3" data-type="theme">Jarosława Kaczyńskiego</a> zapominają o dużych producentach, którzy dostarczają na polski rynek ponad połowę produkcji - przekonuje nas Buczek. "10 jajek lepsze niż setki ciągników" <a href="https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-rolnicy-nie-wytrzymuja-na-ministra-polecialy-jajka-najlepiej,nId,6673181">Kiedy pisaliśmy o "Oszukanej Wsi" i Zamojskim Towarzystwie Rolniczym, jego działacze deklarowali, że są apolityczni</a>. Nie zależy im na mandatach poselskich czy wielkiej polityce. Jak więc rozumieć zaangażowanie działaczy Konfederacji w protest, który zorganizowali? - Z tych co rzucali jajkami, przynajmniej 50 proc. to ludzie głosujący dotąd na PiS. Ale w naszych szeregach są też wyborcy PO czy PSL. Każdy ma swoje sympatie, ale jak jest problem, wspólnie stawiamy mu czoła - odpowiada Gryn. Organizator rolniczych protestów nie pochwala metod, z których skorzystał Tomasz Buczek, jednak dostrzega ich skuteczność. - Pan i inni dziennikarze też powinniście uderzyć się w piersi. Staliśmy po 400 traktorów na granicy, nikt o tym nie pisał. A jak minister został dobrze wygwizdany czy obrzucony jajkami, dopiero wszystkie media, pierwszy garnitur polityków, zauważyli - uważa Wiesław Gryn. - 10 jajek zadziałało bardziej niż setki ciągników. Rzucanie jajkami jednak nikomu nie służy, nie będziemy raczej obserwować powtórek - podkreśla. W kuluarach, zwłaszcza na wsi, słychać, że zaufanie chłopów do PiS mogłaby odbudować tylko dymisja <a class="db-object" title="Henryk Kowalczyk" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-henryk-kowalczyk,gsbi,1558" data-id="1558" data-type="theme">Henryka Kowalczyka</a>, jednak raczej trudno spodziewać się przesilenia. A na pewno nie w tym momencie. Dlaczego? Choćby dlatego, że opozycja domaga się odwołania wicepremiera. W tej sytuacji na sali sejmowej zamierza go bronić nawet <a class="db-object" title="Jan Krzysztof Ardanowski" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jan-krzysztof-ardanowski,gsbi,1511" data-id="1511" data-type="theme">Jan Krzysztof Ardanowski</a>. - Nota bene PSL przecież to są również stare wygi polityczne, powiedziałem to publicznie Kosiniakowi. Składając wniosek o wotum nieufności, de facto wzmacniają ministra, ponieważ on zostanie oczywiście obroniony. To jest reguła demokracji parlamentarnej większości i wtedy problem jego odwołania jest bardziej skomplikowany - stwierdził Ardanowski w Radio Wnet. Były minister rolnictwa oświadczył, że oczekuje miejsca na liście wyborczej PiS. Jeśli nie uzyska rekomendacji władz partii, zamierza wystartować z własnego komitetu w wyborach do Senatu. Rolnicze rozmowy okrągłego stołu odbędą się w środę. Przedstawiciele "Oszukanej Wsi" deklarują, że stawią się w Warszawie. Chyba mało kto wierzy jednak, że z Henrykiem Kowalczykiem uda im się dogadać. Jakub Szczepański