Prezydent dodał, że nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie uczestniczył w posiedzeniu Rady Europejskiej w Brukseli planowanym na 18-19 czerwca. Przeczytaj felieton Romana Graczyka: Trybunał pogroził prezydentowi TK uznał w środę, że prezydent, jako najwyższy przedstawiciel RP, może podjąć decyzję o swoim udziale w konkretnym posiedzeniu Rady Europejskiej, o ile uzna to za celowe. Jednak to Rada Ministrów ustala stanowisko Polski, które na unijnym szczycie przedstawia premier. - Z punktu widzenia tego, że miałem nie mieć prawa uczestniczyć w posiedzeniach (Rady Europejskiej) TK pozytywnie stwierdził, że mam takie prawo, a w żadnym wypadku to nie prezes Rady Ministrów decyduje o tym, czy ja będę czy nie - powiedział dziennikarzom prezydent, komentując orzeczenie TK. Lech Kaczyński podkreślił też, że dla niego zasada współdziałania z premierem (na którą w swoim orzeczeniu zwracał uwagę TK) jest rzeczą oczywistą. Prezydent dodał, że zasada mówiąca, iż ustalanie stanowiska na szczyty unijne należy do kompetencji rządu mogłaby budzić jego wątpliwości, ale skoro TK stwierdził, że prezydent może prezentować swoje uwagi do tego stanowiska, to uznaje to rozwiązanie za pozytywne. - Generalnie rzecz biorąc jestem zadowolony, bo proszę pamiętać, że w 2008 roku powiedziano mi, że nie mogę uczestniczyć w posiedzeniu, bo nie zostałem wpisany w skład delegacji. To była interpretacja absurdalna, mówiąc bardzo delikatnie. Trybunał ją uchylił - ocenił prezydent. TK zajmował się sporem kompetencyjnym w sprawie reprezentacji Polski na szczytach unijnych na wniosek premiera Donalda Tuska. Wniosek do TK to pokłosie sporu między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem z października 2008 r. o skład polskiej delegacji na szczyt UE. Temperatura konfliktu była tak wysoka, że kancelaria premiera odmówiła prezydentowi samolotu rządowego, Lech Kaczyński poleciał do Brukseli wyczarterowanym samolotem.