- To będzie rząd kontynuacji, drobnych reform, raczej ewolucji niż rewolucji. To ma być rząd przede wszystkim lubiany przez Polaków, tak żeby jego szef został wybrany prezydentem w 2010 roku - powiedział Migalski. W jego opinii, szef PO otoczył się ludźmi, którzy będą realizować jego wolę polityczną. O tym, że Tusk wybrał prezydenturę, a nie reformy - zdaniem politologa - świadczy fakt, że w rządzie jest bardzo dużo bezpartyjnych fachowców, kosztem polityków, ale też to, że rząd właściwie nie ma programu. - Przed nami jeszcze expose, ale można się spodziewać, że w expose nie będzie wyraziście zakreślonego programu rządu. To może świadczyć o tym, że ten rząd nie ma zamiaru realizować jakiegoś programu. On będzie raczej zarządzał i administrował niż rządził - przewiduje politolog. Według niego, wiara wyborców Platformy, że rząd Tuska dokona liberalnej rewolucji ekonomicznej, czy też cudu gospodarczego, okaże się płonna. - Donald Tusk chyba wybrał spokojne trwanie, delikatne korekty dotychczasowego kursu zarówno ekonomicznego, jak i politycznego, ponad jakieś szarpanie cuglami czy też obiecywaną rewolucję - ocenił Migalski. W jego opinii, Tusk będzie chciał prowadzić metapolitykę, czyli - jak powiedział - wyjść poza realną politykę i skierować cały dyskurs i konflikt społeczny na sferę medialną. "Będzie chciał nie rozliczać się z tego co robi, ale jak robi" - stwierdził. Będzie to robił - uważa Migalski - bo uprawiać politykę jest o wiele trudniej niż debatować o stylu. - Donald Tusk ma szansę wygrać w tej jakby komputerowej grze o nazwie polityka, a nie zrealizować się w tej prawdziwej polityce. Po pierwsze, bo jest lepszy niż jego przeciwnicy w udawaniu robienia polityki, po drugie, bo sprzyjają mu media - powiedział ekspert. - Robienie polityki zostało zaniechane i myślę, że to jest sposób na dowiezienie Donalda Tuska do wyborów w 2010 roku - stwierdził Migalski.