Macierewicz w trakcie konferencji prasowej w Sejmie był pytany przez dziennikarzy m.in. o swoją niedzielną wypowiedź z Krosna dot. katastrofy smoleńskiej: "Czymże innym jest sytuacja, w której ginie cała elita, w której odcięta zostaje głowa narodu? To jest wypowiedzenie wojny, nawet, jeżeli kolejny atak będzie odłożony o rok, dwa, pięć, to trzeba sobie zdawać sprawę - to jest wypowiedzenie wojny". W odpowiedzi zaznaczył, że ta wypowiedź była obszerniejsza i trzeba ją cytować w szerszym kontekście. Pytany, czy konsultował te słowa z kierownictwem PiS, odpowiedział: "Oczywiście nie. To są moje wypowiedzi jako przewodniczącego zespołu parlamentarnego lub moje indywidualne jako posła obciążające - jeżeli - to mnie osobiście". - Wskazywałem na obowiązek, jakiego powinien dopełnić rząd i go nie dopełnił - mówił Macierewicz. - Nie było dążenia do powiedzenia czegokolwiek innego. Powiedziałem, że to jest sytuacja, którą należy traktować jak zagrożenie wojną i w związku z tym działać zgodnie ze stanem najwyższego zagrożenia. Każde służby na świecie powinny tak postąpić - wyjaśnił. Polityk PiS odniósł się także do słów premiera Donald Tuska, który w czwartek ocenił, że w obliczu wypowiedzi dot. katastrofy smoleńskiej, które "od kilkunastu dni wstrząsają Polską" ma poczucie "wojny na dwa fronty". - Żarty się kończą i głównym zadaniem polskiego rządu będzie zapewnienie takiego poczucia bezpieczeństwa wszystkim Polakom, nie tylko wobec kryzysu, ale także wobec kryzysu politycznego, którego jesteśmy świadkami - mówił Tusk. - Tak, panie premierze, żarty się skończyły. Trzeba zapytać, dlaczego systematycznie wprowadzał pan opinię publiczną w błąd i nadal pan ją wprowadza. Dlaczego 29 kwietnia na posiedzeniu Sejmu nie powiedział pan, co już świetnie wiedział, że Rosjanie mieli obowiązek zamknąć lotnisko, że do tragedii nigdy by nie doszło, gdyby lotnisko zostało zamknięte - powiedział Macierewicz. Skomentował też słowa premiera z piątku, który ocenił, że teza o rozdzieleniu wizyt w Katyniu przez rząd to kłamstwo. Macierewicz podkreślił, że istnieje obszerna dokumentacja, która dowodzi, że rozdzielnie wizyt premiera i prezydenta w Smoleńsku "to była decyzja podjęta przez przedstawicieli rządu Donalda Tuska".