W poniedziałek wieczorem w programie TVN wyemitowano materiał, z którego wynika, że pracę w jednym z oddziałów Agencji Rynku Rolnego można załatwić powołując się w rozmowie telefonicznej na znajomości z szefem resortu rolnictwa. Dziennikarz programu "Teraz My", podając się za działacza PSL, zadzwonił do dyrektora ARR w Bydgoszczy informując, że syn zaufanego człowieka ministra Sawickiego szuka pracy i prosi o pomoc. - Nie ma problemu (...) jakieś godziwe warunki mu zapewnię - mówił dyrektor ARR. Dyrektor umówił się też na spotkanie z poszukującym pracy, i obiecał mu, że przygotuje go do rozmowy kwalifikacyjnej. - To jest skandal totalny. To jest głupawy dyrektor, jeżeli pozwolił sobie na coś takiego. Po to tworzymy kadrowe reguły gry w naszym kraju, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Po to jest konkurs, żeby wybrali najlepszego - powiedział Żelichowski. - Jestem zbulwersowany, jeśli tak było naprawdę - dodał polityk. Jego zdaniem, takiego dyrektora należy oceniać "jak najgorzej". - Od oceny tego dyrektora nie jestem ja, natomiast gdybym ja miał go oceniać, to oceniłbym go jak najgorzej, bo nie może być w państwie takiej sytuacji - podkreślił. Nie chciał jednak powiedzieć, czy człowiek ten powinien stracić pracę. W ocenie szefa klubu PSL warto dyskutować o zmianach prawnych, które będą zapobiegały takim sytuacjom.