O 22 tłum dotarł do Kancelarii Premiera - gdzie też został ustawiony kordon policji - a następnie skierował się w okolice rządowej willi przy Parkowej. Dlaczego? To tam, jak twierdzili liderzy protestujących, "skrył się" również wicepremier Jarosław Kaczyński. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski na piątkowy protest posłał miejskich obserwatorów, którzy rejestrowali jego przebieg na video. Na wniosek miasta, na miejscu byli też ratownicy medyczni. "Policja nie może łamać praw obywateli. Wiele wskazuje na to, że już jej wczorajsza reakcja na demonstrację na Żoliborzu była nadmiernie brutalna - zastosowano siłę, nie zapewniono żadnej pomocy medycznej" - napisał na Facebooku prezydent Warszawy. Protesty pod hasłem "To jest wojna" odbywały się, pomimo że wiele powiatów w Polsce znajduje się w czerwonej strefie w związku z pandemią koronawirusa, a od soboty cała Polska stanie się czerwoną strefą. Organizatorzy mówili o "spacerach" i nawoływali do zachowywania możliwego dystansu. Kordon policji w okolicach domu Jarosława Kaczyńskiego Protestujący na Żoliborzu mieli ze sobą transparenty z hasłami: "świeckie państwo", "j... PiS", "chcemy mieć wybór!", czy kartki z ilustracją czarnej parasolki. Zgromadzeni wznosili okrzyki: "wolność", "wypier....", "będziesz siedział". Na miejscu, i tam, gdzie zbierali się protestujący, byli cały czas funkcjonariusze policji. Rzecznik komendanta stołecznego policji, nadkom. Sylwester Marczak, poinformował, że w związku z protestem ruch wyłączono na części ul. Potockiej oraz na ul. Mickiewicza od placu Wilsona do ul. Klaudyny. Wzdłuż ulicy ustawiło się kilkadziesiąt policyjnych vanów, a okolice domu prezesa PiS odgradzał kordon funkcjonariuszy. Policja wzywała do rozejścia się, informując, że zgromadzenia spontaniczne są niedozwolone. Olbrzymie protesty w innych miastach Podobne protesty odbywały się w piątek w innych miastach Polski, m.in. w Poznaniu, Łodzi, Wrocławiu, Zielonej Górze, Białymstoku, Krakowie czy Katowicach. W Poznaniu protestujący wypełnili Plac Wolności. Policja szacuje, że wzięło w nim udział ok. dwa tysiące osób. Tłum skandował: "nie oddamy prawicy mojej macicy", "moje ciało - mój wybór", czy "rząd na bruk, bruk na rząd". Zgromadzeni trzymali transparenty z napisami: "nie chcę umierać!", "to jest kobieta, nie inkubator". Znicze przed biurami posłów PiS Przed siedzibą PiS w Łodzi przy ul. Piotrkowskiej zgromadziło się kilkaset osób z transparentami i zniczami. Zapalano je przed drzwiami do budynku, gdzie wyeksponowano także żałobną klepsydrę z napisem "Prawa kobiet". Uczestnicy - wśród nich byli lokalni politycy Lewicy, Razem oraz Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom - wznosili okrzyki: "kobiet prawa, wspólna sprawa", "nie składamy parasolek", "wolność, równość, akceptacja". Obecna na miejscu policja przypominała uczestnikom protestu o panującym stanie epidemii i nawoływała do rozejścia się. Krakowski Rynek Główny już ok. godz. 18 zaczęły wypełniać liczne grupy ludzi. Godzinę później niemal cały centralny plac miejski wypełniony był setkami manifestujących. Następnie zebrani udali się w kierunku lokalnej siedziby PiS. Policja wezwała zebranych do rozejścia się. Ok. 7 tys. osób - według policji - zgromadziła demonstracja w Katowicach. Kilkugodzinne zgromadzenie rozpoczęło się przed siedzibą PiS, potem przeniosło się przed archikatedrę. Przed godz. 18. przed biurem parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Warszawskiej zgromadził się tłum osób, głównie młodych - wypełniając szeroką arterię od katowickiego rynku do ul. Szkolnej. Po kilkudziesięciu minutach demonstrujący w asyście policji przeszli na plac przed Archikatedrą Chrystusa Króla w Katowicach. Policja przez megafony ostrzegała, że zgromadzenie jest bezprawne, wzywając też do zachowania dystansu społecznego w kontekście bezpieczeństwa epidemicznego. - Zachowaj dystans od mojej macicy" - odpowiadali, skandując zgromadzeni. W kierunku policjantów, którzy na schodach katedry utworzyli szpaler, zagradzając dostęp do głównego wejścia, uczestnicy demonstracji skandowali również: "Co powiecie waszym córkom", "Przeproście wasze matki - zdejmijcie mundury", "Polska policja chroni dyktatora". Wielokrotnie powtarzano niecenzuralne okrzyki wrogie partii rządzącej i jej prezesowi. "Rewolucja jest kobietą" We Wrocławiu protest pod hasłem "Rewolucja jest kobietą" rozpoczął się po godz. 16 pod Dworcem Głównym. Wzięło w nim udział kilka tysięcy osób. Manifestujący skandowali m.in: "kobiety myślą, czują, decydują". Głos zabrał m.in. europoseł Lewicy Robert Biedroń, który podkreślał, że "po 30 latach demokracji rząd wprowadził prawo, które jest barbarzyńskie i godne najgorszych praktyk". - Jestem tutaj dzisiaj nie tylko jako polityk, który nie spocznie, dopóki Polki nie będą miały takich samych praw, jak Francuzki, Szwedki, czy Niemki, ale jestem tutaj przede wszystkim jako mężczyzna, żeby powiedzieć jasno: te barbarzyństwo dotyka nasze matki, córki, siostry, naszych najbliższych - mówił. W Toruniu demonstrowało kilkaset osób, które przeszły głównymi ulicami Starówki. Wznoszono hasła przeciwko władzy i sędziom TK. Nie zachowywano dystansu społecznego, ale większość osób miała założone maseczki. Ok. 200 osób wyraziło niezadowolenie z decyzji TK w piątkowy wieczór również w Bielsku-Białej. Zebrali się przed wejściem do kamienicy, w której mieści się biuro okręgowych struktur PiS. Przed drzwiami ustawiono zapalone znicze. Niektóre z uczestniczek miały kartki z hasłem: "piekło kobiet". Organizatorami byli Lewica Razem i Czarny Protest Bielsko-Biała. Nocne starcia z policją w Warszawie W nocy z czwartku na piątek odbył się protest w stolicy. W pobliżu domu prezesa PiS doszło do starć z policją. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. Dostęp do ulicy, na której znajduje się posesja, blokował kordon policji. Wcześniej protestujący byli przed budynkiem TK oraz siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej. Pikietujący co jakiś czas wznosili hasła: "Solidarność naszą bronią", "Hańba" oraz "Sędziowie budują piekło kobiet". Uczestnicy protestu rozwinęli też czarny baner ze słowem: "Wyp...!". Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego Trybunał Konstytucyjny orzekł w czwartek (22 października), że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. "Życie ludzkie jest wartością w każdej fazie rozwoju i jako wartość, której źródłem są przepisy konstytucyjne, powinno ono być chronione przez ustawodawcę" - podkreślił TK w uzasadnieniu. TK badał wniosek grupy posłów PiS, PSL-Kukiz'15 oraz Konfederacji, złożony rok temu. We wniosku zaskarżono przepis, który stanowi, że aborcja jest dopuszczalna, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, a także przepis doprecyzowujący tę regulację. Mowa w nim o tym, że w takich przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej. Kompromis aborcyjny z 1993 r. Obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwala na dokonanie aborcji w trzech przypadkach. Jednym z nich był właśnie duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Pozostałe to sytuacja, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.