Dla tych, którzy w gry wideo grają lub grywali rzadziej - Tetris polega na układaniu klocków, w ten sposób, by jeden do drugiego jak najlepiej pasował. Pac-Man polega z kolei na wędrowaniu po labiryncie i "zjadaniu" kolejnych przeszkód. Trzeba też uważać, bo nie wszystko nadaje się do jedzenia. W wieczór wyborczy wszystkie ugrupowania, które dostały się do nowego parlamentu, ogłosiły sukces. Komentatorzy nie mieli wątpliwości - po raz pierwszy mamy Sejm, który będzie reprezentował wszystkie środowiska, bo żadna poważna siła polityczna nie znalazła się pod progiem wyborczym. Ma być więc merytorycznie, ale też ostro - na sejmowych korytarzach spotkają się bowiem zarówno przedstawiciele prawicy, jak i lewicy. Zaczną się tarcia i przepychanki. Tyle tylko, że te już się zaczęły. I to nie pomiędzy PiS a PO, Konfederacją a Lewicą, a wewnątrz ugrupowań. Zaczęły się układanki i próby pożarcia. Zaczęła się gra w Tetris i Pac-Mana. PSL i Konfederacja Najbardziej komfortowa sytuacja jest w PSL-Koalicji Polskiej. Tam posłowie Kukiz’15 czy Unii Europejskich Demokratów są zadowoleni, bo gdyby nie pomocna dłoń PSL, nie dostaliby się do Sejmu. Nie słychać o żadnych możliwościach przetasowań, choć przed wyborami mówiło się, że Kukiz’15 może utworzyć w nowej kadencji własne koło. Prawdopodobnie jednak tak się nie stanie. Dość spokojnie jest także w Konfederacji. Na razie jednak, bo przedstawiciele tego komitetu to mieszanka wybuchowa i same mocne osobowości. Już mówiło się o podzieleniu na dwa koła (korwinowcy i narodowcy), ale ostatecznie w Sejmie utworzą jedno. - Dobrze wiedzą, że jakikolwiek podział jest dla ich środowiska przekleństwem. Co się stało z Piotrem Liroyem Marcem, który się wyłamał? Zdobył 0,1 proc. głosów. Oni muszą trzymać się razem - ocenia w rozmowie z Interią dr Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego. Lewica Tu pojawiają się problemy, bo Lewica, choć zjednoczona przed wyborami, może się podzielić. Z jednej strony jest SLD, które wolałoby trwać w stałym związku, a z drugiej Razem, które już wcześniej marzyło o własnym kole poselskim. Jest jeszcze Wiosna, która nie zajmuje zdecydowanego stanowiska. - Nie wiem, jak będzie, ale jestem oczywiście za wspólnym klubem. Czekamy, aż jakieś decyzje zapadną - mówi Interii Andrzej Rozenek, nowy poseł SLD. - Są prowadzone rozmowy między trzema stronami. Wszystko powinno się wyjaśnić przed pierwszym posiedzeniem Sejmu nowej kadencji. Wszystkie opcje są na stole - przekonuje z kolei Michał Rachalewski z Razem. Dziś najbardziej możliwa jest opcja wspólnego klubu. Prawdopodobne jest też rozwiązanie z trzema samodzielnymi kołami, ale też podział na klub SLD i Wiosny oraz oddzielne koło Razem. - Z jednej strony liderzy mogą uznać, by kontynuować współpracę i walczyć o lepszy wynik za cztery lata. Jeśli jednak będą działać na własny rachunek, będą próbowali ogrywać się wzajemnie. Będą chcieli zjeść pozostałych partnerów - uważa Annusewicz. Zjednoczona Prawica W zwycięskiej partii sprawa od kilku dni jest jasna. Prawo i Sprawiedliwość ma w tym momencie 199 posłów. Po 18 mają z kolei Porozumienie Jarosława Gowina i Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Te dwie partie, które zostały "zjedzone" w poprzedniej kadencji przez PiS, teraz nabrały na sile. Są większe i podają argumenty. Chcą wziąć udział w układance, chcą się dopasować, ale ich klocki są trochę większe. Przez to mniej pasują i trudniej je wcisnąć. - To klasyczna chęć wykorzystania momentu. Chcą zdobyć jak najwięcej korzyści dla swojej frakcji, co jest jak najbardziej logiczne. Stanie się to jednak w negocjacjach za zamkniętymi drzwiami, nie w świetle kamer. Choć oczywiście negocjacje to umiejętność ustępstw, dla każdej ze stron - ocenia Annusewicz. Ekspert z Uniwersytetu Warszawskiego jest też zdania, że z czasem Zjednoczona Prawica będzie starała się "zjeść" nowych posłów z innych partii, np. Konfederacji. Zresztą PiS już teraz szuka senatorów, których mógłby "pożreć", by osiągnąć większość w Senacie. Jak na razie dwie próby okazały się nieskuteczne, bo ani Jan Filip Libicki, ani Tomasz Grodzki okazali się niejadalni. Koalicja Obywatelska W Koalicji Obywatelskiej, a raczej Platformie Obywatelskiej, gra jest najciekawsza. I to nie tylko dlatego, że Pac-Man, który do tej pory zjadał innych teraz sam może zostać zjedzony, ale dlatego, że w grze pozostaje wiele rozwiązań. Zjedzony został już szef klubu Sławomir Neumann, ale nie wybrano jego następcy. Nie ma też oficjalnego kandydata na prezydenta, choć po świetnym wyniku w wyborach parlamentarnych faworytką została Małgorzata Kidawa-Błońska. Nie wiadomo też, a to najciekawsze, czy Grzegorz Schetyna przestanie być szefem PO, i kto ewentualnie może zostać jego następcą. - Tu jest wiele ciekawych spraw. Liderem PO powinien być ktoś, kto ma wszystkie "menadżerskie" cechy Schetyny, ale jednocześnie nie ma jego niekorzystnych cech, takich jak to, że nie cieszy się zaufaniem. Czy ktoś taki jest w ogóle w PO? Ktoś, kto umiałby sprawnie organizować partię? - zastanawia się Annusewicz. - Jest np. Borys Budka, ale nikt nie wie, jakim jest organizatorem. Podobny znak zapytania stoi przy Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. Czy pociągnie tłumy? Mam wątpliwości. W PO nie ma samoistnego lidera - uważa Annusewicz. W PO układanka jest o tyle trudniejsza, że niektóre klocki do siebie nie pasują. Są też przecież partnerzy z zewnątrz, jak Nowoczesna, Inicjatywa Polska i Zieloni, którzy bacznie przyglądają się sytuacji wewnątrz PO. Jeśli ta szybko nie zostanie ułożona, mogą oni poszukiwać nowych rozwiązań. Widać więc, że polityka to gra, szczególnie w sytuacji powyborczej. Pytanie tylko, kto okaże się najsprawniejszym graczem. Łukasz Szpyrka