Zaginięcie 65-letniej kobiety zgłosiła rok temu jej córka, żona Brunona K. Jak ujawnili reporterzy śledczy RMF FM, w czasie przeszukań domu w Lednicy Górnej koło Krakowa, gdzie mieszkała zaginiona, na podłodze jednego z pomieszczeń odnaleziono krew. Według ustaleń naszych dziennikarzy, w ubiegłym roku w okolicach miejscowości Czajowice w Ojcowskim Parku Narodowym przypadkowa osoba natknęła się na ludzkie zwłoki. Ciało było ukryte, ale wygrzebały je zwierzęta. Mimo badań przez wiele miesięcy nie udało się zidentyfikować zwłok - wiadomo było jedynie, że należały do starszej kobiety. Dopiero teraz porównano DNA teściowej Brunona K. z materiałem genetycznym odnalezionych szczątków i nie ma wątpliwości, że znalezione zwłoki to ciało Julii Kotas. Wiadomo już, że kobieta została zamordowana. Ślady krwi znaleziono przypadkiem Kotas mieszkała sama. Nie utrzymywała bliższych kontaktów ani z rodziną, ani z sąsiadami. Ostatni raz widziano ją na przełomie 2011 i 2012 roku. Pojawiały się informacje, że kobieta miała wyjechać do Wielkiej Brytanii. W listopadzie ubiegłego roku dom zaginionej 65-latki przeszukała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Funkcjonariusze szukali materiałów wybuchowych, a na krew natrafili przypadkiem. Brunon K. był pracownikiem naukowym Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Został zatrzymany 9 listopada ubiegłego oku. Jest głównym podejrzanym w śledztwie dotyczącym przygotowywania zamachu bombowego na konstytucyjne organy RP. Według śledczych, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu cztery tony materiałów wybuchowych umieszczonych w samochodzie. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów, w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu. W śledztwie Brunon K. przyznał się do prowadzenia szkoleń dla osób, które zwerbował, oraz przeprowadzenia próbnych detonacji. Nie przyznał się natomiast do przygotowywania zamachu. Stwierdził za to, że działał pod wpływem inspiracji innej osoby. W trakcie przeszukań w kilkudziesięciu miejscach w kraju odnaleziono m.in. materiały wybuchowe, zapalniki, piloty do zdalnego inicjowania wybuchu, kilkanaście sztuk broni palnej i amunicję, kamizelki kuloodporne, hełmy, stroje maskujące, sfałszowane tablice rejestracyjne i książki o tematyce pirotechnicznej. Większość materiałów wybuchowych została dopiero zamówiona i Brunon K. jeszcze nimi nie dysponował. ABW interesowała się nim od dawna Jak ujawniono, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego interesowała się Brunonem K. od końca 2011 roku. Na jego ślad natrafiła prowadząc szczegółową analizę kontaktów Andersa Breivika, który w Norwegii zamordował 77 osób, a wcześniej kupił w Polsce kilkaset gramów substancji do produkcji ładunków wybuchowych. Marek Balawajder Edyta Bieńczak Więcej ciekawych informacji na stronach RMF24