Pełniący obowiązki głowy państwa marszałek Sejmu Bronisław Komorowski w niedzielę w wywiadzie dla TVN24 zapowiedział, że pierwsze konsultacje z klubami parlamentarnymi w sprawie terminu wyborów prezydenckich przeprowadzi we wtorek. Dodał, że będzie chciał poznać "nadzieje, obawy i kalkulacje" klubów. Zgodnie z konstytucją marszałek musi zarządzić wybory prezydenckie w ciągu dwóch tygodni od dnia opróżnienia urzędu prezydenta (czyli najpóźniej do 24 kwietnia), a głosowanie musi odbyć się w dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów. Posłowie PiS i PO są zgodni: konsultacje w tej sprawie powinny się odbyć później niż we wtorek. Pytany o rozmowy dotyczące terminu wyborów prezydenckich rzecznik marszałka Sejmu Jerzy Smoliński powiedział PAP, że odbędą się one, kiedy liderzy partyjni będą wracać do Warszawy. Nie podał jednak konkretnego terminu. "To nie jest czas na taką rozmowę. Marszałek powiedział o kilku rzeczach, że będą wypełniane na podstawie akceptacji i udziału wszystkich" - podkreślił rzecznik klubu PO Andrzej Halicki. "Uważamy, że ten czas, który mamy obecnie, należy wykorzystać na pomoc dla ofiar rodzin. Nie ma teraz potrzeby, żeby decydować o obsadzie stanowisk" - powiedział PAP rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak. "Czuję się skrępowany jak słyszę, że marszałek mówi, że trzeba teraz obsadzać stanowiska. Nie trzeba się spieszyć z tego typu decyzjami. Najbliższy czas powinien być wykorzystany, żeby godnie uczcić pamięć zmarłych" - dodał. Szef klubu koalicyjnego PSL Stanisław Żelichowski zaznaczył, że wypowiedź marszałka Komorowskiego "różnie można odbierać". "Z jednej strony rzeczywiście jest za wcześnie, z drugiej strony wiele decyzji marszałek musi podjąć. Są m.in. zawetowane ustawy" - powiedział polityk PSL.