Karolina Olejak, Interia.pl: Co jest dziś kluczowym problemem polskich dzieci? Konrad Ciesiołkiewicz, kandydat na Rzecznika Praw Dziecka: - Niewystarczająco przyjazne, a zbyt często destrukcyjne warunki do życia i rozwoju. Objawem tego stanu rzeczy jest bezprecedensowy kryzys zdrowia psychicznego młodych ludzi, a najbardziej dramatycznym krzykiem - wzrost skali prób samobójczych o 150 proc. w ciągu dwóch ostatnich lat. 57 proc. dzieci doznaje przemocy rówieśniczej. To dane z raportu Dajemy Dzieciom Siłę. - Wzrost skali przemocy rówieśniczej, o jakim pisze fundacja, potwierdza także raport z monitoringu podmiotowości i praw dziecka "Dojrzeć do praw", który zainicjowałem z zespołem. Młodzi ludzie żyją w stanie permanentnego lęku przed byciem skompromitowanymi, hejtowanymi, wykluczonymi z grupy rówieśniczej. Z poziomu urzędu ciężko tu coś zmienić. - Mówimy przede wszystkim o ingerencjach w system, a tutaj rola urzędu jest bezcenna. Szalenie ważne jest środowisko szkolne, w którym kluczowym wyzwaniem jest włączanie młodych ludzi w dialog, nauka higieny cyfrowej, a przede wszystkim psychoedukacja oraz rozwój kompetencji społecznych i emocjonalnych. W czasach ogromnego kryzysu, o jakim mówiłem, są to kompetencje ratujące zdrowie i życie młodych ludzi, nie tylko w sensie metaforycznym. To jest zadanie resortu oświaty, samorządów, szkół, a także organizacji pozarządowych, które w wielu miejscach działają i mają w tym zakresie bezcenne umiejętności. Można zmienić przepisy, ale kluczowa jest wiedza i empatia nauczycieli. Oni często "nie widzą". - Nauczycielki i nauczyciele widzą i czują bardzo wiele. Sami w badaniach UNICEF przyznają, że zdecydowanie za mało miejsca szkoła poświęca prawom dziecka. Sami także przyznają, że widzą łamanie tych praw i praw uczniowskich. Jednak kiedy spojrzymy na szkołę jako na instytucję i weźmiemy pod uwagę procent zgłoszeń Niebieskiej Karty (system przeciwdziałania przemocy domowej - red.), to jedynie 4 proc. informacji pochodzi ze szkół. To nie jest wina nauczycielek i nauczycieli. System edukacji potrzebuje więcej autonomii To kto jest winien? - Problemem jest brak autonomii uczących, także kadry pozapedagogicznej, deficyt często wiedzy i świadomości o tej procedurze i przede wszystkim strach przed konsekwencjami. Dlatego ma pani rację, że przepisy nie wystarczą. W tej kwestii bardzo ważna jest konsekwentna praca nad wzmacnianiem statusu zawodowego i społecznego nauczycielek i nauczycieli, traktowanie ich jak fachowców od nauczania i wychowania, obdarzenie zaufaniem i konsekwentne dostarczanie wiedzy oraz wsparcia w podejmowaniu działań. Dzieci się zmieniły, ale system edukacji za nimi nie nadąża. - Chcę powiedzieć, że w polskiej szkole dzieje się ogromnie dużo dobra, które musimy zacząć zauważać i o nim mówić. Jednak powinna to być szkoła, która w pierwszej kolejności koncentruje się na redukowaniu stresu, który zabija zdolność uczenia się, oraz na włączaniu uczących się w podejmowanie decyzji, wspólny dialog jako najlepszą metodę nauczania. Co to w praktyce oznacza? - Dominujące w wielu miejscach czysto podawcze metody nauczania, które słynny brazylijski pedagog Paulo Freire nazywał depozytowymi, powinny dawno odejść do lamusa. Takie założenia posiadają szkoły i przedszkola fińskie, które niedawno miałem przyjemność odwiedzać. Co to oznacza w praktyce? Silną koncentrację na umiejętnościach emocjonalnego radzenia sobie z wyzwaniami, umiejętnościach społecznych oraz na hamowaniu rywalizacji w szkole, która zawsze słabszych spycha na margines. Wszystkie poruszone przeze mnie aspekty dotyczą prawa dziecka do nauki, zdrowia psychicznego i fizycznego, prawa do bycia wysłuchanych i zakazu dyskryminacji. Zdrowie psychiczne. "Młodzi ludzie doświadczyli tsunami kryzysów" Kolejny problem to fakt, że dzieciaki spędzają długie godziny przed ekranami. To niszczy relacje, zdrowie psychiczne. Pojawia się pytanie o wiarygodność pracownika Fundacji Orange w odciąganiu dzieci od sieci. - To właśnie fundacja, którą kieruję wraz z Magdaleną Bigaj, założycielką Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa, jako pierwsza wykonała pierwszego badania higieny cyfrowej i jako pierwsza postuluje włączanie higieny cyfrowej do nauczania we wszystkich placówkach. Nasze programy edukacyjne koncentrują się na kompetencjach emocjonalnych i społecznych, przygotowując do życia w świecie pełnym informacji i cyfrowych zjawisk. Programy dla najmłodszych w ogóle pozbawione są pracy z urządzeniami i tak powinno być. Nie akceptujemy programów przedszkolnych, w których dzieci używają urządzeń ekranowych, nie będąc do tego przygotowane od strony emocjonalnej i poznawczej, a także rozwoju biologicznego. Marzy mi się, żeby takie podejście zagościło we wszystkich szkołach, przedszkolach, świetlicach i innych placówkach w Polsce. W środowiskach "około edukacyjnych" szczególnie popularna jest ostatnio książka "Rozpieszczony umysł". Główna teza jest taka, że za bardzo "dmuchamy na dzieci" brakuje im wyzwań. Widzi Pan ten problem? - Nie czytałem tej książki, ale z tak postawioną tezą, zakładam uproszczoną, nie zgadzam się. Każde pokolenie boryka się z wyzwaniami swojego czasu. Młodzi ludzie doświadczyli całego tsunami kryzysów związanych z pandemią COVID-19, wojną w Ukrainie i kryzysem humanitarnym, stanem powszechnego poczucia zagrożenia i bezprecedensowym tempem rozwoju technologii cyfrowych, które powodują ogromne zagubienie wszystkich. Głoszenie uogólnionych opinii o rozpieszczeniu dzieci i młodzieży jest skrajnie niesprawiedliwe i bardzo groźne dla ich zdrowia i życia, bo powoduje lekceważenie trudności, z jakimi się mierzą. Ale był pan harcerzem. Tam to stawianie wyzwań ceni się szczególnie. - Tak, byłem. Byłem też przez 11 lat instruktorem harcerskim i wychowawcą. To przede wszystkim doświadczenie odpowiedzialności za innych, szczególnie za słabszych, oraz poczucie, że do życia i przeżycia potrzebujemy innych. To właśnie z harcerstwa wyniosłem przekonanie, że odpowiedzialność oznacza zawsze robienie więcej i ciężej niż oczekiwane minimum. W ostatniej kadencji był moment, gdy wszystkie oczy zwróciły się w stronę Rzecznika Praw Dziecka. Była to sprawa małego Kamilka. - Tzw. ustawa Kamilka wprowadza, postulowaną od wielu lat przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę, procedurę "Serious Case Review", czyli analizowanie każdego przypadku ciężkiego i dramatycznego przypadku, w szczególności śmiertelnego z perspektywy systemu, który zawiódł. Chodzi w nim o to, żeby instytucje bardzo szczegółowo analizowały każdą sytuację i popełnione błędy w celu permanentnego doskonalenia go i lepszej ochrony dzieci w przyszłości. Niestety procedura ta przyjęta została późno i trzeba było presji opinii społecznej i mediów, by ją wreszcie wprowadzić. Jej właściwe i szybkie wdrożenie powinno być przedmiotem najwyższej troski ze strony Rzecznika. Konrad Ciesiołkiewicz, kandydat na Rzecznika Praw Dziecka. Co chce zrobić? Zostaje pan Rzecznikiem Praw Dziecka i jaka jest pierwsza decyzja... - Jeśli chodzi o pierwsze dni i tygodnie, to bez wątpienia troska o wdrożenie rozwiązań wynikających z tzw. Lex Kamilek. O jednym z nich mówiłem. Co dalej? - Kolejnym jest obowiązek posiadania standardów ochrony dzieci we wszystkich placówkach i organizacjach pracujących z dziećmi. Wiele z nich nawet nie wie, że posiada taki obowiązek. A jest to fundamentalnie ważne, bo regulują one cały katalog praw dziecka, kontaktu z najmłodszymi, ochrony prywatności, weryfikacji kadry pod kątem przestępstw seksualnych. Wymagają też stałej edukacji i podnoszenia świadomości oraz umiejętności rozpoznawania sytuacji krzywdzenia. Pierwsze dni, poza zaproszeniem do współpracy wszystkich organizacji i środowisk, działających na rzecz dzieci, powinny także koncentrować się na przygotowaniu białej księgi w sprawach, które wstrząsnęły mną i opinią publiczną. Mam tu na myśli podejście aparatu państwa do dzieci z grup mniejszościowych, a w pierwszej kolejności LGBTQ+. Przypomnę zlecane kontrole przyjaznych szkół, stygmatyzację w oficjalnych wypowiedziach wysokiej rangi urzędników, kontrolowanie szkół organizujących tęczowe piątki, i wiele innych. Drugą sprawą jest podejście państwa do dzieci na granicy polsko-białoruskiej, które domaga się wyjaśnienia i sprawdzenia. Na tym koniec? - Trzecią sprawą jest ujawnienie przez jedną ze stacji publicznego radia danych osobowych chłopca, który doświadczał wcześniej seksualnego krzywdzenia, tylko w celach zaatakowania jego matki, która jest polityczką. I czwartą kwestią powinno być sprawdzenie procesu odbioru finansowania z budżetu państwa dla telefonu zaufania 116111, prowadzonego przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę. Przypomnę, telefonu działającego na podstawie regulacji unijnych i stanowiącego część systemu państwa. I wszystko to działo się w czasie niespotykanego kryzysu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Biała księga powinna powstać nie dla rewanżu, ale z powodu pamięci instytucjonalnej. Ona może być dobra i zła. Te aspekty oceniam jako fundamentalnie złe i musimy zrobić wszystko, by wygumkować je z historii aparatu państwa, by więcej nikt po nie w przyszłości nie sięgnął. *** Konrad Ciesiołkiewicz od 2008 roku związany zawodowo z Orange Polska i Fundacją Orange, gdzie m.in. zarządza obszarem społecznej odpowiedzialności. Prezes Fundacji Orange, zajmującej się edukacją informacyjną, medialną i cyfrową dzieci i młodzieży. Związany jest także z Fundacją Dorastaj z Nami, udzielającej pomocy psychologicznej, edukacyjnej, prawnej i socjalnej dla dzieci z rodzin, w których rodzic zginął lub utracił zdrowie pełniąc służbę publiczną. Laureat Nagrody im. Janusza Korczaka 2023. Urodził się 24 grudnia 1977 r. w Warszawie. Absolwent WDiNP UW, politologii UKSW i psychologii Uniwersytetu SWPS. Doktor nauk społecznych. Od dwóch dekad zaangażowany w rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Ukończył liczne szkolenia i kursy z zakresu spraw społecznych, praw dziecka i edukacji obywatelskiej, w tym Studium Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" (I stopnia), kursy I i II stopnia Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach. Jest certyfikowanym coachemoraz członkiem Polskiego Towarzystwa Psychologicznego (PTP).