Czego możemy się spodziewać podczas tegorocznej, 6. edycji Boskiej Komedii? Ambicją każdej edycji festiwalu jest skupienie w Krakowie silnych i sugestywnych energii, które emanują z teatrów całej Polski. Zapraszamy na święto wszystkich, którzy teatr tworzą i wszystkich, którzy są jego ciekawi. Przed nami spektakle mistrzowskie i debiutanckie, wyraziste, gorące, które z pewnością nie pozostawią obojętnym nikogo. Struktura programowa układa się zgodnie z kręgami Dantejskiego poematu. Mamy INFERNO, czyli piekło, a w nim konkurs dwunastu, moim zdaniem, najciekawszych, często kontrowersyjnych, spektakli sezonu, ocenianych przez międzynarodowe jury. Mamy PURGATORIO, czyli czyściec. Zwykle realizowaliśmy cykl kilku prapremierowych produkcji, niestety w tym roku ograniczamy się do, otwierającego festiwal, spektaklu "Smutki tropików" Mateusza Pakuły w reżyserii Pawła Świątka i koprodukcji z Teatrem Dramatycznym w Wałbrzychu "Utopia.Wałbrzych 2039" w reżyserii Piotra Ratajczaka. PURGATORIO to również dyskusje po spektaklach, które w tym roku mają formę śniadania dla widzów przygotowanego przez artystów, tzw. teatr od kuchni oraz ciekawe krakowskie produkcje jak "Zabójca" z Teatru Ludowego w reżyserii Jarka Tumidajskiego czy "Piccolo coro dell'Europa" w reżyserii Igi Gańczarczyk z Łaźni Nowej, "Macabra Dolorosa" z Teatru Nowego i "Postrzał" - fenomenalny projekt nowej teatralnej inicjatywy sztuka na wynos. Kolejnym cyklem jest PARADISO - czyli raj - niewinność, bezgrzeszność czyli... idzie Młodość! PARADISO to dzielenie się z widzem marzeniami w czystej postaci, nieskażonymi pragmatyką, pełnymi nadziei na wielką, życiową przygodę z teatrem. Tak, tak, ja uwielbiam ten cykl, gdzie pokazują się najmłodsi artyści. Przecież to przyszłość naszego teatru! Zauważyłem pewną prawidłowość, od 6 lat laureatami nagród na festiwalu są w większości absolwenci krakowskiej PWST. Pomyślałem, że dobrze byłoby zaprezentować szkołę w możliwie najszerszej skali. Pokażemy 4 dyplomy studentów pod opieką znakomitych twórców: Krystiana Lupy, Moniki Strzępki, Wojciecha Kościelniaka i Aleksandry Popławskiej. Festiwal kładzie więc duży nacisk na młodych artystów? Kładłby nacisk, gdyby miał na to środki. Powiedzmy sobie szczerze, młodzi twórcy powinni na festiwalu stworzyć własną republikę, mieć możliwość debiutów, warsztatów... Moim zdaniem to właściwie obowiązek dużych wydarzeń. Organizatorzy festiwali i spotkań teatralnych obok wielkiego show ze znanymi nazwiskami powinni tworzyć warunki dla nowych głosów, opinii. Festiwal jest dla początkujących twórców najlepszym parasolem. To potencjał kuźni talentów pod okiem całego środowiska, wielka szansa na rozwój, który dzisiejsza sytuacja w kulturze zdecydowanie ogranicza. Proszę uwierzyć, że to głos płynący z całego świata. Boska Komedia jest festiwalem obserwowanym nie tylko w Polsce, ale na wszystkich kontynentach. Rokrocznie przybywa tu ponad stu gości zagranicznych, którzy o polskim teatrze dyskutują, a bilety rozchodzą się bardzo szybko, zarówno wśród widzów z Polski jak i zagranicy. Skąd takie duże zainteresowanie festiwalem? Wydaje mi się, że powodem może być to, że po pierwsze festiwal nie jest zideologizowany. Ja nie mam ambicji kreowania polityki kulturalnej, wznoszenia jednobarwnego sztandaru, lansującego określony typ teatru. Staram się równoważyć propozycje. Często pokazuję spektakle, które są dalekie mojemu sercu, ale mam dość pokory, aby uznać ich prawo do głosu. Teatr polski jest bogaty i różnorodny - w tym jego siła. Zderzanie się wizji świata, odmienność estetyk i wrażliwości są bogactwem, a nie kakofonią. Mamy wspaniałą tradycję, która zrodziła wiele talentów. Trzeba to pokochać pełnowymiarowo, nie tylko wybranych twórców. Ja w ogóle myślę, że ten festiwal emanuje po prostu dobrą energią, pomimo konkursu nie dominuje tu hierarchizacja, cieszymy się razem z widzami, że polski teatr szuka tak intensywnie swojej drogi i tak żywiołowo walczy o siebie. Polski teatr podoba się za granicą? Podoba się przede wszystkim teatralna aura, namiętna publiczność, autonomiczność twórców i to, że nasz teatr nie jest chłodny. To spotkanie totalne, pełne emocji, głodu. Myślę że czują u nas teatralną dzikość serc. Wiem, że Boska Komedia przyczyniła się do tego, że o polskim teatrze i jego twórcach dyskutuje się na światowych salonach. Przestajemy być egzotyczni, rozpoznawalni poprzez kilka ikonicznych nazwisk. To ważne i bardzo pozytywne, bo stajemy się naturalnym punktem odniesienia. A wg Pana jaki jest współczesny teatr w Polsce? Jaka jest dziś jego kondycja? Ja po prostu wierzę w potencjał twórców. Wierzę w teatr i widza. Siłą polskiego teatru jest jego biologiczne wręcz powiązanie z tym, co obecne w przestrzeni publicznej. I choć często nie zgadzam się z diagnozami, czy też wizją poszczególnych twórców, to uważam, że to przymierze z naszą rzeczywistością może być generatorem najwyższych jakości artystycznych. To chyba echo roli artysty według modelu z czasów komuny, przekształcone przez czas transformacji, nieco groteskowe w obliczu zliberalizowanego społeczeństwa, ale jakoś uwodzące swoim uporem i wiarą w zmianę świata za pomocą sztuki. Jaką więc Boska odgrywa rolę w polskim teatrze? Proszę pytać tych, którzy doświadczają tego festiwalu. Wiem, że bardzo wiele spektakli ruszyło w światowe tournée po Boskiej Komedii. Ja mam marzenia, takie jak chęć pokazania siły naszego teatralnego środowiska. Chcę na tym festiwalu atmosfery służącej sprawie teatru, to ważniejsze niż indywidualne nagrody. Międzynarodowe gremium gości, tzw branża, to potwierdzenie, że nie jesteśmy wyspą, że to co dzieje się na deskach polskiego teatru może interesować i inspirować ludzi na całym świecie. To brzmi górnolotnie, ale jeśli nie wierzycie, to spróbujcie zejść na ziemię na Boskiej Komedii w Krakowie. Nie da się, wszyscy tutaj fruwają (śmiech). Dla kogo został stworzony festiwal? Dla koneserów i miłośników teatru czy wręcz przeciwnie? Teatr jest żywiołem nieprzewidywalnym. Zacząłem robić ten festiwal z wiarą, że zarazi tych, co teatr omijają z daleka. Czy się aż tak udało, nie wiem. Wiem natomiast, że bilety rozchodzą się niemal natychmiast po uruchomieniu sprzedaży. Festiwal daje możliwość zobaczenia najgorętszych przedstawień sezonu w ciągu 10 dni, to autentyczne święto dla widzów ale też twórców, którzy grają przy pełnych salach, są fantastycznie przyjmowani. Od pierwszej edycji Boska Komedia stała się silna nie tylko temperaturą artystyczną, ale fantastyczną widownią. Tak naprawdę to ona stanowiła o sukcesie festiwalu. Skąd wziął się pomysł na taki festiwal? Pomysły zawsze biorą się z marzeń. Jednym marzeniem było 6 zmysłów, idea na promowanie Krakowa przez wydarzenia kulturalne o najwyższej randze artystycznej. Potem było marzenie moje, o tym, że w dzisiejszym teatrze można odnaleźć totalną, niezwykłą opowieść o współczesnym człowieku. Właśnie tak pełną, jaką próbował opisać Dante w swoim wiekopomnym dziele. Całe to bogactwo wiedzy o nas samych, nasze pragnienia, rozczarowania i wyzwania - pełen wymiar człowieka. Marzył mi się labirynt takich opowieści, do którego wprowadzę widzów. I oni wyjdą z tego labiryntu bogatsi. Marzył mi się czakram teatralny, gdzie spotykają się ludzie wyzwoleni wyobraźnią, natchnieni opowieścią, gdzie gromadzą się wszyscy niepokorni i snują te swoje utopie o ludzkich losach. Jeżeli żyjemy w tym kraju, w poczuciu bezustannego szarpania się, małych, egocentrycznych narracji, to pomyślałem, że 10 dni całkowicie przeciwnego wymiaru, może przywrócić właściwe proporcje patrzenia na to, kim jesteśmy. Chociaż na chwilę, ale warto.