Prezydencki doradca, prof. Tomasz Nałęcz poinformował, że prezydent Komorowski otrzymał list Kaczyńskiego. - Kilka godzin po medialnym wystąpieniu pana prezesa Kaczyńskiego, przyszedł do kancelarii adresowany do pana prezydenta list w tej sprawie, i prezydent oczywiście na ten list odpowie - powiedział. Jak dodał, nie chce przesądzać, jaka będzie treść odpowiedzi. - Byłoby o wiele lepiej, gdyby pan prezes Kaczyński nie kontaktował się z prezydentem przez media, tylko zaproponował spotkanie i o tej sprawie porozmawiał, ale skoro wybrał formę korespondencyjną, to taka też będzie odpowiedź - zaznaczył Nałęcz. Prezes PiS na wtorkowej konferencji prasowej oceniał, że "trwa test polskiej demokracji, polskiego ustroju i jest faktem stwierdzonym empirycznie, poprzez nagrania (upublicznione przez tygodnik "Wprost"), że w Polsce istnieje grupa, sitwa, która chce utrzymać władzę". Jak zaznaczył, prezydent musi wybrać - "albo jest częścią tej grupy, albo nie jest". Według Kaczyńskiego, owa grupa odrzuca "podstawową regułę demokracji, że władza może być zmieniona". - To jest normalna rzecz, że raz rządzą jedni, a raz rządzą drudzy - dodał. Zdaniem prezesa PiS, ta grupa "jest gotowa na działań, które w żadnej mierze nie mieszczą się w ramach demokracji, na naruszanie reguł konstytucji, reguł niezależności pewnych instytucji, m.in. NBP". - Ten system, ta sitwa gotowa jest się bronić za każdą cenę; za cenę prawa Polaków do podmiotowości politycznej, prawa Polaków do wolności, za cenę wszystkiego, co miało być osiągnięciem tych ostatnich 25 lat - uważa Kaczyński. - Wczoraj Tusk w swoim wystąpieniu próbował tę sytuację podtrzymać i jej bronić. Nie wyciągnął żadnych wniosków, a w szczególności nie podał się do dymisji - ocenił we wtorek lider Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego - jak poinformował Kaczyński - zwrócił się do prezydenta Komorowskiego z listem "wzywającym go, by wypełnił swoje obowiązki". Przypomniał, że zgodnie z art. 126 konstytucji prezydent "jest najwyższym przedstawicielem RP i gwarantem ciągłości władzy państwowej", a także "czuwa nad przestrzeganiem konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium". "Rząd musi odejść, musi odejść Tusk" W opinii Kaczyńskiego, w obecnej sytuacji w Polsce prezydent "ma obowiązek jasno stanąć po stronie konstytucji i demokracji". - Dzisiaj oznacza to jedno - publiczne stwierdzenie, że ten rząd musi odejść, że musi odejść Tusk - mówił. - Jako obywatel RP, poseł na Sejm, jako szef głównej partii opozycyjnej miałem obowiązek zwrócić się do prezydenta z tego rodzaju apelem. Według prezesa PiS, prezydent mógłby w tej sprawie zwrócić się z orędziem do Sejmu. Lider PiS wyraził nadzieję, że jego list doczeka się odpowiedzi. Odnosząc się do rozmów na temat zapowiadanego przez PiS wniosku o konstruktywne wotum nieufności, Kaczyński zaznaczył, że są one "we wstępnej fazie". - Nie chcę w tej chwili niczego rozstrzygać - dodał. Jak podkreślił, to będzie test "na to, kto gdzie stoi; kto kogo chroni; kto chce, by w Polsce była demokracja, a kto należy do sitwy". Prezes PiS przyznał, że rozmawiał już z szefem Polski Razem Jarosławem Gowinem. - To była interesująca i długa rozmowa - dodał. - Sądzę, że moment, w którym ci wszyscy, którzy chcą Polskę zmienić, będą razem się zbliżać - podkreślił Kaczyński. Jak mówił, będzie próbował przekonać do wniosku o konstruktywne wotum nieufności także PSL, bo - jak dodał - "albo rozłam w PO, albo poparcie PSL - to są dwie drogi do uzyskania efektywnego poparcia dla wotum nieufności". Szef PSL Janusz Piechociński powiedział, że chce się spotkać w najbliższym czasie z przedstawicielami wszystkich partii opozycyjnych, w tym z prezesem PiS. Dodał, że będzie oczekiwał od Jarosława Kaczyńskiego "przeprosin za kłamstwa PiS w trakcie kampanii do europarlamentu" (przed wyborami do PE sąd w trybie wyborczym nakazał PiS sprostowanie nieprawdziwej informacji o wynegocjowaniu mniejszych środków na rolnictwo przez rząd PO-PSL). Kaczyński nie chciał z kolei odpowiedzieć na pytanie o ewentualne rozmowy z liderami SLD i Twojego Ruchu - Leszkiem Millerem i Januszem Palikotem. Zdaniem Kaczyńskiego, komisja śledcza, która miałaby zająć się sprawą nagrań, a którą proponuje Solidarna Polska, "miałaby sens, gdyby była kierowana przez opozycję". - W przeciwnym razie byłaby tylko metodą zamiecenia tej sprawy pod dywan - podkreślił. Z kolei w sprawie ewentualnego swego udziału w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego na temat nagrań Kaczyński powiedział, że kluczowa dla niego jest odpowiedź na pytanie postawione w liście do prezydenta. - Jeśli chodzi o to, by ścigać tych, którzy nagrali, choć oni powinni być ścigani, to do tego RBN nie jest potrzeba. A jeśli chodzi o to, by na nowo spojrzeć na sytuację Polski i wyciągnąć wnioski, warto by było rozmawiać - dodał. Prezes PiS mówił, że dotąd oceniał prezesa NBP Marka Belkę jako "osobę, do której trudno mieć szczególne zastrzeżenia, ale ta rozmowa powinna dać do myślenia każdemu, kto chciałby, by NBP działał w sposób właściwy". - Szef banku narodowego nie ma prawa wchodzić w konszachty, które dotyczą w istocie wyniku wyborów i nie ma prawa załatwiania zmian w rządzie na zasadzie: "wy to, a ja to" - powiedział Kaczyński. Kaczyński pytany był również, czy powinny nadal trwać prace nad zmianami w ustawie o NBP. - Prace nad ustawą o NBP są tak obciążone politycznie, że powinny być przerwane - ocenił. Tygodnik "Wprost" upublicznił nagrania, na których słychać, jak m.in. szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rozmawia z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. Tygodnik twierdzi, że do rozmowy doszło w lipcu 2013 r. Premier Donald Tusk oświadczył w poniedziałek, że nie widzi podstaw do dymisji Sienkiewicza. Z funkcji nie zamierza rezygnować prezes NBP.