Bo usłyszy faceta, który prezentuje wszystko, co powinno brzydzić wyborcę Platformy. I wyborcę lewicy również. Mniej ważny jest kloaczny język, którym Neumann się posługuje. Ważniejsze jest coś innego. Otóż taśmy pokazują Platformę od środka, jako grupę kłócących się aparatczyków, ludzi prostych i cynicznych. Można tylko za głowę się łapać, jak takie towarzystwo potrafiło opanować wielką partię, zawłaszczyć ją, jak to się stało, że teraz rozdaje tam karty! Spójrzmy - oto Małgorzata Kidawa-Błońska, pani elegancka i subtelna, i Neumann. Sorry, ale jak staną obok siebie, to zacznę się śmiać. Sęk w tym, że w PO to właśnie Neumann i ludzie jego pokroju wyznaczają dziś standardy. Są solą tej partii i jej twarzą. A to odpycha. To jest powód, dla którego tysiące ludzi, patrząc na Platformę, mówi - nie. Owszem, oni potrafią zorganizować głosowanie, żeby kogoś wyciąć, załatwić pieniądze, na przykład na kampanię, tylko że nie za bardzo już wiedzą co podczas tej kampanii mówić. Widzieliśmy to u Schetyny, który nawet nie pamiętał swojego sześciopaku, czyli tych obietnic które parę dni wcześniej złożył. A Neumann to ten sam sort. Nawymyślać, pogrozić, poprzeklinać, obgadać kogoś - proszę bardzo, w tym jest świetny. A poza tym, ani be, ani me. Jest jeszcze jedna rzecz, w tych jego taśmach, na którą zwróciłbym uwagę. To całkowita pogarda wobec KOD-u i jego działaczy. ("KOD-u nie ma. Kodziarze to nie jest żadna siła. Oni będą świetni wiesz do czego? Żeby brać komórki i filmować. Do tego się nadają, nic innego...") W ustach ważnego polityka PO brzmi to wyjątkowo bezczelnie. Bo jeżeli miałbym wskazać na jakąkolwiek siłę, która zmuszała Kaczyńskiego do jakichś ustępstw, która wprowadzała w PiS-ie panikę, to były ruchy uliczne. KOD, czarne parasolki, ruchy w obronie niezależności sądów, Obywatele RP - ich protesty w czasie minionych czterech lat, jedyne skuteczne działania. To oni stali na ulicach, to ich wynosiła policja, to im pluły w twarz różne panie spod moherowego beretu. I teraz okazuje się, że szefostwo PO traktowało te akcje z pogardą, jako jakieś wygłupy. Bo najważniejsze jest ułożenie listy, i umieszczenie na niej, we właściwej kolejności, rozmaitych kumpli. Jednakże, na taśmy Neumanna proponowałbym spojrzeć szerzej. Bo parę dni wcześniej mieliśmy taśmy Ardanowskiego (to minister rolnictwa), który beształ dyrektorów Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, że wnioski rolników leżą nierozpatrzone miesiącami a nawet latami. I przypominał im, że wszyscy są z rekomendacji PiS-u. Mieliśmy też aferę z kamienicą prezesa NIK Mariana Banasia, kiedy każdy mógł zobaczyć jak człowiek obwieszony łańcuchami dzwoni do niego i rozmawia. No a jeszcze wcześniej głośno było o aferze hejterskiej, małej Emi, Ministerstwie Sprawiedliwości itd. Tak oto w ostatnich tygodniach każdy mógł zobaczyć i usłyszeć jak wygląda w Polsce polityka. OK, wszyscy znamy powiedzenie Bismarcka, że dwóch rzeczy ludzie nie powinni oglądać - jak robi się parówki, i robi się politykę. Tylko, że te wszystkie afery z ostatnich dni pokazują nam chyba coś innego. Bo każdy, kto choć trochę interesuje się polityką wie, że nie jest to świat dla ludzi delikatnych, że twardo tam trzeba negocjować, że prawda ma tam różne oblicza, itd. Ale problem polskich afer jest zupełnie inny. Te taśmy nie pokazują nam, jak robi się parówki, tylko pokazują jacy ludzie te parówki robią. Z kim interesy prowadzi Banaś, jacy "fachowcy" pracują w ARMiR-ze, jaką to sędziowską nową "elitę" przyprowadził do Ministerstwa Sprawiedliwości Ziobro, co to za postać, ten Neumann. To do ludzi przeniknęło - że sprawami publicznymi w Polsce kierują ludzie wątpliwej konduity. Bo jaki jest efekt okładania się na haki i przecieki? Te wszystkie afery, sensacje, tworzą określoną atmosferę. Nieufności, podejrzliwości, niechęci do wspólnego działania... Przekonania, że ta demokracja to dla cwaniaków, że ludzi uczciwych tam nie ma. Więc to system niewiele wart, nie warto go bronić. I to jest ten wiatr, który dmie w żagle różnym hochsztaplerom i kandydatom na wodza. Robert Walenciak