- Przysłuchiwałem się ich dyskusjom i odnosiłem wrażenie, że interes polityczny miał pierwszeństwo przed bezpieczeństwem państwa - mówi. Waszczykowski zajmuje się negocjacjami już prawie 3 lata. Rozmowy z Amerykanami zaczął jeszcze jako wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Marcinkiewicza. Po zwycięstwie PO premier Donald Tusk wraz z szefem MSZ Radosławem Sikorskim zatrzymali Waszczykowskiego na tym stanowisku. Dziś negocjator mówi "Newsweekowi": Kilka dni temu zapowiedziano mi, że zostanę odwołany. Jakie są kulisy tej dymisji? Waszczykowski jest przekonany, że padł ofiarą wojny między rządem a Pałacem Prezydenckim. Sądzi też, że owa wojna położyła się cieniem na negocjacjach i doprowadziła do odrzucenia przez rząd oferty Amerykanów. Gotowy projekt umowy Waszczykowski przywozi do Polski na początku lipca. Polska zgadza się w niej na instalacje wyrzutni antyrakietowych, a w zamian Amerykanie obejmują nasz kraj swym parasolem obrony antyrakietowej. USA płacą za budowę tarczy, zobowiązują się także do czasowego przekazania Polsce obronnych rakiet "patriot". Waszczykowski jest przekonany, że to koniec negocjacji - twierdzi, że tak wcześniej uzgodnił z premierem i szefem MSZ. Natychmiast po powrocie z Waszyngtonu wzywa go na dywanik Radosław Sikorski. - Było dość ostro - wspomina Waszczykowski. - Opieprzał pana? - pyta wprost "Newsweek". - Opieprzał mnie za zakończenie negocjacji. Mówił nawet, że nie wiadomo kto mnie powołał na negocjatora, że nie ma na to dokumentów. Rząd odrzuca ofertę Amerykanów. Zdaniem Waszczykowskiego zarówno Sikorski, jak i Tusk uznali, że ogłoszenie zakończenia negocjacji w tamtym czasie "nie przysporzyłoby benefitu politycznego". - Stałoby się to za szybko po interwencjach prezydenta w sprawie tarczy i wizycie Anny Fotygi w USA. Powstałoby wrażenie, że to prezydent jest autorem tego sukcesu, a nie rząd - twierdzi Waszczykowski. - Czyli chce pan powiedzieć, że szef MSZ i premier zablokowali ten projekt ze względu na swoje ambicie polityczne? - dopytują dziennikarze "Newsweeka". - Panowie, ja przy tych rozmowach byłem. W gronie Donald Tusk - Radosław Sikorski - Sławomir Nowak padały opinie, że nie do przyjęcia jest taki projekt, który w opinii publicznej może zostać odebrany jako dzieło prezydenta. Oni uważali, że są rozgrywani przez Amerykanów. Waszczykowski przekonuje, że rząd powinien zaakceptować ofertę Amerykanów jeszcze za kadencji Busha. - Jeśli Tusk nabierze przekonania, że to jego zwycięstwo, to być może zgodzi się na tarczę. Tyle tylko, że oferta amerykańska się diametralnie nie zmieni. Możemy dostać niewiele więcej. Trwają starania o jakiś elegancki zapis, formułę, która pozwoli rządowi wyjść z twarzą z tej sytuacji - twierdzi Waszczykowski. Według informacji "Newsweeka" w połowie tygodnia do Warszawy przyjadą amerykańscy negocjatorzy. To będą rozmowy ostatniej szansy. W USA zbliżają się wybory, a nowy prezydent nie musi być zainteresowany szybkim wznowieniem negocjacji.