W ostatnich dniach spokojne miasto na południu Polski stało się bohaterem mediów i naprzemiennych zarzutów o mobbing, nadużycia, nieprawidłowości przy przetargach. Głównymi aktorami sporu są prezydent miasta Arkadiusz Wiśniewski, prezes spółki Wodociągi i Kanalizacja Ireneusz Jaki oraz politycy Solidarnej Polski: Janusz Kowalski i Patryk Jaki. Zbieżność nazwisk prezesa i europosła nie jest przypadkowa, ale by to wyjaśnić, trzeba najpierw przeanalizować wzajemne oskarżenia. Oskarżenia o mobbing Portal "Czas na Opole" - wydawany przez należący do miasta opolski Zakład Komunalny, opublikował informacje o rzekomym mobbingu w WiK w latach 2015-2022. W tym czasie na zwolnieniach lekarskich i urlopach macierzyńskich miało przebywać 14 kobiet. Portal zarzucał władzom WiK, że tylko cztery kobiety kontynuowały pracę na swoich stanowiskach po powrocie do firmy oraz, że dwóm kobietom nie przedłużono umów o pracę, które kończyły się w czasie urlopu macierzyńskiego lub rodzicielskiego. W odpowiedzi na te zarzuty głos zabrali byli członkowie kadry kierowniczej, w tym wiceprezes Mateusz Filipowski (w zarządzie spółki w latach 2014-2021). - Ani razu nie widziałem, żeby ktokolwiek był mobbingowany. Każdy z pracowników wiedział jak się zachować. Takie sytuacje nie miały miejsca i nie znajdą się na to dowody. Żadnej kobiecie wracającej z macierzyńskiego nie obniżono wynagrodzenia, ani nie zmieniła stanowiska pracy - mówił podczas konferencji prasowej 10 maja. "Czas na Opole" zarzucał także członkom zarządu wypłatę zawyżonych pensji. - Wynagrodzenia były ustalane przez walne zgromadzenie wspólników z udziałem prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego. Nasze wynagrodzenia były również w planie finansowym spółki na początku roku ustalane, na końcu roku w podsumowaniu również było akceptowane przez prezydenta miasta Opola. Wynagrodzenia były wypłacane prawidłowo - bronił się Filipowski. Sprawę mobbingu komentował także prezes Jaki. - Jestem w spółce siedem lat. Nie przypominam sobie sytuacji takiej, gdzie ktoś by wcześniej sygnalizował sprawy związane z mobbingiem - mówił Radiu Opole. - Sytuacja jest o tyle dziwna, że w momencie kiedy pojawiły się sygnały, że coś jest niejasnego, niewłaściwego się dzieje z przetargiem na dostawę energii nagle pojawiły się osoby, czy osoba, które zaczęły oskarżać, mówić, że to ja jestem tym mobberem - dodawał. Skierował sprawę do sądu. Sąd Okręgowy w Opolu na wniosek Ireneusza Jakiego nakazał usunięcie artykułów dotyczących sprawy mobbingu jako zabezpieczenie powództwa przed wszczęciem postępowania. Mobbing z drugiej strony? Tutaj sprawa się jednak nie kończy. O rzekomym mobbingu pisze także "Nowa Trybuna Opolska" (należąca do Polska Press, przejętego przez państwowy Orlen). Według informacji gazety co najmniej pięciu pracowników WiK miało napisać skargi do prezesa spółki w związku z "bardzo złym traktowaniem" i "poniżanie pracowników". W publikacji pojawiają się też oskarżenia między innymi o śledzenie podwładnych przez wewnętrzny monitoring. Tyle, że w przypadku "NTO" oskarżenia nie dotyczą Ireneusza Jakiego, a dwóch innych członków zarządu - obecnych wiceprezesów Sebastiana Paronia i Agnieszki Maślak. Do zarządu spółki trafili w czerwcu 2021 roku. Pierwszy był wcześniej współpracownikiem prezydenta Wiśniewskiego, a Maślak pełniła funkcję naczelniczki wydziału infrastruktury w opolskim ratuszu. "Zarzuty, które postawiła nam jedna z gazet 'dobrej zmiany', że to my mobbingujemy, traktujemy jako kolejną próbę odwrócenia uwagi od tego, co prezes robi w naszej firmie. Znacie nas i wiecie czego się po nas spodziewać. Sami zatem możecie ocenić ten zarzut" - piszą Paroń i Maślak w oświadczeniu do pracowników spółki. Od roku WiK jest miejscem wzajemnych oskarżeń. Wiceprezesi mówią o mobbingu, prezes o utrudnianiu prac i nieprawidłowościach przy przetargach - złożył nawet zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez wiceprezesów oraz członków rady nadzorczej w związku z przetargiem na dostawy energii. Strona spółki wygląda jak słup ogłoszeniowy. Na zmianę swoje oświadczenia publikują tam Jaki oraz Paroń i Maślak. Prezydent Opola nabywa mieszkanie od miejskiej spółki Jednak w ogólnopolskich mediach pojawia się przede wszystkim inny aspekt sprawy. Politycy Solidarnej Polski oraz prorządowe media, zarzucają Arkadiuszowi Wiśniewskiemu budzące wątpliwości prawne nabycie mieszkań budowanych przez TBS w Opolu. TBS, czyli Towarzystwo Budownictwa Społecznego, to miejska spółka zajmująca się budownictwem mieszkaniowym, w założeniu dla potrzebujących tego mieszkańców miasta. Inwestycje mają pomagać przede wszystkim tym, których nie stać np. na wkład własny. Rozwiązania TBS mają pozwalać np. na wynajmowanie mieszkania po uprzednim partycypowaniu w kosztach. Regulamin TBS określa też dochody jakich nie może przekraczać osoba wynajmująca takie mieszkanie oraz że najemca musi być mieszkańcem miasta. Prezydent Opola postawił nabyć dwa mieszkania z TBS, ale szczególnie jedno budzi kontrowersje. Chodzi o lokal o powierzchni 50m2 przy ul. Oleskiej 33/35 w Opolu. Nowy, elegancki budynek, blisko centrum. Problem pojawia się w sposobie zakupu mieszkania. Kontrolę poselską w TBS przeprowadził Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. Z otrzymanych od prezesa spółki Tomasza Maciasa dokumentów wynika, że inwestycja przy Oleskiej była pierwszą realizowaną w nowej formule sprzedaży komercyjnej. Po wpłaceniu ustalonej kwoty kosztów budowy lokalu najemca spłaca kredyt, by ostatecznie stać się jego właścicielem. Możliwość wykupu nieruchomości ma po pięciu latach. Prezydent Opola argumentował podczas konferencji prasowych, że mieszkanie nabył jako lokatę kapitału. Dodaje, że być może w lokalu zamieszka jego mama albo syn. Przede wszystkim stwierdził jednak, że mieszkanie postanowił nabyć, ponieważ przy Oleskiej "mieszkania przez miesiące stały puste i nie było chętnych do ich nabycia". Z rezerwacji konkretnego lokalu ktoś miał zrezygnować. Nabór chętnych na mieszkania rozpoczął się w czerwcu 2019 roku, po zorganizowanej przez TBS prezentacji. Poseł Kowalski przekazał, że "ponad wszelką wątpliwość" można stwierdzić, iż rezerwacja konkretnego lokalu ustała 7 lipca 2020. W pismach przesłanych Kowalskiemu przez prezesa TBS jest wyraźnie wskazane, że Arkadiusz Wiśniewski złożył wniosek o uczestnictwo w programie 13 lipca 2020, a więc sześć dni po zwolnieniu rezerwacji. Natomiast 14 lipca wpłacił wymaganą opłatę rezerwacyjną w kwocie 10 tys. zł. Opłatę, której wniesienie określa regulamin inwestycji przy Oleskiej 35. Regulamin ten uchwalono 6 października 2020 roku. Trzy miesiące po dokonaniu wpłaty przez Wiśniewskiego. Spółka argumentuje, że inni uczestnicy programu także wpłacali opłaty rezerwacyjne przed przyjęciem regulaminu. Jak informuje TBS, umowa przedwstępna z prezydentem Opola na mieszkanie została zawarta 17 grudnia 2020. Wtedy zajętych było 40 na 53 mieszkania inwestycji. W lipcu 2020 roku nie było regulaminu. Według Kowalskiego nie istnieje żaden dowód, że powszechnie informowano o zmianach w rezerwacjach i dostępności konkretnych lokali. Dlatego powstaje pytanie skąd prezydent Opola wiedział o możliwości zarezerwowania konkretnego mieszkania. Lokalu, który "zwolnił się" kilka dni wcześniej. W inwestycji, realizowanej przed podległą mu spółkę. Ratusz odpowiada na zarzuty O sprawę zapytaliśmy rzecznika opolskiego ratusza. "Umowa została zawarta w grudniu, czyli już po uchwaleniu regulaminu. Przedpłata, której dokonał prezydent opierała się na takich samych zasadach, jak w przypadku pozostałych 40 najemców. O takich zasadach najmu lokali TBS informował już dwa lata wcześniej. Z całością zarzutów Kowalskiego dla prezydenta jest jak z innymi 'odkryciami' posła Kowalskiego - nie mają pokrycia z rzeczywistością" - pisze w przesłanej odpowiedzi Adam Leszczyński. "Prezydent zapłacił rynkową cenę, nie miał żadnych preferencyjnych warunków, a mieszkania najęte przez prezydenta wcześniej już były zarezerwowane przez innych klientów, którzy z nich zrezygnowali. Ponadto TBS wybudował je w celach komercyjnych (podobne inwestycje zrealizowano np. w Katowicach), czyli zarobił na transakcji z prezydentem. Dzięki pieniądzom z tej inwestycji TBS ma środki na budowę kolejnych mieszkań" - dodaje. Rzecznik zapewnia też, że "informacje o mieszkaniach były ogólnodostępne, czego najlepszym dowodem jest to, że mieszkania, które nabył prezydent, były już wcześniej zarezerwowane, ale najemcy z nich zrezygnowali". Dodaje jednak, iż "ze względu na czas, który upłynął, prezydent nie jest dziś pewny tego jak się dowiedział, ale najprawdopodobniej było to przez info na stronie www". Leszczyński podkreśla, że "transakcja była legalna i oparta o zasady rynkowe. Tymczasem ataki w tej sprawie ze strony polityków Solidarnej Polski pojawiają się w czasie, gdy na jaw wychodzi to, że tata byłego wiceministra sprawiedliwości jest posądzany o mobbing i traktowanie miejskiej spółki jako prywatnego folwarku. Kilka dni przed tym jak Rada Nadzorcza spółki będzie debatować nad odwołaniem Ireneusza Jakiego". Poprosiliśmy również prezydenta o ocenę pracy Ireneusza Jakiego. "Kiedy był powołany na to stanowisko sprawiał wrażenie osoby znającej się na rzeczy. Upływ czasu i fakty z ostatnich miesięcy pokazują, że na pewno nie zdał egzaminu z bycia dobrym pracodawcą dla ludzi. Na dodatek groźby, które rzuca w ostatnich dniach uwiarygadniają zarzuty dotyczące nadużywania władzy, poczucia bezkarności i wykorzystywania spółki do własnych celów" - czytamy w odpowiedzi. Wciąż w sprawie nie przedstawiono dowodów na zarzuty o mobbing. Według rzecznika "panujący w spółce strach powstrzymywał pracowników przed składaniem wyjaśnień w tej sprawie". Na pytanie czy zdaniem Wiśniewskiego Jaki nadal powinien pełnić swoją funkcję w WiK, padła krótka odpowiedź: nie. Patryk Jaki komentuje Komentarza w tej sprawie udzielił Interii także Patryk Jaki. "Prezydent Opola sam sobie przyznał mieszkanie z podległego mu TBS, mimo że jest majętny i ma już dom. Zajmowałem się reprywatyzacją w Warszawie. Tam przynajmniej kombinowali jakieś trupy czy kwity z Kanady. A tu 'na chama' wprost z miasta do włodarza. Co więcej prezydent jako kryterium dał 'kto pierwszy ten lepszy' - więc preferowało to tego, który miał dostęp do wiedzy - czyli nadzorującego inwestycje. Mieszkania w tym metrażu oczywiście sprzedały się bez problemu, a miasto ukrywa wszystkie szczegóły" - pisze eurodeputowany w przesłanym stanowisku. "Do tego mój Ojciec wykrył aferę jego (Arkadiusza Wiśniewskiego) ludzi w WIK, na której spółka straciła miliony i grozi jej niewypłacalność . Na wniosek Ojca sprawą zajmuje się prokuratura. Dlatego Wiśniewski i jego ludzie wymyślają teraz różne głupoty, bez żadnych dowodów. To normalne - nikt z nas nie oczekiwał, że przyznają się do afery. Sprawa jednak dla ludzi myślących jest jasna" - dodaje Patryk Jaki. Dlaczego mieszkanie z TBS? Prezydent podczas wspomnianych wcześniej konferencji mówił także, że chciał nabyć mieszkanie z TBS, a nie od komercyjnego dewelopera, ponieważ wówczas zarzucano by mu, że dogadał się z deweloperem wcześniej i otrzymał preferencyjne warunki, za np. wydanie zgody na budowę. Wiśniewski w skorzystaniu z oferty TBS nie widzi nadużycia. Twierdzi, że miał takie same warunki jak każdy inny obywatel. Zwracał też uwagę, że mieszkanie mógł kupić w Gdańsku albo Warszawie, ale chciał by kapitał pozostał w mieście, "żeby miejska spółka jeszcze na tym zarobiła". Prezydent pytał dziennikarzy czy na podobnej zasadzie "ma dziecka nie puszczać do przedszkola", skoro przedszkole należy do miasta. Jego zdaniem podnoszenie kwestii zakupu mieszkania w tym momencie jest próbą przykrycia "afery Jakiego" i sprawy mobbingu w WiK. - Nie chodzi o wyjaśnienie czegokolwiek, chodzi o robienie dymu. Szczególnie w kontekście tego, co się w czwartek wydarzy na radzie nadzorczej WiK-u. (...) Zostałem obsadzony w roli Tuska, w której to mam się sprawdzać, czyli wezwania do dymisji, groźby, obwinianie mnie o wszystko - mówił. Dodaje, że przez ataki czuje się zagrożony, rozważa czy nie zwrócić się do policji o ochronę. - Boję się o swoje bezpieczeństwo. Przypomina mi się sytuacja prezydenta Adamowicza z Gdańska, który też takimi bestialskimi atakami był przed długi czas atakowany - mówił Wiśniewski dziennikarzom. Ireneusz Jaki w opolskim ratuszu Ireneusz Jaki trafił do zarządu WiK w 2014 roku, w tym samym, w którym Wiśniewski został prezydentem Opola. Stanowisko prezesa spółki objął w 2016. Co zatem sprawiło, że Wiśniewski jako włodarz miasta i udziałowiec WiK zgodził się na awans Jakiego, którego dzisiaj krytykuje? By odpowiedzieć na to pytanie należy zastanowić się z kim i dlaczego Wiśniewski wówczas współpracował. Po wyborach w 2014 roku wiceprezydentem Opola został... Janusz Kowalski. Podobnie jak Patryk Jaki, polityk wspierał Wiśniewskiego w kampanii wyborczej. Co ciekawe w drugiej turze jego konkurentem był Marcin Ociepa, dzisiaj wiceminister obrony w rządzie Zjednoczonej Prawicy. Według nieoficjalnych informacji Patryk Jaki kierował wówczas kampanią negatywną i odpowiadał między innymi za przygotowanie strony internetowej, która miała pokazywać ile doświadczenia ma Marcin Ociepa w zarządzaniu. Na stronie był licznik, który nieustannie pokazywał "0". Ociepie wsparcia udzielił wówczas Antoni Macierewicz, ale to nie przekonało lokalnego elektoratu prawicowego, który w większym stopniu swoje głosy scedował na Wiśniewskiego, popieranego przez Kowalskiego i Jakiego. Wiśniewski kandydował jako polityk niezależny. Wcześniej był członkiem Platformy Obywatelskiej, z której sam zrezygnował w 2013 roku. Był to krok wyprzedzający, PO prawdopodobnie sama wyrzuciłaby go ze swoich szeregów, zarzucając mu rozbijanie klubu w radzie miasta. Wiśniewski chciał zająć miejsce odchodzącego prezydenta Ryszarda Zembaczyńskiego, Platforma miała inne plany. Wystawiła wówczas Tadeusza Jarmuziewicza, który przegrał z kretesem i nie wszedł do drugiej tury. Ryszard Zembaczyński w tej historii to również jedna z kluczowych postaci. Był prezydentem przez trzy kadencje, swoją prezydenturę rozpoczynając w 2002 roku. Jednym z jego pierwszych współpracowników był nie kto inny jak Ireneusz Jaki. "Nowa Trybuna Opolska" pisała o nim wówczas jako o prawej ręce prezydenta i "szarej eminencji" w ratuszu. Ojciec traci stanowisko za działania syna Niespodziewanie w 2007 roku Jaki stracił swoje stanowisko prezydenckiego doradcy. Nieoficjalnie wiadomo, że powodem była aktywność jego syna. W 2006 roku, Patryk Jaki trafił do rady miasta Opola z ramienia PO. Ostro sprzeciwiał się prezydentowi, ostatecznie wystąpił z partii i wrócił do PiS, z którym związany był przed przygodą z Platformą. Wtedy stanowisko stracił też jego ojciec. Jak dowiaduje się Interia od jednej z osób, która w 2014 roku była blisko kierownictwa opolskiego ratusza, powrót Ireneusza Jakiego miał być "sprawą honorową" po wygranych przez Wiśniewskiego wyborach. Nieoficjalnie słyszymy, że było to zadośćuczynienie za 2007 rok. Faktem jest, że w czasie kiedy nowy prezydent objął urząd, Ireneusz Jaki trafił najpierw do zarządu WiK, a potem został prezesem. Po wyborach Wiśniewski, Jaki i Kowalski współpracowali jeszcze przez jakiś czas. Kowalski przez rok był wiceprezydentem. Jaki jako wiceminister sprawiedliwości wspierał między innymi powiększenie granic Opola w 2016 roku. Fundamentalną decyzję w tej sprawie podjął rząd Beaty Szydło, przy protestach społecznych, a nawet głodówkach mieszkańców gmin wchłoniętych przez Opole. Miasto powiększyło się przede wszystkim o teren pobliskiej elektrowni, dzięki czemu na lata zapewniło sobie pokaźne dochody z podatków. Wiśniewski po drugiej stronie barykady Później drogi polityków coraz bardziej się rozchodziły. Wiśniewski angażował się we współpracę z drugim największym obozem politycznym. W 2020 roku udzielił wsparcia Rafałowi Trzaskowskiemu podczas wyborów prezydenckich. Wydarzenie miało charakter szczególny i było jasną deklaracją polityczną, ponieważ Wiśniewski poparł Trzaskowskiego w dniu wydarzenia okrzykniętego przez media jako "bitwa o Opole", kiedy Andrzej Duda i jego kontrkandydat walczyli o głosy elektoratu w tym samym mieście, tego samego dnia. Potem Wiśniewski angażował się jeszcze w inicjatywy Trzaskowskiego i współpracę z samorządowcami PO. Został nawet skarbnikiem stowarzyszenia Ruch Wspólna Polska. Patryk Jaki i Janusz Kowalski oraz z drugiej strony Arkadiusz Wiśniewski są dzisiaj po dwóch stronach politycznej barykady. Stanowisko Ireneusza Jakiego jest natomiast efektem ich wcześniejszej współpracy. Jakub Krzywiecki