O wprowadzeniu cen maksymalnych na szkolne książki mówił już w pierwszych dniach urzędowania premier Kazimierz Marcinkiewicz. Teraz przyszedł czas na konkrety. Minister edukacji chce zmienić przepisy o dopuszczeniu podręczników do szkół. Zapowiada, że będzie zatwierdzać tylko te książki, które są tanie i lekkie. Wydawcy twierdzą, że obniżenie cen o połowę jest niemożliwe. Ich zdaniem książki mogą być tańsze o około 25 proc., ale tylko po obniżeniu kosztów dystrybucji lub marż przez księgarnie. Zapowiadają, że jeśli będą zmuszeni do obniżenia cen, to będą też zmuszeni do obniżenia ich wartości merytorycznej - będą wydawać książki kiepsko zredagowane i bez ilustracji. Jednak po rozmowach w ministerstwie obie strony zapewniają, że rodzice odczują spadek cen podręczników już we wrześniu. Posłuchaj relacji reporterki RMF: Według ministerstwa, ceny nie spadną nagle o połowę, tylko będą zmniejszać się stopniowo dzięki wspólnym działaniom ministerstwa i wydawców. Resort przygotowuje na wydawców nowy bicz - chce, by warunkiem dopuszczenia podręcznika na listę rekomendowanych przez MEn była ich cena. Dziś komplet podręczników dla pierwszoklasistów kosztuje około 200-300 złotych. Rodzice starszych dzieci za pełne wyposażenie pociech w szkolne przybory, podręczniki i zeszyty zapłacą o wiele więcej.