Rajd samotnej lokomotywy... Co prawda Steblik podawał, że cała grupa dywersantów próbowała się przebić pełnym składem pociągu przez tunel, ale wydaje się to wątpliwe. Samotny i odciążony parowóz miał większe szanse na przebicie się. Tu jednak relacje zaczynają się plątać. Jedni twierdzą, że lokomotywa nie wjechała do tunelu, inni, że zdołała się przez niego przedrzeć, a polscy żołnierze, widząc w kabinie maszynisty polskich kolejarzy oraz dwóch nieznanych napastników, ostrzelali jedynie kocioł parowy. Gdy lokomotywa przejechała przez północny posterunek ppor. Pirszela, ten od razu zawiadomił, znajdujący się po drugiej stronie tunelu, południowy posterunek ppor. Lichtera, aby nie otwierać ognia. Poinformowano również posterunek Straży Granicznej w Świerczynowcu. Lokomotywa z uszkodzonym kotłem przejechała przez tunel. Podobno po przebyciu ok. 300 m stanęła, a dwaj dywersanci uprowadzając ze sobą czterech kolejarzy, zaczęli biec w stronę lasu. Nie zgadza się to z niemieckim raportem wojskowym, wg którego lokomotywa z rannym słowackim "partyzantem" na pokładzie dotarła do Czadcy. Jak było naprawdę? Gdzie jest niemiecki generał? Pozostali dywersanci zaczęli się wycofywać ze stacji w Mostach w stronę lasu. Być może od razu ruszyli za nimi w pościg żołnierze ppor. Ośródki. Całkiem prawdopodobne, że dywersanci uprowadzili ze sobą uwięzionych robotników. Polacy twierdzili później, że na trasie pościgu znaleźli sporo porzuconej broni i amunicji, ale wydaje się to mało wiarygodne. Nikt nie zginął i nie odniósł ran. Pościg nie dał żadnego efektu. Chwilę później (ok. godz. 8:00) na stacji w Mostach zjawił się ppłk Warzybok, któremu towarzyszyło kilku oficerów. Obejrzeli zniszczenia i udali się do kwatery ppor. Ośródki, gdzie wysłuchali raportu i pospiesznie przesłuchali świadków. Jednocześnie Warzybok wezwał do siebie Lichtera i Pirszela, a nadciągającej od Jabłonkowa kompanii Obrony Narodowej rozkazał ruszyć w pościg za dywersantami. "(...) w nocy miał miejsce poważniejszy incydent graniczny w rejonie Jabłonkowa. Według meldunku dowódcy plutonu wzmocnienia Straży Granicznej z Jabłonkowa, stacja kolejowa Mosty była przejściowo opanowana przez bandę dywersyjną, która rano wycofała się w góry. W obecnej chwili na przejściu granicznym na południe od tunelu stawił się niemiecki generał i żąda niezwłocznej rozmowy z naszym dowódcą dywizji gen. Kustroniem". Meldunek z kwatery 4.PSP do dowództwa 21.DPG, 26.08.1939, pomiędzy godz. 7:00 a 8:00. Polacy dowiedzieli się, że na przejściu granicznym w Świerczynowcu zjawił się jakiś wysoki rangą niemiecki oficer, który chciał rozmawiać z polskim dowódcą. Podobno czekał na jego przybycie. Jego rangę oceniano na generała. Meldunek prawdopodobnie nadała tamtejsza placówka polskiej Straży Granicznej. Musieli się pomylić, co do rangi niemieckiego oficera... Gesty usprawiedliwienia - parlamentariusz z białą flagą W tym samym czasie w drodze do Jabłonkowa był już dowódca 21. DPG gen. Józef Kustroń, któremu towarzyszył kpt. Witold Wróblewski. W okolicy napotkali ppor. Ośródkę, który zapoznał ich z najnowszymi wieściami i razem wspólnie dotarli na stację kolejową w Mostach. W tym samym czasie Warzybok, Lichter i Bełko przybyli na przejście graniczne w Świerczynowcu, gdzie zastali kilku niemieckich oficerów. Ci poprosili o przybycie polskiego dowódcy dywizji, z którym miał się spotkać ich dowódca. Miało nastąpić spotkanie dwóch generałów - Kustronia z Eugenem Ottem. W niektórych opracowaniach napisano, że do niego doszło. To nieprawda. Nigdy nie miało miejsca. Gwoli ścisłości, nawet opisane spotkanie Warzyboka z niemieckimi oficerami pozostaje pod znakiem zapytania. Podobno po godz. 10:00 Kustroń i Wróblewski pojechali na przejście graniczne, ale nie zastali tam żadnego niemieckiego oficera. Trudno powiedzieć, gdzie w tym czasie był Warzybok. Być może wiedząc o przyjeździe Kustronia zawrócił do swojego dowództwa w Cieszynie, bo raczej nie towarzyszył generałowi. Natomiast dowódca 21. DPG pojechał do Mostów. Witold Pirszel twierdził, że wraz z Lichterem, na rozkaz Kustronia, udali się w stronę przejścia granicznego w Świerczynowcu, gdzie zastali ubranego po cywilnemu parlamentariusza z białą flagą. Przyjechał odkrytym samochodem. O fakcie jego przybycia poinformowała telefonicznie Straż Graniczna, chwilę po tym, jak Kustroń ponownie znalazł się w Mostach. Pirszel był pewien, że była to ta sama osoba, którą wcześniej widział przedzierającą się na lokomotywie przez tunel. Sugerował w ten sposób, że mógł to być sam Hans Herzner. Pirszel i Lichter przepuścili samochód parlamentariusza przez granicę i towarzysząc mu w aucie, ruszyli w stronę Mostów. Podobno po drodze Lichter odkrył w kieszeni drzwi samochodu dokumenty, które wydały mu się podejrzane. Tymczasem Szefer podaje, że zakodowane dokumenty, jak i paszporty - czechosłowacki, niemiecki oraz słowacki, odkryto w trakcie przeszukania samochodu, które nastąpiło w Mostach, gdy parlamentariusz przez prawie godzinę rozmawiał z gen. Kustroniem. Zaszyfrowane dokumenty dość łatwo odczytano. Były to raporty z dostaw broni (kilka ckm-ów i moździerzy, kilkadziesiąt pistoletów maszynowych i karabinów, setki granatów i tysiące sztuk amunicji) i pieniędzy (marki niemieckie i polskie złotówki) przeznaczone dla Niemców mieszkających na terenie Zaolzia i Śląska Cieszyńskiego. Były tam nawet adresy odbiorców, których na liście było kilkudziesięciu. Kustroń, gdy zapoznał się z tymi informacjami, domagał się jednoczesnego aresztowania wszystkich wskazanych w raporcie osób. W tym celu skontaktowano się z Oddziałem II Sztabu Generalnego w Warszawie, ale ten nie wyraził zgody na taką akcję. Parlamentariusz miał niewiele do powiedzenia na temat samej akcji dywersantów. Prawdopodobnie nie chciał o niej za dużo mówić. Zaproponował jedynie wymianę jeńców na polskich kolejarzy, z kolei Kustroń nie chciał rozmawiać o jakiejkolwiek wymianie, zażądał jedynie powrotu polskich kolejarzy. Tym bardziej, że Polacy nie mieli żadnych jeńców, o czym parlamentariusz wyraźnie nie wiedział. Rozmowa niczego nie dała. Gen. Kustroń rozkazał jednemu z podoficerów odwieźć parlamentariusza do przejścia granicznego. Chwilę później otrzymał informację, że na przejściu oczekuje niemiecki oficer z tłumaczem. Wraz z Wróblewskim i Ośródką udał się do Świerczynowca. Wcześniej jednak wydał rozkaz, aby wstrzymać ruch kolejowy na trasie Mosty-Czadca, uzbroić komory w tunelach, wg wcześniejszej propozycji Pirszela (w rurki gazowe), i rozebrać tor kolejowy na odcinku kilkunastu metrów przed południowym wjazdem do tuneli. "Nieodpowiedzialny incydent" - czy jest wojna, czy pokój? Zastany na przejściu granicznym niemiecki oficer, za pośrednictwem tłumacza, przekazał Kustroniowi słowa ubolewania dowódcy niemieckiej 7. DP za zaistniały incydent. Zapewniał, że dowódca 7. DP nic nie wiedział o tej akcji, której dokonał jakiś "niepoczytalny osobnik". Następnie niemiecki oficer poprosił o przekazanie im jeńców, co miało nastąpić na tym samym przejściu granicznym 27 sierpnia o godz. 7:00. Pomimo kilku godzin, które upłynęły od wycofania się dywersantów ze stacji w Mostach, Niemcy nadal nie znali ich losu, a przynajmniej części z nich, sądząc, że dostali się do polskiej niewoli. Ze swojej strony Niemiec obiecał, że zostaną zwolnieni wszyscy polscy pasażerowie zatrzymanego w dniu 25 sierpnia w Czadcy pociągu tranzytowego (uwięzieni przez 24 godz. w więzieniu w Czadcy), a cały skład pociągu wraz ze swoją załogą zostanie odesłany na polską stronę. Gen. Kustroń wyraził zgodę, żądając jednocześnie, aby sprawcy tego zajścia zostali ukarani przez samych Niemców. Tego oficer nie był mu w stanie obiecać. Po rozmowie gen. Kustroń odjechał samochodem przez Cieszyn do Bielska. Nigdy nie spotkał się z gen. Eugenem Ottem. Na temat tego spotkania zachowała się dość obszerna relacja niemieckiego oficera, który rozmawiał z gen. Kustroniem: "(...) We wczesnych godzinach rannych 26 sierpnia usłyszeliśmy odgłosy walki z kierunku Mostów. Około godz. 8:00 przyjechał na lokomotywie z Mostów słowacki partyzant9 do sztabu dywizji i oświadczył, że jego oddział został pobity przez Polaków, i że ma za zadanie prosić niemieckiego generała na rozmowy przy szlabanie w Czadcy z polskim dowódcą odcinka w sprawie incydentu. Ponieważ ani generał, ani pierwszy oficer sztabowy (Ia) nie mieli ochoty rozmawiać z polskim generałem, na wniosek kapitana, trzeciego oficera sztabowego (Ic) zostałem wybrany, by w określonym czasie pojechać do szlabanu granicznego. Instrukcja dla mnie brzmiała: »zakomunikować generałowi, że akcja partyzantów nie była sterowana przez dywizję, i że proponujemy wymianę ujętych partyzantów za aresztowanych za szpiegostwo w Czadcy polskich urzędników kolejowych«. Gdy przybyłem do szlabanu, był ze mną tylko nasz polski tłumacz (podoficer) i oboista z białą flagą, który jednak nie brał udziału w rozmowie. Polski generał miał na czapce orle pióro, oznakę wojsk górskich; wg moich przypuszczeń był to generał. Generałowi towarzyszyli dwaj oficerowie sztabowi, wg mojego rozeznania pułkownik i major. Generał mówił ze mną po polsku. Łatwo było jednak rozpoznać, że zna dobrze język niemiecki, ponieważ wielokrotnie upominał mojego niezbyt dobrego tłumacza, by ten dokładnie tłumaczył. Generał był najpierw bardzo oburzony, że nie zjawił się osobiście mój generał. Stwierdził, że sam przejechał dużą odległość, by przybyć tutaj, a mój generał, który jest blisko, nie uznał za stosowne, by zjawić się osobiście. Oświadczyłem, że mój generał z powodu samego incydentu został wezwany przez swoich przełożonych i dlatego nie może być obecny. Generał zapytał, czy jest wojna, czy pokój. Odpowiedziałem: »pokój«". Fragment sprawozdania trzeciego oficera do zadań specjalnych niemieckiej 7. DP. Koniec wojenki przed wojną... Późnym popołudniem 26 sierpnia na stację kolejową w Mostach przyjechał uwolniony przez Niemców pociąg tranzytowy z internowanymi pasażerami. Była wśród nich grupa zatrzymanych w Mostach polskich robotników. Akcja niemieckich dywersantów zakończyła się całkowitym fiaskiem. Nie udało im się opanować tunelu kolejowego, ani unieszkodliwić założonych w tunelu ładunków wybuchowych. Jednakże po tym incydencie polscy saperzy byli już o wiele lepiej przygotowani do wysadzenia tuneli. Pokazał to 1 IX 1939 roku. Kiedy Wehrmacht uderzył na Polskę, Niemcy nie mogli już liczyć na ułatwiony przemarsz przez Przełęcz. Saperzy polscy wysadzili w powietrze tunel kolejowy przy stacji Mosty przed samym nosem nacierających oddziałów. Przełęcz Jabłonkowska została opanowana atakiem niemieckiego 62. pp (dowódca gen. mjr Lang), który wyparł stamtąd polskich żołnierzy w sile batalionu, zmuszając ich do odwrotu w stronę Jabłonkowa. Kilku polskich żołnierzy zginęło nieopodal tunelu, a same tunele pozostały unieruchomione do lutego 1940 r. (niektórzy twierdzą, że aż do wiosny 1941 r. - przynajmniej jeden z nich). *** Wokół akcji urosło wiele legend. Dr Hans Bernd Gisevius (1904-1974), wcześniej funkcjonariusz gestapo, a później pracownik Abwehry, w 1939 r. łącznik Abwehry z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, a także uczestnik antyhitlerowskiej opozycji (Schwarze Kapelle), w swoich wspomnieniach "Bis zum bitteren Ende" (1947) opisywał, że Przełęcz Jabłonkowska została opanowana przez oddział spadochroniarzy, którzy utrzymali się na swoich pozycjach aż do 1 IX 1939 roku. Totalna bzdura. Gdy w 1954 r. wyszło drugie wydanie tych wspomnień, gen. von Lahousen napisał w niej sprostowanie, że ataku dokonała grupa dowodzona przez Herznera, której członkowie należeli do pułku "Brandenburg". Z kolei były dowódca I batalionu pułku "Brandenburg" Herbert Kriegsheim w swojej książce "Getarnt-getäuscht und doch getreu - die geheimnisvollen »Brandenburger«" (1958) przytoczył relację anonimowego autora, który twierdził, że działania dywersantów były powiązane z akcją spadochroniarzy. Pojawiła się tam rewelacja w postaci informacji o wzięciu do niewoli około 2 tys. polskich żołnierzy oraz przejęciu całego składu pociągu wojskowego. Dywersanci mieli być wyposażeni w radiostację, która zawiodła w górzystym terenie. Według anonimowego autora ludzie Herznera w liczbie ok. 70 osób przebijali się przez polskie stanowiska obronne, ponosząc niewielkie straty. Kolejna, jeszcze bardziej wybujała bzdura. Natomiast holenderski historyk Louis de Jung w książce "Die deutsche fünfte Kollonne im 2. Weltkrieg" (1959) twierdził, że akcję wykonał specjalny oddział Abwehry liczący ok. 360 osób, który zdołał rozbroić ładunki wybuchowe założone przez polskich saperów w tunelach, a także przez kilka dni toczył walkę z polskimi żołnierzami. Bez komentarzy. Najbliżej prawdziwego przebiegu wydarzeń był ppłk dypl. Władysław Steblik (1898-1971), w 1939 r. członek sztabu Armii "Kraków", autor książki "Armia Kraków 1939" (1975), który miał okazję skorzystać z oficjalnych dokumentów wojskowych oraz ustnych relacji dowódcy 4. PSP ppłk. rez. Bronisława Warzyboka, jego adiutanta kpt. Mariana Podniesińskiego i oficera operacyjnego 21. DPG, mjr. dypl. rez. Witolda Wróblewskiego oraz zeznań naocznych świadków. Steblik doszedł do wniosku, że niemieccy dywersanci nie opanowali tunelu, ani nie udało im się usunąć założonych w nim ładunków wybuchowych, że było ich ok. 30 i nie wzięto do niewoli ani jednego polskiego żołnierza, a jedynie aresztowano w Mostach robotników, którzy czekali na pociąg do Trzyńca. Jego ustalenia są prawidłowe. Dość wiarygodna wydaje się również relacja dywersanta Heinricha Knoppka, choć jest już znacznie przekoloryzowana. Obecnie Jablonkov to część Czech. W latach 2007-2013 jeden z tuneli został przebudowany i funkcjonuje do dzisiaj. Pamiątką po tym jest ciekawy kamień ukazujący obydwa tunele. Drugi tunel pozostał, ale się go nie używa. Od strony południowej umieszczono w nim aparaturę elektryczną. Na wjeździe do miejscowości znajduje się czechosłowacki bunkier (prawdopodobnie z 1938 r.), który przed wybuchem wojny też był zajęty przez Polaków. Jest odrestaurowany i udostępniony do zwiedzania. W Mostach jest jedno szczególne miejsce. Przy budynku starej szkoły umieszczono pomnik poświęcony pamięci tych mieszkańców, których pochłonęła II wojna światowa, a szczególnie obozy koncentracyjne. Gdy się dokładnie przyjrzycie, przeczytacie miejsca, gdzie zginęli: Gliwice, Mysłowice, Oświęcim, Cieszyn, Będzin, Sosnowiec, Łabędy, Dachau, Gross-Rosen... P.S. Swoją drogą ciekawe, kim była odważna telefonistka ze stacji kolejowej w Mostach, która odegrała w tym wydarzeniu tak znaczącą rolę. Pozostała bezimienna. A szkoda, bo musiała być bardzo odważną kobietą... Dariusz Pietrucha Śródtytuły pochodzą od redakcji. Przypisy 1 D. Pietrucha, "Gleiwitz - miejsce, gdzie dwukrotnie »umarła babcia«, czyli rzekoma operacja »Himmler«", [w:] "Odkrywca" nr 4/2013 2 1890-1966; dowodził wojskami niemieckimi w bitwie pod Węgierską Górką, tłumiąc opór załóg polskich fortyfikacji; oficerem Ia tej dywizji był płk Paul Reichelt. 3 1897-1955; austriacki wojskowy, uczestnik I wojny światowej; członek antyhitlerowskiej opozycji, który uniknął aresztowania w 1944; w 1946 r. jako świadek zeznawał w Norymberdze; to właśnie on po wojnie twierdził, że Herzner był członkiem antyhitlerowskiej opozycji. 4 J. Roszkowski, "Wojna przed wojną" [w:] "Polityka" 2009 5 Ze składu 1. kompanii 21. brygady saperskiej stacjonującej w Skoczowie. 6 J. Roszkowski, tamże 7 1895-1961; podczas I wojny światowej walczył w Legionach Polskich; podczas kampanii wrześniowej dostał się do niemieckiej niewoli. 8 Josef Kowolik, członek grupy Herznera podawał w swoim raporcie, że 26.08 na rozkaz Herznera opuścił stację w Mostach i jadąc samym parowozem w towarzystwie dwóch polskich kolejarzy ruszył w stronę Czadcy. Przejeżdżając przez płn. wejście do tunelu został ostrzelany przez polskiego policjanta kolejowego. Podczas jazdy przez tunel udało mu się za pomocą żelaznego haka wyrwać przewody z sześciu komór minerskich. Po poł. stronie został ostrzelany przez polskich żołnierzy, jednego z nich miał zabić. Jego relacja nie pokrywa się z raportami polskich wojskowych. 9 Chodzi o Josefa Kowolika, członka grupy Herznera. Literatura: 1. T. Chinciński, "Forpoczta Hitlera. Niemiecka dywersja w Polsce w 1939 roku", Gdańsk-Warszawa 2010 2. A. Szefer, "Prywatna wojna lejtnanta Alberta Herznera", Śląski Instytut Naukowy, Katowice 1987 3. W. Steblik, "Armia Kraków 1939", Warszawa 1975