W większości miast akcja ograniczyła się do założenia biało-czerwonych wstążek na anteny samochodów. W kilku taksówkarze przejechali przez centra i przekazali władzom petycje do rządu. - To jest sprawa między ministrem finansów a taksówkarzami. Ministerstwo nieco uelastyczniło swe początkowe stanowisko, ale, jak widać, to taksówkarzy nie zadowala. Jednak problem powinien być rozwiązany w jakimś uzgodnieniu - skomentował protest marszałek Sejmu Marek Borowski, który dzisiaj gościł w Bydgoszczy. W woj. kujawsko-pomorskim w proteście uczestniczyło kilkuset taksówkarzy. W południe kolumny samochodów oznakowanych biało-czerwonymi wstążeczkami przejechały pod siedzibę Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy i przez centrum Torunia, paraliżując na kilkadziesiąt minut ruch w centrach obu miast. - Szacujemy że przymus wprowadzenia kas pozbawi pracy w całym kraju nawet 40 tys. osób. Jeśli usiądziemy do rozsądnych rozmów, to na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie - przede wszystkim nie prowadzące do większego bezrobocia - powiedział Tadeusz Tomaszewski ze Związku Przewoźników "Transportowiec", który protestował w Toruniu. Ulicami Gdańska w akcji protestacyjnej - według szacunków policji - przejechało ok. 500 taksówek. Kierowcy zebrali się na pasie startowym dawnego lotniska na gdańskiej Zaspie i centralnymi arteriami miasta przejechali pod urząd wojewódzki. Taksówkarze wywiesili też transparent "Dla nas podatki, kasy, kłopoty, a dla ministrów drogie peugeoty". Delegacja protestujących wręczyła wicewojewodzie pomorskiemu petycję, adresowaną do premiera. Wprowadzenie kas fiskalnych, jest dla taksówkarzy dodatkowym obciążeniem - ok. 4 tys. zł - argumentował Kazimierz Sarnecki z jednej z korporacji taksówkowych. W Słupsku (Pomorskie) i Koszalinie (Zachodniopomorskie) korporacje taksówkarskie nie wyruszyły do miasta, aby protestować przeciwko wprowadzeniu kas fiskalnych. Taksówkarze nie wyjechali na ulice, bo na czas nie dotarły do nich formularze dotyczące protestu. - Przesyłki dotarły do nas w piątek po południu. Nie mogliśmy na czas powiadomić odpowiednich służb i policji. Solidaryzujemy się jednak z protestami, które odbywają się w innych miastach Polski - twierdzą taksówkarze. W Słupsku zarejestrowane są 544 taksówki, a w Koszalinie ponad 600. W Szczecinie w samo południe kilkadziesiąt taksówek wyruszyło spod pomnika Adama Mickiewicza pod oddalony o kilkaset metrów gmach Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Taksówki przejechały trasę z włączonymi klaksonami. W Lubuskiem nie zaplanowano blokad ulic ani pikiet i protest taksówkarzy przebiegał spokojnie. W Gorzowie taksówkarze nie włączyli się czynnie do ogólnopolskiej akcji. W Zielonej Górze taksówkarze zrzeszeni w kilku korporacjach na znak solidarności ze swoimi kolegami i na znak protestu przeciwko wprowadzeniu obowiązku kas fiskalnych na swoich samochodach zaczepili biało-czerwone wstążki, a za ich szybami umieścili plakaty z napisem "Nie - kasom fiskalnym!". Ponad stu białostockich taksówkarzy przejechało kolumną z miasteczka akademickiego pod urząd wojewódzki. Protest przebiegał spokojnie, większych problemów w ruchu w centrum Białegostoku nie było. Petycję do premiera w sprawie niewprowadzania kas fiskalnych demonstranci przekazali na ręce wojewody podlaskiego. Po wręczeniu petycji rozjechali się. Liderzy protestu twierdzą, że obowiązek wprowadzenia kas fiskalnych doprowadzi do rezygnacji z pracy części kierowców, których nie będzie na nie stać. To zwiększy bezrobocie w mieście. Taksówkarze przekonują, że ich taksometry doskonale spełnią taką rolę, po podłączeniu drukarki. W Białymstoku jest ok. 3 tys. taksówkarzy, z czego około dwóch tysięcy czynnych zawodowo. W Olsztynie przez kwadrans ruch w centrum miasta był poważnie utrudniony. Ok. 200 taksówkarzy z Warmii i Mazur protestowało jadąc kolumną i z włączonymi klaksonami. Taksówkarze spotkali się z wojewodą warmińsko-mazurskim Stanisławem Szatkowskim, któremu przekazali petycję skierowaną do ministra finansów z żądaniem wycofania decyzji o instalacji kas fiskalnych w taksówkach. Około 400 radomskich taksówkarzy na znak solidarności z protestującymi kolegami w Warszawie oflagowało samochody biało-czerwonymi wstążkami. Na taką formę protestu zdecydowało się dziewięć korporacji. - Uważamy, że kasy fiskalne są zbędne. Decyzja o wprowadzeniu kas przyniesie korzyść tylko ich producentom, a nas obciąży dodatkowymi kosztami - stwierdził Stanisław Piotrowski ze Zrzeszenia Transportu Prywatnego. W Kielcach ok. 200 taksówek przejechało przed południem obok Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego. Taksówkarze włączyli klaksony i oznakowali samochody biało-czerwonymi wstążkami. Przejazd nie spowodował utrudnień w ruchu. Ponad 30 wozów pojechało na protest do Warszawy. Zbierano podpisy domagając się uchylenia rozporządzenia o kasach fiskalnych. We Wrocławiu w proteście przeciwko konieczności montowania kas fiskalnych w samochodach wzięło udział 350 taksówkarzy. Protest nie spowodował utrudnień w ruchu, nad bezpieczeństwem czuwała policja. Kierowcy taksówek spotkali się na jednym z wrocławskich placów, po czym przejechali pod urząd wojewódzki. Pod urzędem samochody nie zatrzymywały się, jedynie delegacja kierowców przekazała wojewodzie petycję do premiera. W Częstochowie czynny udział w proteście wzięło ok. 500 taksówkarzy, tj. połowa z jeżdżących w ramach stowarzyszeń i firm taksówkowych. Formę protestu uzgodniono z policją i władzami miasta - oflagowane taksówki stanęły na głównej ulicy Częstochowy, ale na jej środkowym pasie, przeznaczonym dla pieszych. Protest nie wywołał więc zakłóceń w ruchu. Protest taksówkarzy w Katowicach przebiegał w cieniu protestu kilkuset hutników, którzy od rana pikietowali siedzibę Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w obronie bankrutującej Huty "Jedność" w Siemianowicach Śląskich. W trakcie pikiety hutników przez kilkanaście minut wokół urzędu przy akompaniamencie klaksonów jeździło ok. 200 taksówek. Protestujący złożyli petycję na ręce wicewojewody śląskiego. Domagają się w niej zwolnienia z obowiązku montowania w taksówkach kas fiskalnych. Protestujący taksówkarze w południe zebrali się na parkingu przy lotnisku katowickiego aeroklubu. Stamtąd przejechali przed niedaleką siedzibę urzędu. Protest nie spowodował utrudnień w ruchu ulicznym. Z Łodzi delegacja kilkunastu taksówkarzy z największych łódzkich firm wyjechała na ogólnopolski protest do stolicy. W Łodzi nie planowano czynnego protestu, jednak spontanicznie ponad 30 taksówkarzy z włączonymi klaksonami przejechało przed południem ulicą Piotrkowską przed urzędem miasta. Większość łódzkich taksówkarzy na znak protestu wywiesiło na bocznych szybach samochodów kartki z hasłem - "NIE dla obowiązku instalowania kas fiskalnych w taksówkach". Krakowscy taksówkarze przez godzinę protestowali jeżdżąc wokół centrum miasta. W demonstracji uczestniczyło kilkadziesiąt samochodów. Spowodowało to poważne utrudnienia w ruchu samochodowym w tej części Krakowa. Protest rozpoczął się w południe. Na obwodnicę wokół Plant wyjechały samochody wszystkich korporacji taksówkarskich, do anten miały przyczepione białe i czerwone wstążki. Ich pojawienie się spowodowało korki na obwodnicy oraz ulicach dojazdowych. Pojazdy poruszały się z minimalną prędkością. Według krakowskiej "drogówki", protest przebiegł spokojnie. W Przemyślu w proteście przeciwko obowiązkowi instalowania kas fiskalnych protestowało kilkudziesięciu taksówkarzy. Przejechali oni głównymi ulicami miasta, mając na antenach biało-czerwone chorągiewki. Nie używali klaksonów i nie doprowadzili do poważniejszych utrudnień w ruchu, którym policja nie musiała kierować. W Lublinie taksówki jeździły normalnie. - Też jesteśmy przeciwko kasom fiskalnym, ale pracujemy normalnie. Protest popieramy przez przywiązanie do anten biało-czerwonych wstążeczek i umieszczenie w taksówkach informacji o proteście - powiedziała dyspozytorka jednej z lubelskich korporacji taksówkarskich. Jednak na ulicach nie było wiele tak oznakowanych taksówek.