W odpowiedzi na tak postawioną generał stwierdził, że aż tak dramatycznie nie przedstawiałby tego problemu. "To ryzyko zawsze wkalkulowane jest w pracę strażaka. Ratowanie ludzkiego życia jest celem nadrzędnym" - zaznaczył. Zdaniem rozmówcy "Polski", taka ilość wody, jaka wlała się do polskich rzek w ciągu kilku dni, nie miała precedensu w naszej historii. "Ratowanie ludzkiego życia to cel nadrzędny" Nawiązując do opinii dziennika, że brawura i bohaterstwo strażaków wynikają niejako z zaniedbań innych, z braku nowoczesnej ochrony przeciwpowodziowej, planów, które pozostały na papierze oraz papierów, którymi przerzucają się urzędnicy i politycy, gen. Skulich odparł: "Skuteczna ochrona przed takimi katastrofami to efekt dobrej pracy zespołowej. My jesteśmy strażakami i mamy ratować życie, a nie oceniać pracę innych instytucji. Choć niewątpliwie działalność każdej z nich, dla poprawy bezpieczeństwa, powinna zostać zweryfikowana". "Mielibyśmy jeszcze gorszy koszmar" Rozmówca dziennika, pytany o to, czy nie ma pretensji do władz samorządowych o to, że nie uporządkowały choćby budowania na terenach zalewowych, stwierdził, że z podobną skalą kataklizmu do tej pory nigdy w kraju nie mieliśmy do czynienia, a co więcej "w jednym z punktów pomiarowych, koło Bielska-Białej, zanotowano opady deszczu rzędu 290 cm na metr kwadratowy. To prawie trzy metry wody! Coś takiego chyba nikomu się nawet nie śniło. Ja wiem, że wiele rzeczy można było zrobić lepiej, ale na takie analizy jeszcze przyjdzie czas. Zdaniem gen. Skulicha wprowadzenie w kraju stanu klęski żywiołowej niewiele by zmieniło, a dokładniej "Żadna okoliczność czy korzyść wynikająca ze skorzystania z tej możliwości nie miałaby związku z rzeczywistą działalnością służb podczas powodzi". Nawet w przypadku ewakuacji, która (w przypadku ogłoszenia klęski - przyp. red. ) byłaby przymusowa. "Mielibyśmy wyciągać ich siłą z domów, bić się z nimi i szarpać? Wołać na pomoc wojsko z karabinami? Mielibyśmy jeszcze gorszy koszmar" - twierdzi w rozmowie z gazetą gen Skulich.