Za to tajemnicze zniknięcie odpowiada przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun, który firmował wówczas projekt. Ale Braun do winy się nie poczuwa, bo jak twierdzi nie zwrócił uwagi na drobną różnicę w tekście, podsuniętym przez ekspertów. Różnica w tekście może jest i drobna, ale kryją się za nią wielkie pieniądze i niebagatelna władza. Kupnem "Dwójki" zainteresowani byli na pewno dwaj główni rywale na rynku mediów elektronicznych: Agora i koteria powiązanych z SLD decydentów, którzy na dobre zawładnęli już państwową telewizją i radiem. - Pomysł sprywatyzowania jednego z programów TVP nie jest nowy. Pojawił się już w 1990 roku i jak się okazuje nie jest to pomysł zły. Gigantyczna TVP nie radzi sobie bowiem z utrzymaniem 4 kanałów, a jako podmiot zbyt potężny i kiepsko zarządzany dławi komercyjną konkurencję i psuje rynek. Poza tym TVP nie jest politycznie bezstronna. Stała się narzędziem w rękach SLD. (...)Trzeba odebrać telewizję publiczną z rąk koterii, w którą ona wpadła i zabezpieczyć przed wpadnięciem w ręce nowej koterii - mówi poseł PO Jan Maria Rokita. Eksperci z BCC przypominają jednak, że wszyscy Polacy płacili na telewizję państwową abonament, a sprzedanie "Dwójki" właśnie teraz byłoby raczej zawłaszczeniem jej przez rządzących. Czas skandalu wokół ustawy nie nastraja optymistycznie i natychmiast pojawiłyby się pytania, czy jest to prywatyzacja, uwłaszczenie, czy zawłaszczenie - mówi Tomasz Uchmann z BCC. Eksperci mówią, że naprawdę uczciwa prywatyzacja będzie możliwa prawdopodobnie po wejściu Polski do UE, bo wówczas w taką transakcję będą mogły zainwestować podmioty zza granicy, bezstronne, bo niezainteresowane popieraniem jakiejkolwiek koterii politycznej w Polsce. O sporze wokół prywatyzacji programu II TVP posłuchaj w relacji reporterki RMF Barbary Górskiej: