Ubodzy Rycerze Chrystusa Początki zakonu sięgają 1119 roku, kiedy rycerz Hugon de Payens z towarzyszami, szukając sposobu na wzmocnienie pozycji chrześcijan w Jerozolimie, zdobytej przez krzyżowców w czasie pierwszej krucjaty (1096-1099), postanowili zorganizować się w celu skuteczniejszej obrony kontrolowanych szlaków i pielgrzymów zmierzających do Ziemi Świętej. Początkowo mnichów-rycerzy było tylko dziewięciu, ale ascetyczny tryb życia, surowe zasady obejmujące śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, w połączeniu z dużą zdolnością bojową i ideą poświęcenia życia w obronie odbitego przez krzyżowców Grobu Pańskiego, szybko przekonały do nich króla jerozolimskiego Baldwina II. Od siedziby zakonu, nadanej przez Baldwina w pobliżu Świątyni Salomona, zakonników zaczęto nazywać templariuszami (łac. templum - świątynia), choć oni woleli nazwę Ubogich Rycerzy Chrystusa. Po dziewięciu latach działalności, templariuszy wspomógł jeden z największych autorytetów owych czasów, św. Bernard z Clairvaux, dzięki czemu na synodzie w Troyes zatwierdzono regułę nowego zakonu. Bracia zostali podzieleni na poszczególne grupy: rycerzy-mnichów, braci służebnych, kapelanów i służbę świecką. Otrzymali także swój biało-czarny sztandar bojowy i prawo do noszenia białych płaszczy, w latach późniejszych wzbogaconych o naszyty na nich czerwony krzyż oktagonalny, zarezerwowane tylko dla mnichów-wojowników. Rozpoznawalnym znakiem templariuszy stały się także umieszczane na pieczęciach kopuła Świątyni, związanej z jerozolimską siedzibą zakonu, i wizerunek dwóch rycerzy na jednym wierzchowcu, mający podkreślać ubóstwo i wspólnotę Rycerzy Chrystusa. Później, w okresie rozpętanej przez francuskiego króla Filipa Pięknego nagonki na zakonników, symbol ten stał się jednym z powodów oskarżania templariuszy o sodomię i niemoralne praktyki braci. Poddani bezpośredniej władzy papieża templariusze, oprócz kontrolowania szlaków pielgrzymkowych, wkrótce zaczęli także zajmować się uprawą ziemi i hodowlą bydła. Im bowiem bardziej zakon się rozrastał (zakładając prowincje także poza granicami Ziemi Świętej), tym większych środków finansowych potrzebował, by skutecznie funkcjonować. Templariusze już wkrótce posiadali patronaty nad licznymi kościołami, uzyskali prawo do pobierania opłat celnych, organizowali zbiórki funduszy na kolejne wyprawy krzyżowe i wsparcie krzyżowców przebywających już w Ziemi Świętej. Rozbudowywali także flotę, dzięki czemu mogli nie tylko przewozić do Jerozolimy pielgrzymów, ale także zająć się transportem towarów z Lewantu. Jak chce część badaczy, dzięki uzyskanemu kapitałowi i coraz liczniejszym komandoriom na terenie Europy, mogli też zacząć pełnić rolę ówczesnych banków. Udzielali na przykład pożyczek, prowadzili też jedne z pierwszych w Europie transakcji bezgotówkowych (!) - pokwitowaną wpłatę w jednej z siedzib zakonu można było, na weksel, odebrać w innej komandorii, dzięki czemu podczas podróży unikało się ryzykownego przewożenia dużych - i nieporęcznych - sum przy sobie. Coraz mocniejsza pozycja zakonu i domniemane bogactwa, zwracały na zakon uwagę władców świeckich. Jednym z nich był król francuski Filip IV Piękny. Prowadząc liczne, wykańczające królewski skarbiec wojny, już na początku XIV wieku szukał on pieniędzy na pokrycie długów, konfiskując majątki bankierów lombardzkich i Żydów, zamieniając obowiązki lenne na świadczenia w pieniądzu i nakładając specjalny podatek na duchownych. Piękny był władcą, który nie cofał się przed niczym. Kiedy umarł skłócony z nim papież Bonifacy VII, Filip był nawet w stanie... wykopać jego zwłoki i pośmiertnie spalić Bonifacego na stosie, jako heretyka. Gdy więc znów jego skarbiec zaświecił pustkami, swoje zainteresowanie zwrócił w stronę templariuszy (główna europejska komandoria zakonu mieściła się w Paryżu). Czas zakonu był już policzony. Templariusze zostali oskarżeni o rozpustę, tajne obrzędy, bałwochwalstwo i herezję (część zarzutów mogła zresztą nie być bezpodstawna, o czym ciekawie pisze Annaud de la Croix w "Templariuszach. W sercu wypraw krzyżowych"). Do wielkiego aresztowania wszystkich francuskich braci doszło 13 października, w piątek (prawdopodobnie od tego czasu "feralny"), a władzom świeckim sekundowała w akcji Inkwizycja, której udział wymusił na Klemensie V król francuski. Aresztowanych poddano torturom i ciężkim przesłuchaniom. Choć zmanipulowany, proces przeciągnął się na wiele lat. Jednak w 1314 roku Filip dopiął swego - zakonnicy zostali potępieni, wielkiego mistrza Jakuba de Molay i ponad pięćdziesięciu najbliższych współpracowników skazano na stos, majątek zakonu skonfiskowano, a dobra w komandoriach przejęli joannici. Wszelako król krótko cieszył się zdobyczą. Z dwóch powodów. Po pierwsze, legendarne już wtedy skarby templariuszy okazały się zaskakująco nieliczne - czyżby zakonnicy zdążyli je gdzieś ukryć? Po drugie, dla Filipa ważniejsze - pół roku po wykonaniu wyroku władca niespodziewanie zmarł, w wyniku wypadku na polowaniu... Czyżby w ten sposób zadziałała klątwa, którą de Molay obrzucił ponoć ze stosu swoich oprawców... Zanim jednak doszło do likwidacji zgromadzenia, rozrastający się zakon trafił także na ziemi polskie.