- Zdziwiła mnie duża ilość elementów metalowych - przyznał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prokurator referent śledztwa smoleńskiego ppłk Karol Kopczyk. - Będą badane, czy pochodzą z samolotu, czy są skąd indziej. Jest duża liczba fragmentów lakieru koloru białego i mniej koloru czerwonego - dodał. Z relacji naocznych świadków wynika, że wcześniej nic w brzozę wbite nie było. Zdjęcie drzewa "bez odłamków" 13 kwietnia 2010 r. wykonał i zamieścił w sieci dziennikarz i fotograf Jan Gruszyński. Zamieszczono je na stronie naukowców, którzy przygotowali w ubiegłym roku Konferencję Smoleńską. Fotografię bez części samolotu zrobiono także dziesięć dni później - 23 kwietnia 2010 r. Wówczas na miejscu katastrofy przebywała ekipa śląskich notariuszy oraz trzy osoby z katowickiego IPN. - Przygotowując się do prelekcji dla młodzieży o zbrodni katyńskiej, a przy okazji o wyjazdach na miejsce tragedii, robiłem zestawienie zdjęć z dwóch wyjazdów (najpierw był w Smoleńsku właśnie 23 kwietnia, kolejny raz we wrześniu 2010 r. - red.). Zauważyłem, że wbity w brzozę kawał blachy nie znajdował się w tym miejscu 13 dni po katastrofie - opowiadał w grudniu 2010 r. w rozmowie z dziennikiem "Rzeczpospolita" prokurator Andrzej Majcher, szef biura lustracyjnego w katowickim IPN i organizator wyjazdów do Katynia. "Najprawdopodobniej został później przez kogoś zainstalowany" - twierdzi. "Pokazywałem to uczestnikom wyjazdów. Byliśmy tym poruszeni, ale nikt nie miał wątpliwości. To samo drzewo, to samo ujęcie" - dodaje.