We wtorek premier ogłosił, że b. dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Jacek Cichocki będzie odpowiadał za służby specjalne w kancelarii premiera. Tusk ogłosił też, że Andrzej Ananicz, szef Agencji Wywiadu w rządzie Marka Belki, ponownie obejmie tę funkcję, w miejsce gen. Zbigniewa Nowka. , członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, pytany o te nominacje powiedział, że powołanie Cichockiego to "eksperyment na skalę światową, czego należy rządowi pogratulować". - Premierowi w sferze bezpieczeństwa będzie doradzała osoba, która nie posiada żadnych doświadczeń w zakresie pracy wywiadowczej, kontrwywiadowczej lub policyjnej - dodał. - Rozwiązanie zaproponowane przez pana premiera będzie zapewne szeroko komentowane w narodowej społeczności wywiadowczej jako przejaw realizowania w naszym kraju tzw. białego wywiadu i być może - to byłoby rzeczywiście wyczynem nie lada - uruchomienia tzw. białego kontrwywiadu. Przy czym do prowadzenia tego rodzaju działań należy się oczywiście przygotować, dlatego też zapewne w najbliższych miesiącach, może przez rok, może dwa lata, pan minister będzie raczej ministrem milkliwym - dodał Miodowicz. Odnosząc się do nominacji dla Ananicza i odwołania gen. Nowka, poseł PO ocenił, że najwidoczniej premier utracił zaufanie do Nowka, a funkcję powierzył osobie, do której żywi zaufanie. Ananicza określił mianem "wybitnego urzędnika premiera Belki, wcześniej związanego z Lechem Wałęsą". - Pan Ananicz jest zrównoważoną osobowością i jest człowiekiem, który przez kilkanaście miesięcy zapoznawał się już z działalnością par excellence wywiadowczą. Oczywiście pan premier powinien dysponować na stanowisku szefa wywiadu osobą, do której ma zaufanie. O ile oczywiście wywiad jest strukturą funkcjonującą. Zakładam, że tak - wtedy to zaufanie ma znaczenie - mówił Miodowicz.