"Powiem to wprost, po raz pierwszy publicznie - na początku przyszłego roku, kiedy zostaną ogłoszone wybory prezydenckie, chcę w nich kandydować. Chcę się u was ubiegać o tę pracę. Pokornie proszę, żebyście powierzyli mi funkcję stróża naszej narodowej wspólnoty" - powiedział Hołownia w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim podczas spotkania pod hasłem "Dlaczego i po co?". Zebrani zareagowali na te słowa burzą braw. Jak podkreślił Hołownia, Gdańsk jest bardzo dobrym miejscem, gdzie można zaczynać nową rzeczywistość. "W tym miejscu zacząć ją trzeba. Dobrze pamiętam, co działo się tutaj prawie rok temu. Kiedy we mnie, ale myślę też i tysiącach Polaków, coś pękło, kiedy widzieliśmy jak na scenie największej, najwspanialszej fabryki dobra w tym kraju Polak zabija Polaka (prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza). To coś, co wtedy pękło, zaczęło pękać we mnie wcześniej, bo widziałem to przecież w moim ukochanym kraju już po Smoleńsku, po tym, co zaczęło się z nami dziać po tej strasznej katastrofie" - mówił dziennikarz. "Dlaczego Teatr Szekspirowski? Jest znakomitym miejscem, żeby zakończyć hamletyzowanie: 'być albo nie być?', 'kandyduję czy nie kandyduję?'" - wytłumaczył. Zadeklarował, że chce Polski, w której każdy akt prawny jest oglądany pod kątem skutku dla klimatu, dla powietrza i dla wody. "Chcę Polski rozmawiającej, w której atrybutem przywódców jest nie mównica, a stół" - podkreślił Hołownia. "Chcę Polski, gdzie wszyscy przestrzegamy reguł, gdzie nawet prezydentowi nie wolno chodzić na skróty przez trawnik" - przekonywał Hołownia. "Przyjazny rozdział" Kościoła od państwa Według niego, trzeba dziś przeprowadzić "przyjazny rozdział Kościoła od państwa", dla dobra Polski i Kościoła". Podkreślił, że mówi to jako katolik. Argumentował też, że sytuacji w państwie nie będzie w stanie uzdrowić nikt, kto wywodzi się z partii. "System się zawiesił, żeby się odwiesił, musimy w maju 2020 zamontować w nim niepartyjny bezpiecznik" - oświadczył. "Musimy mieć arbitra, który nie będzie grał z jedną z drużyn, podpisuje jej wszystko jak leci, albo pchał długi kij w szprychy. Który z różnych partii, z różnych drużyn wyłapie tych, którzy naprawdę myślą w nowy sposób, chcą zmiany. Przecież oni tam są, ja ich znam osobiście" - mówił Hołownia. Jego zdaniem, prezydent w polskiej konstytucji nie jest "żadnym 'stróżem żyrandola', nie jest Sejmem, nie jest rządem". "Nie może obiecać gruszek na wierzbie, a późnej zakładać ich hodowlę. Ale ma całe mnóstwo ustrojowych narzędzi do tego, by zrobić swoją najważniejszą robotę: być gwarantem tego, że zmieści się w tym kraju i wyborca PiS, PO, PSL, Konfederacji, Lewicy i innych partii" - przekonywał. "Nie będą mnie wspierać partyjne przelewy" Hołownia zapewnił, że nie będą go wspierać "partyjne przelewy, struktury, wielki biznes". "Nie potrzebuję ich, bo mam was. Przez najbliższe pół roku chcę opowiedzieć o Polsce moich marzeń, o takiej, która jest w naszym zasięgu. O Polsce solidarnej, o Polsce zdrowiejącego środowiska, Polsce samorządnej i obywatelskiej. Pokażę wam pomysł na to, jak sprawić by prezydent był nie testerem, a stróżem praworządności. Głosem pomagającym Polakom czuć się bezpiecznie w coraz bardziej skomplikowanym świecie. Nie nadętym, ale poważanym graczem przy międzynarodowym stole" - dodał dziennikarz. Zobacz też: Skąd Hołownia weźmie pieniądze na kampanię? Po swoim przemówieniu kilka pytań Hołowni zadała też dziennikarka jednej ze stacji radiowych. Padło m.in. pytanie o źródła finansowania kampanii wyborczej. "Tu nie ma żadnego wielkiego biznesu, Leszka Czarneckiego, Jerzego Staraka, jezuitów. Liczę na datki osób fizycznych. Teraz przed kampanią finansuję to ze swoich środków" - wyjaśnił. "My naprawdę idziemy wygrać te wybory. Przekonać tych kilka milionów Polaków - przecież to jest nasza narodowa specjalność - że niemożliwe jest możliwe. Że prezydent może być prezydentem wszystkich Polaków, a nie tylko wyborców swojej partii. Że jedynym szefem prezydenta może i powinien być nie przewodniczący, czy prezes, ale naród: - wy, my" - mówił.