Sejm w sobotę rano, po całonocnych głosowaniach, uchwalił trzy ustawy tzw. tarczy antykryzysowej, które mają wesprzeć służbę zdrowia w zwalczaniu epidemii koronawirusa, a także zniwelować negatywne skutki tej epidemii dla polskiej gospodarki. Wśród przyjętych poprawek do specustawy znalazła się zaproponowana przez PiS zmiana Kodeksu wyborczego, umożliwiająca głosowanie korespondencyjne osobom na kwarantannie i ponad 60-letnim. "Możliwość powinni mieć wszyscy" Do przyjęcia poprawek nowelizujących Kodeks wyborczy krytycznie odniósł się w TVN24 Szymon Hołownia. "Nie jestem w stanie zrozumieć opowieści o tym, że to niby nic nieznaczące zmiany, że to zmiany, które mają zachęcić Polaków do głosowania, umożliwić Polakom głosowanie" - mówił kandydat na prezydenta. Podkreślił, że jeśli rządzący rzeczywiście chcą włączać i zachęcać Polaków do głosowania, to możliwość głosowania korespondencyjnego powinna dotyczyć wszystkich, a nie tylko wybranych. "Ustalili sobie takie kryterium wiekowe, bo im wyszło z badań, kto będzie głosował na Andrzeja Dudę w większości i to jest ten podstawowy powód" - ocenił. "Igrają z ludzkim życiem" Zdaniem Hołowni, rządzący chcąc doprowadzić do przeprowadzenia wyborów prezydenckich 10 maja, "igrają z ludzkim życiem". "Jeżeli choć jedna osoba po pójściu na te wybory, rozchoruje się, jeżeli choć jeden członek komisji wyborczej rozchoruje się albo, nie daj Boże, umrze, to pójdzie na sumienia ich wszystkich" - mówił. Zdaniem Hołowni, nocne zmiany Kodeksu wyborczego to "pełzający zamach stanu". "To jeden z elementów, które mają doprowadzić do tego, że Rzeczpospolita Polska stanie się de facto prywatnym państwem elektoratu PiS i urzędników partyjnych PiS" - ocenił. "Nie rozumiem, gdzie są podstawowe wartości, czy naprawdę prezydent Duda zamierza być człowiekiem, który do końca życia będzie pamiętany jako ten, który wygrał w nieuczciwych wyborach? Że będzie prezydentem z kwarantanny? Że będzie prezydentem, który utrzymał władzę po trupach? Że chciał robić w środku epidemii wybory?" - mówił Hołownia, dodając, że jeżeli Andrzej Duda jest dobrym kandydatem, to wygra wybory także w innym terminie, w równym wyścigu. "Mieszanie Kościoła do polityki, a polityki do Kościoła" Hołownia krytykował też prezydenta za czwartkowy wyjazd do Częstochowy, kiedy większość Polaków nie jest w stanie realizować swoich praktyk religijnych, bo karnie przestrzega nałożonych przez rząd obostrzeń. "To znowu mieszanie Kościoła do polityki, a polityki do Kościoła. Jeżeli pan prezydent ma potrzebę modlitwy za naród, to powinien tak jak my wszyscy dzisiaj modlić się w domu, przed ikoną, przy zapalonej świecy, przy Piśmie Świętym, bo dzisiaj wszyscy katolicy w Polsce nie mogą realizować swoich praktyk religijnych. Dlaczego on ma móc?" - wskazywał Hołownia. Ocenił też, że Andrzej Duda naraża także zdrowie i życie swoich współpracowników. "Oni nie znają miary w swoim obrzydliwym przywiązaniu za wszelką cenę do utrzymania władzy. Oni będą ją próbowali po trupach, oni będą ją próbowali utrzymać po trupie Kościoła, który wciągnęli w swoje gry. Oni wszystko zrobią, bo wiedzą, że na jesieni rzeczywistość w Polsce będzie wyglądała inaczej" - podkreślił. "Państwo z dykty" Kandydat na prezydenta ocenił też, że epidemia koronawirusa podważyła "mit państwa mlekiem i miodem płynącego, w którym można rozdawać kasę na prawo i lewo nie patrząc na nic, państwa, które uczy inne narody jeść nożem i widelcem". "Nagle okazało się, że to jest państwo ze zszywek i kartonu, państwo z dykty, które nie jest w stanie wysyłanym na pierwszą linię frontu lekarzom i pielęgniarkom środków ochrony osobistej" - wskazywał Hołownia. Dodał, że nie wierzy w to, że rząd był przygotowany na epidemię.