W piątek (29 maja) przypada Dzień Weterana Działań poza Granicami Państwa. Z tej okazji Hołownia złożył wieniec przed Pomnikiem Żołnierzy Poległych w Misjach i Operacjach Wojskowych poza Granicami Państwa w Warszawie, następnie upomniał się o prawa uczestników misji zagranicznych. Przypomniał, że polscy żołnierze uczestniczą w misjach zagranicznych od 1953 roku. "Nasz kraj był zapraszany do misji wojskowych współorganizowanych przez ONZ, OBWE, UE i NATO. Siły zbrojne RP uczestniczyły w misjach koalicyjnych w Etiopii, Arabii Saudyjskiej, w misjach NATO w Iraku i Afganistanie. Polscy żołnierze byli w Korei, w Wietnamie, Laosie, Kambodży, Syrii, Iranie, Libanie, Gruzji, Kosowie, Łotwie, Rumunii, Bułgarii, Katarze i Kuwejcie" - wyliczał Hołownia. Skomplikowana procedura Dodał, że zgodnie z szacunkami resortu obrony narodowej, łącznie w misjach pokojowych i stabilizacyjnych wzięło udział 114 tys. polskich żołnierzy i funkcjonariuszy. Zwrócił jednak też uwagę, tylko 20 proc. z nich ma status weterana. Hołownia ocenił, iż dzieje się tak z powodu skomplikowanej procedury przyznawania tego statusu. "Wszyscy uczestnicy misji, którzy chcieliby ten status weterana uzyskać, są zobowiązani do wystąpienia o niego. Nie dostają go z automatu (...), tylko muszą zgromadzić dokumentację - zaświadczenie od dowódcy, jeżeli doszło do uszczerbku na zdrowiu, zaświadczenia o stanie zdrowia, o przebiegu służby" - wskazywał kandydat na prezydenta, zaznaczając że wszystkie te informacje posiada MON. Zdaniem publicysty osoby takie powinny otrzymywać status weterana już z uwagi na sam udział w misjach poza granicami Polski. Krytyka rządów PiS Kandydat niezależny na prezydenta krytykował też stan armii pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. W jego ocenie pięć lat władzy PiS to okres "zaniedbań, błędnych kombinacji i burzenia". "Ten okres się musi skończyć, musi być wreszcie tak, że zwierzchnictwo prezydenta nad siłami zbrojnymi będzie realnym zwierzchnictwem, a nie realizacją interesu politycznego tej czy innej partii politycznej" - zaznaczył. Doradca Hołowni ds. bezpieczeństwa, były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. Mirosław Różański zarzucił dwóm ostatnim szefom MON: Antoniemu Macierewiczowi i Mariuszowi Błaszczakowi zaniechania w obszarze wojska. Pierwszemu z nich wytknął m.in. "czystki kadrowe", zatrzymanie procesu modernizacji sił zbrojnych oraz wykorzystanie katastrofy smoleńskiej do celów politycznych. Ministra Błaszczaka skrytykował za kontynuację polityki podziału w siłach zbrojnych - na tych "lepszych", czyli Wojska Obrony Terytorialnej i tych "niezauważanych", czyli wojska operacyjne. "Minister Błaszczak jest tym, który preferuje populizm zamiast budowania zdolności obronnych" - stwierdził gen. Różański. Kolejne zarzuty, które sformułował, dotyczyły upadku szkolnictwa wojskowego oraz degradacji polskiego przemysłu obronnego i sprzętu wojskowego. "Spadają samoloty, giną ludzie, czołgi stoją w pokrzywach, marynarka wojenna wycofuje kolejne okręty. To wszystko się dzieje za akceptacją zwierzchnika sił zbrojnych" - powiedział Różański.