Publicysta wyjaśnia, że zdecydował się kandydować na najwyższy urząd w państwie, bo "trzeba było to zrobić". "Wieloletnie obserwacje przekonały mnie, że sytuacja podziału politycznego, która zatruwa nas coraz bardziej i czyni nasze życie i państwo coraz bardziej dysfunkcjonalnym, domaga się zmian. Do zmiany nie doprowadzi żaden funkcjonariusz czy działacz partyjny" - przekonuje. Pytany, kto sfinansuje jego kampanię, Hołownia odparł, że "ci, którzy uwierzyli w ten projekt, zobaczyli w tym rzeczywistą zmianę, że coś się może w takiej płaszczyźnie, która do tej pory wydawała im się zabetonowana, wydarzyć". "Nie ma za tym żadnego wielkiego kapitału, nie ma za tym żadnej energii partyjnej. To nie jest ukryty plan Donalda Tuska, polskich milionerów albo jeszcze jakieś inne" - dodał. Wskazał, że z Tuskiem rozmawiał ostatnio "chyba w 2014 roku". Pytany, co powiedziałby prezydentowi Andrzejowi Dudzie w sprawie ustaw sądowych, Hołownia odparł, że "cały ten system prowadzenia sporu wokół reformy przypomina postępowanie gospodarza domu, który w związku z tym, że są problemy innych lokatorów, zamówił bombardowanie, nalot dywanowy na budynek, chcąc go zniszczyć". "To jest remont przez wyburzanie. Były w Polsce problemy z sądami, z ich wydolnością, z tym czy innym sędzią, ale to są problemy, które rozwiązuje się skalpelem, a nie siekierą, doprowadzając do sytuacji, jaką mamy w tej chwili" - dodał. Jego zdaniem prezydent powinien zawetować ustawę. "Jako prezydent powinien stać na straży spoistości całego narodu, na straży państwa i myśleć kategoriami państwa, a nie swojej partii politycznej" - dodał.