Frans Timmermans nie przyjął nowych, kompromisowych propozycji polskiego rządu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Obstawał przy swoich rozwiązaniach. Dla niego to kwestia zasad. Opinia ws. Polski będzie krytyczna. Nie rozpoczyna wprawdzie drugiego etapu procedury w sprawie praworządności w Polsce, ale ją znacznie przybliża. Kto na tym straci? Obie strony - bo nie są zdolne do kompromisu i nie mają do siebie zaufania. Wyraźnie ustępstwa ze strony polskiego rządu były jednak zbyt małe. Kompromisu ze strony Fransa Timmermansa zupełnie nie było. Warto jednak zauważyć, że na sporze z Polską straci również Bruksela. Część polityków KE zdaje sobie z tego sprawę. Komisja Europejska nie jest monolitem w sporze z Polską. Są wpływowi urzędnicy, którzy uważają, że Frans Timmermans niepotrzebnie wciągnął całą, wielką instytucję w sytuację, z której nie ma dobrego wyjścia. Niewzruszony obrońca praworządności? Wiceszef KE zajął pozycję niewzruszonego obrońcy praworządności - od którego wyroków - jakoby ma zależeć przyszłość demokracji w całej Europie. Ta pozycja wyklucza elastyczność w rozmowach z rządem. W obecnej sytuacji politycznej w Polsce - istnieje ryzyko, że jego ruchy takie jak ultimatum czy przedstawienie negatywnej opinii ws. Polski - będą raczej interpretowane jako wsparcie dla opozycji w Polsce. Jeden z unijnych urzędników przyznał w rozmowie ze mną, że sama instytucja niewiele może zrobić, by wymusić na rządzie zmianę decyzji w sprawie TK. Może jedynie - jak powiedział - "delikatnie wesprzeć opozycję". Frans Timmermans zaczyna tracić wiarygodność "bezstronnego rozjemcy", jakim zawsze powinna być Komisja Europejska. Jak się dowiedziałam, podczas wtorkowej rozmowy telefonicznej, polska premier zarzuciła mu, że jest jednostronny. "Co pan robi, żeby znaleźć kompromis z drugiej strony?" - miała pytać szefowa polskiego rządu. Czytaj dalej na blogu autorki na RMF24. Katarzyna Szymańska-Borginon Zobacz też: