O strajku w szeregach pocztowców mówi się od kilku tygodni. - 19 września mieliśmy manifestować pod Sejmem przeciwko zapisom ustawy o komercjalizacji Poczty, ale dziś nie ma już ani Sejmu, ani projektu ustawy, więc akcja została odwołana - mówi "Gazecie" jeden ze związkowców. Związkowcy skarżą się, że dyrekcja nadal nie spełniła jednego z podstawowych postulatów, o które walczyli w czasie ubiegłorocznego strajku - podwyżek. Rozmowy na ten temat mają się odbyć dziś w Warszawie. - Oczekujemy wzrostu płacy podstawowej o 100 zł dla 88 tys. najgorzej zarabiających pracowników od listonoszy po osoby sortujące listy - mówi Bogumił Nowicki, przewodniczący NSZZ "Solidarność" pracowników Poczty Polskiej. - Jeśli ten postulat zostanie bez odpowiedzi, 24 września rozpoczniemy strajk i tym razem obejmie on całą Polskę, a nie pojedyncze miasta - ostrzega. Związkowcy tłumaczą, że zgodnie z ustawą o strajku powinni poinformować pracodawcę pięć dni przed jego rozpoczęciem, ale zrobili to dużo wcześniej. - Zależy nam na tym, aby dyrekcja Poczty dokonała bilansu zysków i strat, zanim powie "nie" - podkreślają związkowcy, dodając, że o swoich planach poinformowali też Janusza Śniadka, przewodniczącego NSZZ "Solidarność", ministra transportu i budownictwa Jerzego Polaczka. - O groźbie strajku wie też premier Jarosław Kaczyński - dodają rozmówcy "Gazety Wyborczej".