PAP: Na Forum Ekonomicznym w Krynicy pani premier spotkała się z premierem Ukrainy. Wołodymyr Hrojsman mówił dużo o bezpieczeństwie energetycznym i o możliwej współpracy na tym polu. Czy w czasie rozmowy została poruszona kwestia wspólnych projektów gazowych i tego, jak one mogłyby wyglądać?Beata Szydło: - To była bardzo dobra rozmowa. Poruszyliśmy kwestie bezpieczeństwa, sytuacji na Ukrainie i wsparcia udzielanego jej przez Polskę na arenie Unii Europejskiej. My cały czas jesteśmy ambasadorem Ukrainy, choć nie wszystkie państwa członkowskie dostrzegają potrzebę, by Ukraina otrzymała wsparcie i nie znalazła się w rosyjskiej strefie wpływów. Rozmawialiśmy również o projektach infrastrukturalnych. Ze strony Ukrainy jest bardzo duże zainteresowanie wspólnymi projektami, a bezpieczeństwo energetyczne, gazowe jest dla nich priorytetem. Przypomnę, że na tym polu łączy nas problem rozbudowy gazociągu Nord Stream. Polska buduje koalicję państw, które sprzeciwiają się tej inwestycji, co jest również korzystne dla Ukrainy. Pan premier podniósł sprawę budowania wspólnego interkonektora, niewykluczone, że dojdziemy do realizacji takich celów. Jesteśmy bardzo otwarci, tym bardziej, że daje to naszym firmom szansę wejścia na rynek ukraiński, czym pan premier również był bardzo zainteresowany. Z Ukrainą łączy nas wiele, wciąż jednak kwestią, która dzieli, pozostaje sprawa zbrodni wołyńskiej. Ukraińscy politycy i intelektualiści ostatnio zaapelowali o ustanowienie przez Radę Najwyższą Ukrainy dni pamięci ofiar "polskich zbrodni". Ma to być odpowiedzią na uchwałę polskiego parlamentu. Jak mówić o tej trudnej historii, by relacje pozostały dobre, a pamięć ofiar została upamiętniona? - Nie mamy łatwej historii, ale powinniśmy dzisiaj szukać tych punktów, które nas łączą, a nie dzielą. Trudne sprawy trzeba wyjaśniać i opierać o prawdę. Rzeź wołyńska była faktem. Mam wrażenie - i wnoszę to także po rozmowie z panem premierem - że nie cała klasa polityczna na Ukrainie mówi tym samym głosem w tej sprawie próbując forsować uchwały budzące ogromne kontrowersje. Pan premier mówił mi, że będzie starał się nakłaniać polityków ukraińskich do tego, żeby powstrzymali się przed takimi działaniami, żeby szukali porozumienia. Z naszym zachodnim sąsiadem, z Niemcami również mamy trudną historię, a jednak udało nam się znaleźć płaszczyznę porozumienia. W tym przypadku także tak się stanie, jeżeli obie strony dołożą starań. Biorę za dobrą monetę deklarację premiera Hrojsmana o tym, że będzie starał się odwieść polityków ukraińskich, którzy mają takie zamysły, od podejmowania uchwał prowadzących do podziału. Zbliża się nieformalny szczyt UE w Bratysławie, na którym przywódcy 27 państw członkowskich podejmą dyskusję o przyszłości UE w obliczu Brexitu. Wiemy już, że obszarami, w których Wspólnota będzie chciała podejmować wspólne projekty, będą bezpieczeństwo i wzrost gospodarczy. Czy w ocenie pani premier to wystarczy, by odwrócić eurosceptyczne tendencje w Unii? - Niestety nie. Unia Europejska potrzebuje głębokich reform. Ci politycy europejscy, którzy uważają, że można przejść do porządku dziennego nad Brexitem wprowadzając jeden czy dwa projekty, które będą służyć jedynie powierzchownym zmianom, są politykami, którzy działają na szkodę Unii. Nie możemy powiedzieć sobie: "Nic szczególnego się nie stało". Jeżeli chcemy uratować Unię Europejską, musimy wprowadzić reformy, być odważni i nie bać się. Polska z propozycjami takich reform wystąpi. Jesteśmy zgodni w całej Grupie Wyszehradzkiej, że właśnie w ten sposób trzeba mówić o przyszłości Unii Europejskiej. Chcemy, by parlamenty narodowe miały silniejszą pozycję, by Komisja Europejska przestała uprawiać politykę, a zajęła się tym, co zapisano w traktatach. Trzeba przyjrzeć się funkcjonowaniu instytucji. Musimy oprzeć rozwój UE na projektach, które łączą, a nie dzielą Europę. Jeżeli w Unii Europejskiej przeważy pogląd, że może zostać tak, jak było do tej pory, to nie wróży to dobrej przyszłości dla UE. Czy to oznacza, że Polska będzie chciała zaproponować zmiany w traktatach unijnych? - Mówimy o konieczności reform, to jest przez nas przede wszystkim podnoszone, natomiast nie boimy się mówić także o tym, że trzeba przyjrzeć się konieczności zmiany traktatów. Taką debatę zaproponujemy. Wśród przywódców państw europejskich można wyróżnić trzy grupy. Pierwsza skupia tych, którzy absolutnie nie chcą żadnej zmiany i którzy do tej pory przyzwalali na to, by elity europejskie podzieliły UE na strefy wpływów służące realizacji ich własnych interesów. Druga grupa to państwa przyglądające się, wyczekujące, które nie są zdecydowane, w którą stronę pójść. Jest też grupa, która opowiada się za zmianami. Zmiany te mają doprowadzić do tego, że UE przetrwa i będzie silniejsza. Do tej grupy zalicza się Grupa Wyszehradzka. Proszę zwrócić uwagę, że w tej chwili do Polski zaczynają przyjeżdżać politycy europejscy i konsultować z nami to, co ma się wydarzyć w UE. To jest ten moment, w którym Europa Środkowa, w tym Polska, wreszcie może zacząć odgrywać w UE należną jej rolę. W przyszłym tygodniu do Warszawy przyjedzie przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. - Donald Tusk przyjeżdża do Warszawy w ramach konsultacji, które prowadzi z państwami UE przed szczytem w Bratysławie. Do niektórych państw dzwoni, do niektórych przyjeżdża. Dobrze, że przyjeżdża do Warszawy, bo Warszawa jest w tej chwili stolicą, w której dzieje się dużo ważnych rzeczy. Polska ma obecnie przewodnictwo w Grupie Wyszehradzkiej, prezentuje więc głos państw regionu. Zapytam Donalda Tuska, jaki on ma scenariusz szczytu w Bratysławie i co tam chce osiągnąć. Niestety zaczynają płynąć niepokojące informacje, z których wynika, że Bratysława ma być spotkaniem, na którym nie będzie żadnych decyzji. Przyjedziemy, porozmawiamy i rozjedziemy się. Zaczyna wyglądać to na próbę zamiecenia problemów pod dywan. To, że będzie miło, że będzie przyjemnie i zrobimy sobie family photo, nie rozwiąże problemów UE. Powiem Donaldowi Tuskowi, że jeżeli on chce sprowadzić szczyt w Bratysławie tylko i wyłącznie do family photo, to nie tędy droga. Dzisiaj trzeba mieć odwagę rozmawiać o reformach UE i trzeba to robić szybko. Ostatnie wybory w Niemczech pokazały, że nastroje antyeuropejskie to nie jest żart, że rosną w siłę w kolejnych państwach. Jeżeli Donald Tusk chce wziąć na siebie odpowiedzialność za rozpad Unii Europejskiej, to oczywiście możemy skończyć na ładnych zdjęciach z tego spotkania, ale my, politycy odpowiedzialni, szczególnie politycy Grupy Wyszehradzkiej, chcemy rozmawiać o reformach. Na Forum Ekonomicznym w Krynicy nie sposób nie zapytać o podatki. Czy rząd planuje zmiany w podatkach od banków i supermarketów? Będą wyższe podatki w nowych branżach? - Cieszę się, że udało nam się obniżyć CIT dla przedsiębiorców, że w tej chwili jest pakiet zmian w ustawach dla przedsiębiorców, które będą promowały innowacyjność i start-upy. To są dobre zmiany, idące w dobrym kierunku. Pracujemy nad jednolitym podatkiem. Zapowiedziałam, że podejmiemy decyzję we wrześniu, czy on będzie procedowany, więc tutaj jeszcze troszeczkę czasu sobie dajemy, eksperci kończą te prace. Do tego dochodzi uszczelnienie systemu podatkowego. Pełna ocena funkcjonowania tych zmian będzie możliwa w przyszłym roku. Nie zamierzamy absolutnie podnosić podatków. Jeżeli mówimy o zmianach, które miałyby nastąpić, to przede wszystkim ta dotycząca jednolitego podatku. Mówi się o tym, że przyszłoroczny budżet będzie bardzo trudny, wyższe będą wydatki na "500 Plus". Czy rząd ma żelazną rezerwę na wypadek, gdyby zaczynało brakować pieniędzy? - Projekt budżetu już jest i na wszystko znalazły się pieniądze. On jest w tej chwili w konsultacjach społecznych, potem trafi do Sejmu. Nie ma żadnego problemu z tym, by zrealizować wydatki konieczne w przyszłym roku. "500 Plus" jest zabezpieczone i nie musimy się tym martwić. Jestem optymistycznie nastawiona, jeśli chodzi o sytuację finansów publicznych w Polsce. Mówię bardzo jasno - głosy, które pojawiają się ze strony naszej opozycji mówiące o tym, że budżet się nie spina, czy na coś braknie pieniędzy, zostały obalone w dniu, w którym minister finansów Paweł Szałamacha przedstawił projekt budżetu i okazało się, że rynki na to dobrze zareagowały. Mamy niższy deficyt, utrzymujemy go w ryzach wymaganych przez Komisję Europejską. Wszystko idzie tak, jak powinno. Rozmawiali Magdalena Cedro i Łukasz Osiński