Taką tezę Krystyna Szumilas postawiła podczas spotkania ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego. Według niej problem polega na tym, że rozpoczynając naukę pisania w przedszkolu, dziecko jest pod opieką innego nauczyciela, a potem drugi kontynuuje jego pracę w szkole. Zdaniem Szumilas ta zmiana może się niekorzystnie odbić na procesie edukacyjnym dzieci. Pedagodzy, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita", mówią, że to demagogia, afront wobec nauczycieli przedszkoli i sprowadzanie tych placówek do roli XIX-wiecznych ochronek. Nie mają wątpliwości, że Szumilas chce wytłumaczyć decyzje MEN z 2009 r., kiedy z podstaw programowych przedszkoli zniknęła nauka alfabetyzacji dzieci. "To był zabieg, który miał na celu zniechęcić rodziców do pozostawiania sześciolatków w przedszkolach i wymusić na nich decyzję o posłaniu dziecka do szkoły" - mówi "Rzeczpospolitej" Małgorzata Barańska, pedagog i autorka wielu publikacji do pracy z dziećmi w wieku przedszkolnym i młodszym szkolnym. Jej zdaniem na ten sam efekt obliczona jest i ta wypowiedź Krystyny Szumilas. Dyrektorzy przedszkoli podkreślają, że ministerstwo edukacji ewidentnie stara się umniejszać rolę ich placówek i pedagogów, wymuszając na nich działania, które spowodują, że rodzice sześciolatków będą posyłać dzieci do szkół. "To absurd, bo musimy działać wbrew własnym interesom, co więcej, z naszych obserwacji wynika, że nie wszystkie sześciolatki są gotowe do rozpoczęcia nauki w szkole. Zmusza się nas do kłamstwa" - mówi jeden z rozmówców "Rzeczpospolitej".