Mężczyznę zatrzymano 29 grudnia. By wywabić przestępcę z ukrycia, w rolę potencjalnej ofiary musiała wcielić się policjantka. Do zabójstwa 53-letniej mieszkanki Wadowic doszło osiem dni wcześniej. Została uduszona we własnym mieszkaniu. Ukryte w wersalce zwłoki kobiety odnalazł syn. Policjanci ustalili, że prawdopodobnym zabójcą jest mężczyzna, z którym kobieta spotkała się kilka dni wcześniej. Dowiedzieli się także, że ofiara poznała go poprzez ogłoszenie towarzyskie w jednej z ogólnopolskich gazet. - Mężczyzna ten pojawił się w Wadowicach 17 grudnia. Tego dnia obydwoje spotkali się w kawiarni. Ponownie przyjechał 21 grudnia. Wieczorem obydwoje poszli do mieszkania kobiety (wtedy miało dojść do zbrodni) - powiedział Nowak. Policja stwierdziła, że mężczyzna pochodzi z jednego ze śląskich miast; ustaliła też jego prawdziwe personalia (kobiecie przedstawił się jako ktoś inny), adres zamieszkania i rysopis. - Mężczyzna jest recydywistą, karanym m.in. za zabójstwo w 1991 r. Był poszukiwany także za gwałt. Ścigający go policjanci wiedząc, że jego zatrzymanie nie będzie możliwe rutynowymi metodami, zdecydowali się na niestandardową akcję - powiedział Nowak. Jedna z małopolskich policjantek wcieliła się rolę kobiety szukającej towarzystwa i nawiązała kontakt z poszukiwanym. W południe 29 grudnia policjantka czekała na niego na katowickim dworcu kolejowym. Mężczyzna wysiadł z pociągu, podszedł do niej, a po krótkiej rozmowie obydwoje pojechali do jego mieszkania. Policjantka przez cały czas była dyskretnie obserwowana przez swoich kolegów. Tuż przed wejściem do mieszkania podejrzany został zatrzymany. Jak powiedział Nowak, motywem działania zabójcy był najprawdopodobniej rabunek - z mieszkania w Wadowicach zginęły m.in. telefon komórkowy i pieniądze. Zatrzymanemu grozi dożywotnie więzienie.