Kapitan "Wezyra" podjął decyzję o pozostaniu na jachcie z wraz pięcioosobową załogą - dowiedział się reporter RMF FM Wojciech Jankowski. Jednostka jest w tej chwili holowana do portu. Na Bałtyku szaleje sztorm. Kapitan "Wezyra" podjął decyzję o pozostaniu, bo chce uratować jacht. Gdyby on i załoga go opuścili, wyrzucony na brzeg uległby uszkodzeniu. Załoga "Wezyra" wysłała sygnał SOS, bo w jachcie doszło do awarii silnika. Jednostka miała problem z manewrowaniem przy wysokiej fali. Jacht znajdował się ponad 14 kilometrów od brzegu w okolicy Kątów Rybackich, kiedy na ratunek "Wezyrowi" popłynęła jednostka ratownicza. Podobna akcja miała miejsce na Zalewie Szczecińskim. Jacht, który wzywał pomocy, został doholowany do portu w Trzebieży. Dwie jednostki ratownicze statek "Monsun" i szybka łódź wypłynęły na wody Zalewu po południu, gdy siedmiometrowy polski jacht "Maniana" wezwał pomoc. Okazało się, że jednostka utknęła na mieliźnie. Wiatr pozrywał jej takielunek. Załoga nie była w stanie żeglować - dodał Stępień. Sześciu młodych ludzi z pokładu "Maniany" jest już bezpiecznych - powiedział. Według wstępnych informacji jacht wypłynął dziś z Trzebieży. Na Zalewie wieje silny wiatr - w porywach do 9 stopni w skali Beauforta.