Kandydatka SLD otrzymała 2,38 proc. głosów w niedzielnych wyborach.Według szefa jej sztabu Leszka Aleksandrzaka wynik pokazuje, że kandydatce "nie udało się przekazać pełnego programu, z którym szła do wyborów". "Program bardzo często był przejmowany przez innych kandydatów i im to jakoś lepiej wyszło. Nam nie udało się tych wszystkich elementów przekazać" - przekonywał na wtorkowej konferencji prasowej Aleksandrzak. W tym kontekście wymienił m.in. kwestię nowego prawa podatkowego. Jak zauważył, zdarzają się członkowie Sojuszu, którzy mówią, że nie głosowali na kandydatkę popieraną przez SLD. Aleksandrzak określił to jako "schizofrenię polityczną". "Trudno przyjmować, że ci członkowie mają prawo krytykowania kampanii skoro sami określają, iż nie głosowali na kandydatkę" - podkreślił. Pytany o dalszą współpracę z Ogórek powiedział, że trudno byłoby rozstawać się z osobą, która zdobyła poparcie i rozpoznawalność. Dodał, że SLD będzie z nią dalej "współpracować jako kandydatką na prezydenta"; nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, czy to oznacza, że znajdzie się na listach SLD w wyborach do parlamentu. Aleksandrzak poinformował, że sztab wyborczy zlecił analizę kampanii socjologom i politologom spoza SLD. "Chcemy głęboko zastanowić się nad tym, co miało wpływ na niski wynik analizując aktywność kandydatki, prace sztabu, ale również wpływ członków SLD na te wybory" - podkreślił. Analiza ma posłużyć do "wyciągnięcia wniosków przed wyborami parlamentarnymi". Rzecznik sztabu Tomasz Kalita zauważył, że Ogórek w czasie kampanii była niezależna i w swoim przesłaniu nie uwzględniła programu lewicy. Jak podkreślił, mimo próśb i apeli sztabu "nie zdecydowała się na skierowanie swojego przekazu do wyborców lewicy i SLD". "Nie nastąpił lewicowy zwrot" - dodał. "Im bardziej kandydatka oddalała się od programu, wartości lewicy, tym wynik był niższy" - mówił Kalita. Przekonywał, że wystawienie Ogórek w wyborach było próbą dotarcia do młodych wyborców, jednak język i komunikacja nie były skuteczne, bo większość młodych wyborców poparła Pawła Kukiza. Według Kality poparcia dla kandydatki nie należy utożsamiać z poparciem dla SLD. Jak jednak dodał, wynik jest sygnałem tego, że w wyborach na jesieni Sojusz musi skierować swój przekaz do wyborców lewicy. Aleksandrzak powiedział, że "przyjmuje na siebie słaby wynik", ale w jego ocenie "nie była to porażka". Poseł SLD odniósł się też do możliwych zmian w kierownictwie partii. Powiedział, że nie ma czasu na rozliczenia przed wyborami parlamentarnymi. "Kluczowym naszym zadaniem jest zjednoczenie lewicy, by ludzie lewicy wspólnie wystartowali w wyborach parlamentarnych" - dodał Aleksandrzak.