Na usprawiedliwienie opieszałości placówki przedstawicielka szpitala dodała, że nie obowiązywała wówczas ustawa wprowadzająca obowiązek prowadzenia list oczekujących. Ponadto, jak dodaje wicedyrektor, w 2010 r. pacjentka została zapytana, czy nadal jest zainteresowana leczeniem. Potwierdziła chęć poddania się operacji. - Co prawda minęły od tamtego momentu prawie cztery lata, no ale kobieta nadal czekała w kolejce - tłumaczy Świokło.