Zdaniem publicysty wizytę tę należy oddzielić od spraw politycznych. Szostkiewicz zwrócił uwagę, że oczekiwania Kościoła katolickiego w Polsce w związku ze zbliżającą się wizytą w Polsce zwierzchnika Cerkwi prawosławnej w Rosji patriarchy Cyryla I są ogromne, co jest widoczne w wypowiedziach hierarchów Kościoła. Dodał, że Kościół katolicki w Polsce rzeczywiście poważnie potraktował dialog z prawosławiem. "Fakt, że prawie przez trzy lata pracowały specjalne powołane zespoły przez oba Kościoły - katolicki w Polsce i prawosławny w Rosji - nad wspólnym przesłaniem o pojednaniu obu narodów - Polski i Rosji - pokazuje, że nie robiono tu niczego w pośpiechu i pod wpływem jakichś doraźnych okoliczności czy nacisków, zwłaszcza nacisków politycznych" - podkreślił Szostkiewicz. W ocenie Szostkiewicza elicie kościelnej w Polsce bardzo zależy na tym dokumencie o pojednaniu. "Natomiast co do obozu politycznego to jest on podzielony w Polsce boleśnie i bardzo głęboko. I to się przekłada na ocenę zbliżającej się wizyty patriarchy Moskwy i całej Rusi Cyryla I" - dodał. Zdaniem publicysty "Polityki" prawica, zwłaszcza skrajna, "dezawuuje tę wizytę, dezawuując samego Cyryla I, przedstawiając go jako człowieka, który jest politycznym dysponentem i wykonawcą poleceń Kremla". Przy takiej ocenie - jak zaznaczył Szostkiewicz - żaden pozytywny komentarz ze strony prawicy nie wchodzi w grę. "Ciekawe jest jednak jak prawica, zwłaszcza prawica PiS-owska, będzie chciała pogodzić to niechętne, a wręcz wrogie nastawienie wobec wizyty Cyryla z deklarowaną lojalnością wobec Kościoła katolickiego w Polsce, bo przecież widzimy, jak te drogi się rozchodzą" - podkreśla Szostkiewicz. Stąd też - według Szostkiewicza - w sensie politycznym wizyta Cyryla I "jest największym problemem dla prawicy polskiej, która chciała ją zupełnie zdewaluować, a teraz musi wziąć pod uwagę, że dezawuując nadal w takim stylu, w jakim robi to środowisko +Gazety Polskiej+, ustawia się w otwartej konfrontacji do kierownictwa Kościoła, z którym na co dzień chce być w przymierzu". Zdaniem Szostkiewicza beneficjentem wizyty Cyryla I i tej całej sytuacji będzie umiarkowana część polskiej opinii publicznej, tzn. ludzi, którzy interesują się polityką i sprawami publicznymi. "Natomiast przegranym będzie obóz prawicy, zwłaszcza skrajnych nurtów prawicy polskiej, narodowej, bo znaleźli się w sytuacji pewnej pułapki, ponieważ muszą wybrać i nie wiedzą, co zrobić, żeby na dłuższą metę nie narazić się Kościołowi" - uważa publicysta. Według Szostkiewicza wizytę Cyryla I należy odnotować pozytywnie, choćby jako próbę innej rozmowy i innego spojrzenia na trudne sprawy naszych narodów, jakie miały miejsce w przeszłości. "Jest to jakby nie było spotkanie z najwyższym przedstawicielem prawosławia rosyjskiego, które ma w naszym kraju pół miliona prawosławnych. I taki fakt należy dostrzec i ocenić pozytywnie" - dodał. Co do rezultatów tej wizyty to - jak podkreśla Szostkiewicz - jest sceptyczny, ponieważ jeśli w ogóle ten dialog by się zaczął, to musiałby zejść z poziomu elit obu Kościołów na poziom szerszych rzesz wiernych. "To jest trudne i wymaga dużo czasu i dużo pracy. A w sytuacji takiego głębokiego podziału szanse, żeby to zeszło do szerszych rzesz i znalazło w nich szersze zrozumienie i akceptację, wydają się niewielkie" - uważa publicysta. Jego zdaniem, żeby dokument ten znalazł szerszy oddźwięk społeczny, powinien być odczytany we wszystkich kościołach. Szostkiewicz podziela też opinię przewodniczącego Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika, który w wywiadzie udzielonym KAI podkreślił, żeby wizycie Cyryla I w Polsce "nie nadawać charakteru politycznego, gdyż dialog z naszymi Kościołami nie ma nic wspólnego z polityką przeciwników porozumienia i zaczął się znacznie wcześniej, niż zaistniała katastrofa pod Smoleńskiem". Zdaniem Szostkiewicza wypowiedź abp. Michalika jest kolejnym przykładem, w jak trudną sytuację brnie dla siebie prawica. "Prawica jest oburzona, jak abp Michalik uchodzący za człowieka PiS-u może mówić takie rzeczy, że to nie ma związku ze Smoleńskiem". W ocenie publicysty abp Michalik bardzo słusznie mówi, że trzeba oddzielić od siebie te dwa zupełnie różne zagadnienia. "Nie dajmy się zwariować i słusznie abp Michalik o tym przypomina" - uważa Szostkiewicz.