Aneta K. wystąpiła we wtorek w programie TVN "Teraz My". Gospodarze programu przedstawili ją jako Anetę Krawczyk. Zobacz nasz raport specjalny: Seksafera w Samoobronie Sprawę Anety K. ujawniła poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza". Aneta K. - b. radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektorka biura poselskiego obecnego wiceszefa partii Stanisława Łyżwińskiego - powiedziała "GW", że w zamian za usługi seksualne dla szefa Samoobrony Andrzeja Leppera i posła Łyżwińskiego miała dostać pracę w partii. Aneta K. opowiadała w programie TVN m.in. o okolicznościach swoich rzekomych intymnych spotkań z politykami Samoobrony i znajomości z nimi oraz o zeznaniach, jakie złożyła w tej sprawie w łódzkiej prokuraturze. Pytana o znajomość z Łyżwińskim, Aneta K. powiedziała, że zaczęła się ona od spotkania w jej miejscowości, "w najbardziej renomowanej restauracji". Opisując okoliczności spotkań z Łyżwińskim, Aneta K. oświadczyła, że po ich zakończeniu poseł "prowadził" ją do Leppera. - Po prostu otwierał drzwi, stawiał i częstował jak landrynką - opisywała. Aneta K. dodała, że gdy Łyżwiński dowiedział się o ciąży "kazał to załatwić - usunąć oczywiście". - Na szczęście było na to za późno - podkreśliła. Następnie - jak mówiła - poseł "wymyślił nowy plan na załatwienie sprawy". Chodziło o to, by po urodzeniu dziecka K. pozostawiła je w szpitalu i zrzekła się praw rodzicielskich. - Wtedy ślad zostałby całkowicie zatarty. Nie zgodziłam się na to (...) Cały czas były na mnie naciski, po porodzie, w szpitalu (...) Były naciski, groźby, że po prostu będę zniszczona, że nigdzie nie znajdę pracy - dodała Aneta K. Asystent Łyżwińskiego, z zawodu weterynarz, miał - według jej relacji - "aplikować (Anecie K.) różne środki farmakologiczne", które miały szybko wywołać skurcze porodowe. Jak mówiła Aneta K., po urodzeniu dziecka "pojawiła się propozycja, następny pomysł posła Łyżwińskiego: wymyślić, że nie znam ojca dziecka, że brałam udział w jakiejś imprezie, prywatce, gdzie pod wpływem alkoholu z kimś spałam". Łyżwiński - jak powiedziała - nie zgodził się, by dziecko nosiło jego nazwisko. Aneta K. opisywała też okoliczności jej rzekomych intymnych spotkań z Andrzejem Lepperem. Zbliżeniom tym - jak mówiła - miał towarzyszyć alkohol. Zapewniła, że wchodząc do hotelu wraz z szefem Samoobrony wpisała się do księgi rejestrów gości. Aneta K. dodała, że Lepper powiedział, że "pomoże jej, jeśli się postara". - Czyny, które poszły za tymi słowami były bardziej wymowne niż słowa - powiedziała. - (Lepper) był śmiały, był bardzo otwarty w tym swoim działaniu, stąd żadnego skrępowania, absolutnie - opisywała. Zaznaczyła, że prokuratura łódzka zna "sporo szczegółów" dotyczących jej rzekomego zbliżenia z Lepperem. Powołując się na "dobro śledztwa" nie chciała ich ujawnić w programie TVN. Dopytywana przez prowadzących przyznała jednak, że jej zeznania dotyczyły m.in. wyglądu Leppera. Aneta K. powiedziała, że jeszcze przed rzekomymi intymnymi spotkaniami z politykami Samoobrony była zafascynowana osobą Leppera; z czasem jednak zaczął w niej narastać bunt i uprzedzenie do samej siebie. Obecnie - jak przyznała - nie chce już rozmawiać z Lepperem i "nie ma mu nic do powiedzenia". Pytana, dlaczego zgodziła się na rzekome intymne spotkania z politykami Samoobrony, powiedziała, że "wtedy uznała, że jest to jedyne wyjście". Jak mówiła, gdyby nie zbliżenia, być może nie znalazłaby pracy. Dodała, że "miała świadomość, że nie jest jedyną, nie jest pierwszą (dla Leppera)" Lepper zaprzeczył doniesieniom "Gazety Wyborczej" i ocenił, że został "zamieszany w konflikt dorosłych ludzi". Wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk poinformował dziennikarzy, że Łyżwiński zapewnił go w prywatnej rozmowie, że doniesienia "GW" są nieprawdziwe. Łyżwiński miał go także zapewnić, że nie jest ojcem dziecka Anety K.