Konrad Piasecki: Pani poseł, dręczą panią wątpliwości i pytania: wypadek czy zamach? Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska: Nie.Wszystko jest jasne? - Nie powiem, że wszystko jest jasne, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że to był wypadek. Straszny splot okoliczności, ale na pewno nie zamach.I działania komisji Macierewicza i jej ekspertów nie są w stanie skruszyć tego zdania?- Nie proszę pana - tym bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że to był tragiczny wypadek. Wiele zaniedbań z pewnością, ale moim zdaniem nie był to zamach i te wszystkie pomysły, które pojawiają się co rusz - są mi zupełnie obce i myślę, że wiele osób podziela moją opinię.Ale przechodzi pani do porządku dziennego nad tymi wyliczeniami, wątpliwościami, analizami i ekspertyzami? - Proszę pana, nie jestem fizykiem, natomiast przeczytałam ujawnione zeznania naukowców, którzy pracują dla zespołu pana posła Macierewicza. No i przyznam, że momentami byłam lekko zażenowana tym, co w tych zeznaniach się znalazło. Jednak powiem też uczciwie, że nie śledzę tego na bieżąco i po prostu czekam spokojnie na ostateczne rozstrzygnięcie prokuratury. I tu mogę mieć lekkie zastrzeżenia, co do tego, że prokuratura przestała się z nami spotykać, że nie ma tej komunikacji między rodzinami a prokuraturą, co było bardzo dobre i co jest dalej potrzebne. To by pewnie też uspokoiło sytuację i nam jako rodzinom dało szansę poznania etapu, na którym aktualnie prokuratura jest.I w rzetelność, i uczciwość, i taką kompletność działań prokuratury pani wierzy i pokłada w nich pełne nadzieje. - Wierzę. Ja pokładam pełne nadzieje w prokuraturze, co zresztą jest ich świętym obowiązkiem.A w komisji Laska i Millera? - Panie redaktorze, one są, działają.Komisja Millera już dzisiaj nie działa, komisja Laska już właściwie nic nie bada. - Może czasami to ma wymiar polityczny.Ale to dobrze, że powstała komisja Laska? Dobrze, że rząd wziął się za działalność pozytywistyczną i wyjaśnianie tego? - Może to jest pozytywistyczna działalność. Ale to jest tak, że mam myślenie mocno państwowe i dla mnie prokuratura jest tutaj absolutnie najważniejsza. Komisje, taka czy inna, będą ze sobą konkurować. Notabene też uważam, że do tej konfrontacji mogłoby dojść.Czyli do tej słynnej debaty ekspertów obu stron. - Jeśli to byliby eksperci i chcieli ze sobą rozmawiać. Trzeba to zrobić. Jestem już umordowana tym wiecznym słuchaniem, że ma się odbyć, nie odbędzie się, ci chcą, ci nie chcą. Niech to się wreszcie stanie. Dobrze by było, żeby się stało. A prokuratura i tak swoje zrobi.A dobrze, że działa komisja Macierewicza i eksperci, że - jak oni mówią: "poświęcamy swój prywatny czas dla wyjaśnienia czegoś, co jest ciągle niewyjaśnione". - Może będzie pan komuś innemu zadawał takie pytanie. Mam tyle sceptycyzmu do działalności tej komisji. Te ciągle zmieniające się i pojawiające się pomysły: a to mgła, a to hel, a to zamach, a to wybuch. Proszę wybaczyć - już naprawdę nie mam ochoty nawet tego komentować.Ma pani żal do Hanny Gronkiewicz-Waltz, że w Warszawie wciąż nie ma pomnika ofiar katastrofy i właściwie już dzisiaj o tym nie rozmawiamy?- Tak, mam. Nie rozmawiamy o tym i mam żal o to. Zresztą mówiłam już chyba kiedyś, że to jest obowiązek miasta, jego gospodyni taki pomnik postawić, wyznaczyć miejsce, rozpisać konkurs. Przykro mi z tego powodu. Zresztą dzisiaj to jest już temat nieistniejący. Hanna Gronkiewicz Waltz mówi : "sondaże pokazują ze warszawiacy nie chcą takiego pomnika, że ten na Powązkach im wystarczy". - Sondaże. Trzeba czuć swoje obowiązki jako gospodarza. Z tymi sondażami to jest tak, że jak nam wygodnie, to kierujemy się nimi, a jak nam niewygodnie, to nie. Ja myślę, że po prostu trzeba podejmować dobre decyzje i zdecydowane. Pan mówi o Powązkach? Powązki to jest zupełnie inny charakter, to jest miejsce pochówku, to nie jest pomnik postawiony przez państwo, przez miasto w takim neutralnym, wyznaczonym miejscu; nie ma żadnego pomysłu na to, jak to zrobić. Bo Pani uważa, że obowiązkiem gospodarza jest podjąć w tej sprawie decyzję niezależnie od tych głosów opinii publicznej?- Tak, ja tak uważam i myślę, że nie jestem odosobniona w takim sposobie myślenia. Jest to potrzebne.Ten błąd Hanny Gronkiewicz-Waltz, jak Pani mówi, to będzie argument za jej odwołaniem w referendum? - Proszę pana, referendum to, które odbędzie się już właściwie za kilka dni...Za tydzień i dwa dni. - Dokładnie. To jest bardzo ważny akt polityczny nas wszystkich. Zresztą przypomnę państwu, Konstytucja nam to gwarantuje, jako członkom wspólnoty samorządowej. I myślę, że mieszkańcy będą w stanie podjąć mądre decyzje.Idzie pani , pani poseł? - Idę oczywiści, bo to jest moje prawo i mój obowiązek.Nie słyszy pani tych argumentów: "po co dzisiaj referendum skoro zaraz wybory?" - Proszę pana, ustawa o referendum nawet przewiduje, że e osiem miesięcy przed wyborami można takie referendum przeprowadzić. A proszę zauważyć, jak doskonale wpłynęło to na aktywność. Pani prezydent, która dzisiaj okazuje tę aktywność na poziomie zupełnie niespotykanym w przeszłości, aż przyznam, że lekko mnie to dziwi, bo nawet nie spodziewałam się, że może tyle energii znaleźć w sobie.