Kuratorium w Lublinie wytypowało kilka placówek, w których takie przypadki mogły dotyczyć nawet 20, 30 uczniów. Pracownicy kuratorium podkreślają, że mają świadomość, że takie sytuacje się zdarzały, ale oficjalnie żadna skarga do nich nie wpłynęła. - Sama odbierałam sygnały i pytania od uczniów, co mają zrobić w takiej sytuacji, gdy są przymuszani do rezygnacji z matury. Grozi im ocena negatywna z jakiegoś przedmiotu na koniec klasy maturalnej, ale jeśli zrezygnują z egzaminu to otrzymają pozytywną ocenę - mówi RMF FM Jolanta Misiak z lubelskiego Kuratorium Oświaty. - Niestety nie możemy wszcząć postępowania dyscyplinarnego, ponieważ to anonimowe sygnały. Nie wiemy, z której szkoły, ani formalnie nie mamy osoby poszkodowanej - dodaje. Matura nie jest obowiązkowa. Uczeń ma prawo sam zdecydować, czy do niej przystąpi, czy też nie. - Szantażowanie go, nakłanianie do rezygnacji w jakiejkolwiek formie jest niezgodne z prawem, a nauczycielowi grozi postępowanie przed komisją dyscyplinarną. Konsekwencją może być nawet wydalenie z zawodu - tłumaczy szefowa lubelskiego kuratorium. Dlaczego uczniowie milczą? Dostając pozytywną ocenę, ale bez przystępowania do matury młodzi ludzie nie tracą roku na chodzenie do liceum, czy technikum. Maturę mogą zdać za rok w innej placówce. - Są szkoły, które nie robią z tego problemu i przyjmują takich uczniów. Jak zdadzą maturę, to już nie chcą dalej nic z tym zrobić, traktując to jako przykrą przygodę w życiu - dodaje Jolanta Misiak. Lubelskie kuratorium zauważyło, że od pierwszej deklaracji zdawania matury we wrześniu 2013 roku z egzaminu zrezygnowało blisko 500 uczniów. Ilu z nich zostało do tego zmuszonych? Niestety, takich statystyk nie ma. Kuratorium chce ukrócić proceder, ale bez pomocy samych uczniów, nie będzie to możliwe. Krzysztof Kot