Czas między karnawałem i Wielkanocą to dla katolików okres Wielkiego Postu, a więc czas zadumy i modlitwy. W tych dniach organizowane są dla młodzieży rekolekcje wielkopostne, które coraz częściej odbywają się - ze względów logistycznych - nie w przeznaczonych do tego celu kościołach, a w samych szkołach. To z kolei wywołuje konflikty między uczniami nieuczęszczającymi na lekcje religii, a nauczycielami, którzy muszą im jakoś zagospodarować czas przeznaczony na wielkopostne spotkania z księdzem. Sposób prowadzenia tego typu wydarzeń reguluje rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 14 kwietnia 1992 roku w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w szkołach publicznych. W przepisie § 10 ust. 1 czytamy, że "uczniowie uczęszczający na naukę religii mają prawo do zwolnienia z zajęć szkolnych w celu odbycia trzydniowych rekolekcji wielkopostnych, jeżeli rekolekcje te stanowią praktykę danego Kościoła lub innego związku wyznaniowego. W czasie trwania rekolekcji szkoła nie jest zwolniona z realizowania funkcji opiekuńczej i wychowawczej". Rekolekcje to nie lekcje. Co z uczniami, którzy nie chodzą na religię? Jednak praktyka często wygląda inaczej. Jak pisze Paulina Sowa na łamach Interii, rodzice dzieci, które nie chodzą na lekcje religii, mają wrażenie, że ich dzieci w okresie rekolekcyjnym są traktowane gorzej od rówieśników, którzy uczestniczą w katechezie. Dla tych pierwszych zdarza się, że szkoła nie jest w stanie zaproponować alternatywy i uczniowie są skazani na wysłuchiwanie modlitw w szkolnej auli lub sali gimnastycznej wraz z innymi albo - w najlepszym razie - odrabianie lekcji w świetlicy. Ostatnio do opinii publicznej dotarły wstrząsające nagrania z rekolekcji zorganizowanych dla toruńskich szkół. W kościele, na oczach zgromadzonej tam młodzieży, zaprezentowano "przedstawienie", w którym półnaga dziewczyna była poniżana i wyzywana przez stojącego nad nią mężczyznę. Po ujawnieniu skandalu ksiądz, który odpowiadał za organizację tych spotkań z uczniami, wystosował przeprosiny i zapewnił, że zostaną wyciągnięte wnioski z tego przypadku. Zaledwie kilka dni po tym incydencie internetowych komentatorów zbulwersowało zdarzenie dotyczące innej szkoły, w której pełnoletni maturzysta nie mógł opuścić murów placówki ze względu na... odbywające się na jej terenie rekolekcje. Pani Magda nie kryła rozgoryczenia, gdy 27 marca podzieliła się z internautami w mediach społecznościowych informacją od jej dorosłego już syna, w którą jej samej było trudno uwierzyć. "Dzisiaj mój 19-letni syn nie mógł wyjść z zamkniętej szkoły, w której były rekolekcje. Od pierwszej klasy nie chodzi na religię. Pomogła dopiero interwencja wychowawcy. Katoliban szkolny w pełnej krasie" - relacjonuje pełna żalu i złości na władze placówki matka na Twitterze. W komentarzach pod swoim wpisem przyznała, że "nie odpuści" i będzie w tej sprawie interweniowała u nauczycieli. Jednocześnie była zaskoczona organizacją rekolekcji w szkole, co zdarzyło się "pierwszy raz". Nazajutrz uczniowie mieli już udać się do kościoła. "Cyrk coraz większy się dzieje" - przyznała. W kolejnych komentarzach kobieta uściśliła: "Wyjścia były pilnowane, żeby nikt nie uciekł. Dopiero kiedy przyszedł z wychowawcą, który potwierdził, że nie chodzi na religię, mógł wyjść ze szkoły" - dodała pani Magda. Przyznała, że "trafił ją szlag" gdy o całej historii dowiedziała się od syna tego samego dnia po południu. "Niech tak dalej robią. Nikt z młodych nie będzie chodził do kościoła" - twierdzi. Spowiedź i msza w szkole. Nieobecni bez usprawiedliwienia Prezeska Fundacji Wolność od Religii, Dorota Wójcik, przypomina, że organizatorem rekolekcji nie jest szkoła, tylko parafia i jest to wyraźnie zdefiniowane w rozporządzeniu ministerstwa. W tej sprawie to parafia zawiadamia dyrektora szkoły, informując z 30-dniowym wyprzedzeniem o terminie rekolekcji. Natomiast ich przebieg jest ustalany przez obie instytucje. Problemem jest też usprawiedliwianie nieobecności w zajęciach przez pełnoletnich już uczniów. Paulina Sowa w artykule "Rekolekcje w szkołach. Spowiedź w kantorku wuefistów" przytacza sytuację, w której niechcący uczestniczyć w rekolekcjach uczniowie zazwyczaj są skazani na spędzenie tych godzin w świetlicy, a jeśli nie przyjdą do szkoły, mają nieusprawiedliwioną nieobecność. Pełnoletni maturzyści oraz ich rodzice uważają, że absencja w tym przypadku powinna być usprawiedliwiona - bo skoro młodzi odpowiadają już za siebie, mogą przecież sami wypisywać też zwolnienia. Na to nie chcą przystać nauczyciele, którzy takie stawianie sprawy uznają za niedorzeczne - czytamy w portalu edziecko.pl - odmawiając przyjęcia podpisanych usprawiedliwień oraz zwolnień. "Dalej muszę usprawiedliwiać syna, pomimo tego, że skończył 18 lat. Chore to, bo za chwilę ludzie idą na studia i są odpowiedzialni za siebie" - uważa pani Magda, dodając w innym wpisie, że jeśli syn nie uczestniczy w religii, nieobecność na rekolekcjach nie wymaga usprawiedliwienia. Jej zdaniem cała sytuacja jest absurdalna. Wśród komentarzy internautów pod wpisem pani Magdy pojawiło się wiele słów oburzenia i zdziwienia funkcjonowaniem przestarzałych lub nie odzwierciedlających rzeczywistości regulaminów w szkołach, które nie stawiają na pierwszym miejscu dobra bądź wygody uczniów. Część była też zaskoczona takim sposobem traktowania dorosłych podpiecznych placówki przez jej personel oraz forsowaniem "przymusowego" uczestnictwa w religijnym spotkaniu w murach świeckiego budynku, jakim jest - a przynajmniej powinna być - szkoła. Próbowaliśmy skontaktować się z matką 19-letniego ucznia, by zapytać, do której konkretnie szkoły uczęszcza jej syn. Do momentu publikacji tego tekstu nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Czytaj też: Rekordowa podwyżka podatku. Co robić, jeśli nie mogłeś zapłacić w terminie?