W lipcu w czasie badań sondażowych natrafiono tam na szczątki trzech osób, jedna ze znalezionych wówczas czaszek nosiła ślady postrzału w potylicę. Jak mówił na konferencji prasowej szef pionu śledczego IPN w Białymstoku prok. Zbigniew Kulikowski, teraz prawdopodobnie odkryte zostało "wielkie cmentarzysko", ale możliwość wykonania dalszych wykopów warunkowana jest koniecznością rozbiórki budynku dawnej chlewni aresztu. Powiedział, że odkryto "wiele czaszek, wiele szkieletów". - Nie możemy dokonać dalszego wykopu, nie możemy przede wszystkim naruszać tych szczątków, które leżą splątane. Z punktu widzenia kryminalistycznego, archeologicznego i medyka sądowego, musimy dokonać całej odkrywki. Wymaga to rozbiórki budynku, co uczynimy, oczywiście za zgodą dyrekcji aresztu - mówił Kulikowski. "Wygląda to strasznie. Niektóre zwłoki wrzucono do śmietnika" - Ujawnione szkielety, są to szkielety w układzie grobu zbiorowego, przemieszane. Wskazuje to na masowość wrzucania tam tych szczątków ludzkich - mówił prokurator. Dodał, że nikt nie dbał o zachowanie pochówku. Powiedział, że "wygląda to strasznie", tak jakby niektóre zwłoki zostały wrzucone do śmietnika. Przy szkieletach odnaleziono medalik z napisem: "Z błogosławieństwem matki, 4 marzec 1927 rok". IPN prosi o kontakt wszystkie osoby, które mogą mieć wiedzę na temat tego medalika. Może to pomóc w identyfikacji ofiar. Dr Andrzej Ossowski z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów i Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego mówił, że identyfikacja ofiar bez badań genetycznych będzie "w większości przypadków niemożliwa". Dlatego pobrany został z odkrytych szczątków sześciu osób materiał do tych badań. Podobnie pobrano materiał ze szczątków ekshumowanych na początku tygodnia na cmentarzu wojskowym w Białymstoku. W 1996 roku pochowano tam szczątki odkryte w lesie koło wsi Olmonty pod Białymstokiem. To przypuszczalnie szczątki ośmiu ofiar egzekucji dokonanych tam w czerwcu 1946 roku. Prof. Krzysztof Szwagrzyk, pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego podkreślał, że chodzi właśnie nie tyle o odnajdowanie kolejnych szczątków ale przede wszystkim o ich identyfikację, przywracanie im imion i nazwisk. Mówił, że wymaga to czasu i łączenia pracy oraz doświadczenia specjalistów z wielu dziedzin: archeologów, antropologów, medyków sądowych, prokuratorów czy historyków. Prace w Białymstoku są bardzo trudnym wyzwaniem Szwagrzyk mówił, że prace w Białymstoku są bardzo trudnym wyzwaniem. Zwracał uwagę, że w latach 40. i 50. ubiegłego wieku szczątki ofiar terroru komunistycznego w tym mieście były grzebane na terenie przywięziennym głównie z tego powodu, by tych miejsc pochówku nie udało się ujawnić i by ukryć skalę terroru. Prosił o cierpliwość. - Z naszej strony jest chęć doprowadzenia tych prac do końca, ale one wymagają od nas skrupulatności, dokładności, a na to wszystko trzeba czasu. I o to chciałbym zaapelować - dodał. Zwrócił się też z apelem do osób, które w czasie terroru komunistycznego utraciły bliskich w Białymstoku, o przekazywanie materiału genetycznego do bazy. Prace związane są ze śledztwami IPN w Białymstoku, dotyczącymi zabójstw osób osadzonych w tym areszcie, w tym członków polskich organizacji niepodległościowych. Chodzi o działalność funkcjonariuszy komunistycznych w okresie od drugiej połowy września 1939 roku do 1956 roku, czyli zarówno okupacji sowieckiej jak i działalności UB. Według historyków IPN, teren obecnego aresztu śledczego w Białymstoku, czyli dawnego więzienia karno-śledczego przy ul. Kopernika, jest jednym z lepiej udokumentowanych archiwalnie miejsc egzekucji ofiar białostockiego Urzędu Bezpieczeństwa. W ocenie Instytutu, mogą tam spoczywać szczątki od kilkudziesięciu, do ponad dwustu ofiar zbrodni komunistycznych. Chodzi o osoby zamordowane na terenie tego więzienia oraz te, które zginęły w potyczkach i obławach na terenie dawnego województwa białostockiego i tu zostały pochowane.