W "Kropce nad i" minister edukacji narodowej była pytana przez Monikę Olejnik m.in. o większą liczbę lekcji historii w szkołach oraz o to, jak powinno się uczyć o trudnych momentach w relacjach polsko-żydowskich. "Przede wszystkim uczmy młodzież pamięci i szacunku do tych zdarzeń, aby Holokaust nigdy się nie powtórzył" - przekonywała minister. Sama nie chciała jednak odpowiedzieć na pytanie, kto odpowiada za zamordowanie Żydów w Jedwabnem w 1941 roku. "Jedwabne to fakt historyczny, w którym doszło do wielu nieporozumień" - powiedziała. "Dramatyczna sytuacja, która miała miejsce w Jedwabnem, jest kontrowersyjna. Wielu historyków, wybitnych profesorów, pokazuje zupełnie inny obraz" - tłumaczyła Zalewska. Szefowa MEN unikała też odpowiedzi na pytanie, kto ponosi winę za pogrom kielecki w 1946 roku, którego ofiarą również byli Żydzi. Podkreślała jedynie, że "różne były zawiłości historyczne", a komentarze należy "zostawić historykom i książkom historycznym". Uroczystości z okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego Anna Zalewska skomentowała też decyzję szefa MON Antoniego Macierewicza, który chce, aby podczas uroczystości z okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego odczytano tzw. apel smoleński. "Należy, po pierwsze, uszanować decyzję pana ministra Macierewicza i raczej ograniczać szum medialny, który jest wokół tej sprawy" - powiedziała. Rada Muzeum opowiedziała się za tym, by "treść apelu poległych, odczytywanego podczas 72. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, pozostała niezmienna w stosunku do lat poprzednich". Minister edukacji narodowej w rozmowie z Moniką Olejnik przekonywała jednak, że ofiary katastrofy smoleńskiej również można nazywać "poległymi". "Z mojej wiedzy wynika, że 'poległ' to właśnie 'zginął', a nie 'poległ na polu bitwy'" - przekonywała. Decyzja o likwidacji gimnazjów Anna Zalewska pytana była również o zmianę systemu kształcenia i decyzję o likwidacji gimnazjów. "Wygaszanie gimnazjów to rzeczywistość. Nauczyciele, rodzice, organizatorzy etapów kształcenia zdecydowali, że gimnazja się nie sprawdziły" - przekonywała Zalewska. Jak wyjaśniała, o porażce tych szkół świadczą m.in. badania Instytutu Badań Edukacyjnych za 350 mln zł oraz wyniki egzaminów. Przekonywała jednocześnie, że nauczyciele nie powinni obawiać się zwolnień. "Właśnie wygaszanie jest ratowaniem miejsc pracy" - przekonywała Zalewska. "Mamy tyle samo dzieci, tyle samo godzin i w związku z tym tyle samo nauczycieli" - tłumaczyła szefowa MEN.