"Dzisiaj zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski nie są Niemcy, nie jest Rosja, nie są kraje Bliskiego Wschodu, największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski jest polityka zagraniczna rządu polskiego, jest polska dyplomacja" - powiedział szef PSL na konferencji prasowej w Sejmie. Według niego, nie ma żadnych pozytywnych efektów działań polskiej dyplomacji. "Zaczęło się wszystko od skłócenia nas z Unią Europejską, wymachiwania szabelką i nieosiągania swoich celów. Teraz konferencja bliskowschodnia - nie dość, że skłócenie z państwami - z przynajmniej kilkoma państwami - z Bliskiego Wschodu, to jeszcze te słowa przedstawicieli rządu z Izraela" - powiedział szef PSL. Prezydent "nie pokazuje nic specjalnego" Zdaniem Kosiniaka-Kamysza, obecny rząd wykazuje się brakiem jakichkolwiek umiejętności prowadzenia dyplomacji. "Ciągle są pożary, które trzeba gasić i pan prezydent Andrzej Duda, który też powinien aktywnie uczestniczyć w polityce międzynarodowej, nie pokazuje nic specjalnego" - ocenił. "Dzisiaj panie prezydencie nie jest czas mówienia o tym, że 'mogę użyczyć zameczek w Wiśle' tylko dzisiaj trzeba zwołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego i to jest nasz pierwszy wniosek. Jest tak dużo problemów, jest tak dużo niewyjaśnionych sytuacji, strat gospodarczych na przykład przez zablokowanie zakupu polskiej wołowiny przez Arabię Saudyjską, jest tak dużo błędów dyplomatycznych, że szkoda gadać" - mówił lider PSL. Dodał, że oczekuje od rządu poważnej rozmowy na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. "Nie ma dzisiaj poczucia bezpieczeństwa, a brak tego bezpieczeństwa wynika z zaniedbań polskiej dyplomacji" - podkreślił Kosiniak-Kamysz. Wycofanie z udziały w szczycie V4 Na pytanie jak ocenia to, że polska delegacja wycofała się z udziału w szczycie V4 w Izraelu, Kosiniak-Kamysz powiedział, że polski rząd nie mógł wykonać innego gestu jak wycofać się z udziału w tym szczycie. "Bo gdyby tam pojechał to by była kompletna kompromitacja" - stwierdził. Poseł Piotr Zgorzelski (PSL) zaznaczył, że "PSL kategorycznie przeciwstawia się stygmatyzowaniu Polaków i przedstawianiu ich jako niemieckich kolaborantów i antysemitów". "Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że jest to używane na użytek polityki wewnętrznej, bo pamiętajmy, że w Izraelu toczy się kampania wyborcza. Nie mniej jednak jest to budowanie kulturowego muru pomiędzy naszymi narodami i nie służy pojednaniu tym narodom" - mówił Zgorzelski. "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki" W poniedziałek przed południem premier Mateusz Morawiecki poinformował o odwołaniu wyjazdu polskiej delegacji na szczyt V4 w Izraelu. Taka decyzja to efekt tego, że w niedzielę p.o. izraelskiego ministra spraw zagranicznych Israel Katz, odnosząc się do słów przypisanych przez media izraelskie szefowi izraelskiego rządu Benjamina Netanjahu, stwierdził: "Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i - tak jak powiedział Icchak Szamir (b. premier Izraela - PAP), któremu Polacy zamordowali ojca, 'Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki'. I nikt nie będzie nam mówił, jak mamy się wyrażać i jak pamiętać naszych poległych". Po tej wypowiedzi do polskiego MSZ została w poniedziałek wezwana ambasador Izraela w Polsce Anna Azari. Z informacji PAP wynika, że z inicjatywy premiera Morawieckiego pozostali szefowie rządów Grupy Wyszehradzkiej (poza Polską, w skład V4 wchodzą Czechy, Słowacja i Węgry - PAP), w geście solidarności z Polską, odwołali szczyt w Jerozolimie. Politycy V4 będą w poniedziałek w Izraelu, ale odbędą się tylko rozmowy bilateralne z przedstawicielami tamtejszego rządu.