Sikorski przedstawił w czwartek w Sejmie informację nt. rezultatów szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie; później odpowiadał na pytania posłów.Tadeusz Iwiński (SLD) spytał szefa MSZ m.in. czy nie uważa, że UE popełniła błąd, stawiając sprawę uwolnienia b. premier Julii Tymoszenko jako warunek podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. - Nie chcę zdradzać szczegółów naszych rozmów na ostatniej Radzie Europejskiej w formacie ministrów spraw zagranicznych przed szczytem wileńskim, więc powiem oględnie: tak, uważam, że Unia Europejska przeszacowała atrakcyjność swej oferty, przeszacowała swą zdolność do przekonania Ukrainy, myślała, że może eskalować warunki i nie wzięła pod uwagę realiów ukraińskich - odpowiedział Sikorski. Zapewnił przy tym, że "tego błędu nie popełniła Polska i argumentowała na rzecz realizmu". "Tam można utopić każde pieniądze" - Rozumiem wszystkich z państwa posłów, którzy mówią, że trzeba uatrakcyjnić ofertę dla Ukrainy, ale chcę powiedzieć, że to można zrobić, jeśli Ukraina zacznie reformy. Zgadzam się, że powinniśmy znaleźć środki na wsparcie reform, ale nie na finansowanie niezreformowanej gospodarki ukraińskiej - podkreślił minister SZ. - Co do tego, zgódźmy się - w tym stanie korupcji, jak to powiedział poseł Iwiński - oligarchiczności, dysfunkcjonalności, możemy jeszcze długo wymieniać, tam można utopić każde pieniądze, wiele miliardów, które już tam zostały przerobione - mówił minister. Odniósł się również do pojawiających się pytań o środki przeznaczone przez UE na wsparcie takich krajów jak Grecja oraz na rzecz Ukrainy. "Dysproporcja jest olbrzymia" - Rzeczywiście dysproporcja środków, jakie Unia Europejska przeznacza dla Grecji i innych państw członkowskich UE, strefy euro, jest olbrzymia - powiedział Sikorski. Jak jednak zaznaczył, kiedy Polska była stowarzyszona z UE "nam też nie dawano". Według ministra, aby korzystać z wejścia do UE, najpierw jedno pokolenie musi ponieść koszty, by się ze wspólnotą stowarzyszyć. - My dziś korzystamy z dobrodziejstw członkostwa w UE dlatego, że 15 lat temu gotowi byliśmy do wyrzeczeń. A Ukraina jest w naszej sytuacji z 1991 roku. I takie są po prostu realia, że Unia w Grecji, Irlandii, Hiszpanii ratowała strefę euro i ratowała cały system finansowy UE i oczywiście była gotowa na to przeznaczyć znacznie większe środki niż na Ukrainę, która z punktu widzenia niektórych państw członkowskich jest bardziej polską preferencją niż centrum ich zainteresowania, ujmę to tak - powiedział szef dyplomacji. Minister SZ odniósł się także do pytań posłów o możliwość wprowadzenia bezwizowego ruchu z Ukrainą. - Wszyscy rozumiemy, że to jest coś, co jest idealnym instrumentem, bo jest czymś, na czym korzysta społeczeństwo Ukrainy, a jest bezkosztowe dla Unii. Tylko, że Unia nie działa tak, jak nawet ja bym chciał, żeby działała, tzn. poprzez przyznawanie jednostronnych przywilejów - mówił Sikorski. Podkreślił, że paradoks w sprawie wiz polega na tym, że aby coś zrobić dla społeczeństwa - nie tylko Ukrainy, ale także np. dla Białorusi, trzeba wynegocjować umowy z rządami. - Ministrowie spraw zagranicznych to nawet by dali ruch bezwizowy tym krajom, a nam przychodzi to tym łatwiej, że przecież mieliśmy ruch bezwizowy z Ukrainą, Białorusią i Rosją. Ale ceną za wejście do strefy Schengen było wprowadzenie wiz - zaznaczył Sikorski. "To jest dla nas niepokojące" Dodał, że ministrowie spraw wewnętrznych strefy Schengen nie zgodzą się na ruch bezwizowy do strefy bez spełnienia "w gruncie rzeczy dość zdroworozsądkowych warunków". Sikorski wymienił w tym kontekście m.in. efektywną kontrolę własnych granic, wprowadzenie paszportów biometrycznych i bazy danych wydanych paszportów. - Faktem jest, że UE dodaje dodatkowe warunki, np. wobec Ukrainy tzw. ustawa równościowa oraz ustawa o zwalczaniu (...) korupcji - powiedział. Dodał też, że "zabiegamy o to, by przyspieszyć rozmowy o ustanowieniu ruchu bezwizowego". Sikorski odniósł się również m.in. do pytania jednej z posłanek, czy UE jest zdolna do reakcji tymi samymi metodami na presję wywieraną przez państwo trzecie na naszych partnerów. - Widzimy, i to jest dla nas niepokojące, ale widzimy, że - póki co - nie jest zdolna. Ja nad tym boleję, bo uważam, że UE powinna mieć silniejszą politykę zagraniczną, lepsze zrozumienie swoich własnych interesów geopolitycznych i powinna umieć reagować pięknym za nadobne - ocenił Sikorki. - Na dziś, żeby nie wiem co Polska zrobiła, a robi dużo, to niestety jeszcze nie jest osiągalne - dodał.