- Sprawa bezpieczeństwa jest sprawą najważniejszą. Żołnierze i funkcjonariusze na granicy wykonują misję w imieniu państwa polskiego. Jest (ona) niezwykle trudna i odpowiedzialna, narażona na duże emocje - ocenił Władysław Kosiniak-Kamysz na początku konferencji prasowej. Jak przekazał, o zdarzeniu na granicy dowiedział się pod koniec marca, tuż po zajściu. Przyznał zarazem, że do alarmowego użycia broni przez mundurowych dochodzi na pograniczu polsko-białoruskim bardzo często, a tylko w maju wystąpiło około 700 takich sytuacji. - Po powzięciu tej informacji (sposobie zatrzymania mundurowych - red.) poleciłem powołanie specjalnej komisji w Żandarmerii Wojskowej. Moim zdaniem to była nadgorliwość i jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia zostanie ukarany, a konsekwencje zostaną wyciągnięte. Dodał, że oczekuje natychmiastowych działań od komendanta ŻW i prokuratury i zaznaczył, że postępowanie w tej sprawie toczy się od kilku tygodniu. Zatrzymanie żołnierzy na granicy. "Nic nie było ukrywane" W rozmowie z dziennikarzami Władysław Kosiniak-Kamysz był dopytywany o szczegóły i okoliczności zajścia, jednak przekierował wszystkich zainteresowanych do prokuratury. Wicepremier stwierdził jedynie, że zarzuty wobec żołnierzy polegają na "nieuzasadnionym użyciu broni i przekroczeniu uprawnień". Szef MON przyznał, że widział nagranie z zajścia, ale nie jest osobą właściwą do rozstrzygania winy. Pytany, czy jego zdaniem wojskowi są niewinni odparł jedynie: - Jestem zawsze po stronie żołnierzy. Uznał, że w sprawie "nic nie było ukrywane". - To jest postępowanie o charakterze operacyjnym, śledczym, dochodzeniowym. Nie jestem osobą uprawnioną do informowania - oświadczył lider ludowców i podkreślił, że jest zbulwersowany sposobem zatrzymania mundurowych, o którym miał dowiedzieć się dopiero w środę po publikacji Onetu. Oznajmił jednocześnie, że mundurowi nie są aresztowani, a wyłącznie zawieszeni. Jacek Ozdoba przerwał konferencję. "Jeszcze niedawno pluliście na polski mundur" Na konferencji pojawił się także poseł Suwerennej Polski Jacek Ozdoba. W jego ocenie obóz władzy "nie ma wstydu", a wiceszef rządu ponosi pełną odpowiedzialność za sytuację. - Jeszcze niedawno pluliście na polski mundur. Razem z Donaldem Tuskiem pozwalał pan na to, żeby żołnierze polscy byli wyzywani - kampanijny scenariusz wpisywał się w film "Zielona Granica", a pan nie reagował, gdy wasi celebryci i wasi politycy na granicy wpisywali się w narrację Federacji Rosyjskiej - stwierdził Ozdoba. Kosiniak-Kamysz odrzucił zarzuty politycznego oponenta i skrytykował działania poprzedniego rządu. O szczegółach sprzeczki podczas wystąpienia wicepremiera szerzej pisaliśmy tutaj. Zatrzymanie żołnierzy na granicy. Władysław Kosiniak-Kamysz reaguje W środę wieczorem Onet ujawnił sprawę trzech polskich żołnierzy, którzy zostali zatrzymani po oddaniu 43 strzałów ostrzegawczych w kierunku forsujących granicę polsko-białoruską migrantów. Dwóch wojskowych oskarżono o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. Mężczyźni pozostają na wolności, jednak zostali zawieszeni w czynnościach służbowych i oddani pod dozór przełożonego wojskowego. Publikacja wywołała falę komentarzy i reakcji politycznych. Krótko przed północną wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zdeklarował w mediach społecznościowych, że "zawsze będzie stał po stronie honoru polskich żołnierzy". Napisał również, że sytuacja jest "nie do przyjęcia", a "działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione". Z kolei premier Donald Tusk w czwartek rano przekazał, że odebrał meldunek od szefa MON, a "postępowanie prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi". "Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych" - oznajmił premier za pośrednictwem serwisu X. Nowe fakty w sprawie żołnierzy. "Strzelali do migrantów przez płot" Nieco inną perspektywę przedstawia Wirtualna Polska. Według portalu biegli ocenili zachowanie żołnierzy za niewłaściwe, ponieważ mundurowi "kontynuowali strzelanie do migrantów strzałami alarmowymi, nawet po tym jak migranci się wycofali na stronę białoruską, w tym strzelali do nich przez płot". Sprawę śledczym zgłosiła Straż Graniczna, którą zaniepokoił zapis przygranicznych kamer monitoringu. "Strzelanie nie odbyło się w sposób bezpieczny" - mówili rozmówcy WP z prokuratury. Nie ustalono jednak, czy migranci zostali ranni. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!