Minister edukacji narodowej wskazał podczas konferencji, że w skali kraju absolwentów szkół podstawowych i gimnazjów jest ok. 730 tys., zaś szkoły średnie przygotowały ponad 830 tys. miejsc dla absolwentów gimnazjów i szkół podstawowych. "Mamy więc 100 tys. miejsc dodatkowych w szkołach średnich" - podał. Szef MEN zaznaczył, że "terminy zakończenia rekrutacji pierwszego etapu są różne dla poszczególnych województw". "Część województw kończy dzisiaj, 12 lipca, część ogłosiła już wyniki wczoraj, część przedwczoraj, a kilka pozostałych województw będzie ogłaszało wyniki dopiero 16 lipca" - powiedział. "Dlatego zapraszamy na 16 lipca. Postaramy się przekazać, mam nadzieję całościowe, wyniki pierwszego etapu postępowania rekrutacyjnego" - dodał. Szef MEN: Nadal są wolne miejsca w najlepszych szkołach Szef MEN zapewnił również, że wolne miejsca po pierwszym etapie rekrutacji są nadal nie tylko w szkołach mniej popularnych, ale także w najlepszych placówkach. "Wyraźnie widać, że także te najlepsze szkoły oferują dużą liczbę nowych miejsc w drugim etapie rekrutacji" - powiedział. Wskazywał np., że w Krakowie po pierwszym etapie rekrutacji w II LO im. Jana III Sobieskiego zostało 20 dodatkowych miejsc, w VIII LO im. Stanisława Wyspiańskiego - 25, a w Zespole Szkół Łączności - 26. Powiedział, że podobnie sytuacja wygląda w Lublinie i Olsztynie. "Proszę pytać panią prezydent Łodzi, co zrobiła" Piontkowski, zapytany o pozew, który przeciwko Polsce w związku z "chaosem w edukacji" ma zamiar złożyć ojciec dwóch dziewczynek z Łodzi, Piontkowski odpowiedział, że "odpowiedzialną instytucją za nabór do szkół jest samorząd". "Proszę pytać panią prezydent Łodzi, co zrobiła, by doprowadzić do tego, że będzie odpowiednia liczba miejsc w szkołach średnich" - mówił szef MEN. Według Piontkowskiego, "jeśli ktoś chce składać jakieś pozwy, to niech zapyta PO i PSL, dlaczego doprowadzą za kilka lat do tego, że kolejne dwa podwójne roczniki trafią do szkół średnich". "Pragnę przypomnieć, że PO z PSL - przy poparciu ZNP - zmusiły rodziców do tego, aby posłali dzieci sześcioletnie do szkół. To spowodowało, że (...) te dzieci za kilka lat rozpoczną rekrutację do szkół średnich (...). Czy ten ojciec, albo kolejni rodzice, wysyłali pozwy, że dzieci z dwóch roczników miały gorsze warunki w pierwszych klasach szkoły podstawowej, że nie mieli komfortu nauki? Jakoś sobie nie przypominam" - podkreślił. "Na przykładzie Mazowsza widać, że część samorządów zauważa, że będzie potrzeba zwiększenia miejsc w szkołach średnich i to spokojnie robi. Inne tego dotąd nie zrobiły, ale zawsze istnieje możliwość, aby spokojnie zwiększyć liczbę oddziałów, liczbę miejsc w szkołach średnich" - zaznaczył. Dodał, że z informacji od samorządów wynika, iż miejsc jest zdecydowanie więcej, niż absolwentów gimnazjów i szkół podstawowych. "Po pierwszym etapie rekrutacji, z tych pierwszych wyników, które mamy widać wyraźnie, że liczba miejsc wolnych do drugiego etapu rekrutacji jest zdecydowani większa niż liczba uczniów, którzy nie znaleźli miejsca w tych wybranych przez siebie szkołach. Spokojnie czekamy, aż koleje samorządy przekażą nam informację o tym, jak wygląda pierwszy etap rekrutacji" - podkreślił. Piontkowski zastrzegł, że "nie ma obaw, aby ktoś nie mógł kontynuować edukacji na kolejnym etapie". Zapewnił, że nie ma obaw, aby uczeń z Warszawy nie znalazł na jej terenie miejsca w szkole i musiał dojeżdżać do szkoły kilkanaście kilometrów. "Prezydent Warszawy (...) zobowiązany jest do tego, aby zapewnić miejsca nauki dzieciom ze swojego terenu. A więc pan prezydent dzisiaj może wydać decyzję o tym, aby utworzyć dodatkowe oddziały, aby żadne dziecko z Warszawy nie musiało gdzieś jeździć w poszukiwaniu szkoły" - powiedział. "Sytuacja jest absolutnie pod kontrolą" Obecny na konferencji w MEN wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera podkreślił, że "sytuacja pokrycia miejsc we wszystkich placówkach szkolnych jest absolutnie pod kontrolą". "Od wielu miesięcy prowadzimy z kurator mazowieckiej oświaty Aurelią Michałowską dokładną analizę tego, co dzieje się w naszych szkołach i absolutnie nie było takiego momentu, o którym moglibyśmy wspólnie powiedzieć, że jest jakiś ogromny problem związany z rekrutacją uczniów do szkół" - zapewnił. "Apeluję, żeby (...) te sprawy rozwiązywać w dialogu, a nie epatowania, że 'brakuje', 'nie ma', 'tragedia'" - powiedział. "Ja stwierdzam, że nie ma żadnej tragedii, natomiast oczywiście są pewne wybory i od tego jesteśmy, żeby pomóc edukacji: wydziały w stolicy, wydziały dzielnicowe, biura edukacji, zastępca prezydenta, sam prezydent, czy też kurator i wojewoda" - podkreślił Sipiera. Jak dodał, instytucje te "są od tego, żeby pomagać, ale nie zastępować, bo kompetencja ta jest przypisana do samorządu". Sipiera zaznaczył również, że "jesteśmy dorośli i zajmujemy odpowiednie funkcje, żeby pomagać młodym ludziom". "Apeluję, żebyśmy to robili w maksymalnym konsensusie, a nie szukali elementów, które są w tym zakresie edukacji ponadnormatywnie wykorzystywane" - wskazał. "Jesteśmy partnerami, a nie przeciwnikami, załatwiamy sprawy wspólnie, a nie szukamy różnic" - powiedział wojewoda.