- (Nowelizacja ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym) wychodzi naprzeciw oczekiwaniom nielicznych w Polsce mniejszości, na bardzo niewielkim obszarze. Uzupełnia ona dotychczasowe mechanizmy o możliwość posługiwania się własnym językiem jako pomocniczym w urzędach gminnych i powiatowych - powiedział Halicki na czwartkowej konferencji prasowej w MAC. Rzeczniczka PiS Elżbieta Witek, odnosząc się do apelu MAC, powiedziała, że stanowisko jej partii wobec tej ustawy było powszechnie znane. - Trudno się spodziewać, że teraz zmienimy zdanie - zaznaczyła Witek. W trakcie prac nad projektem tej ustawy w Sejmie wśród polityków PiS wątpliwości wzbudził zapis dot. rozszerzenia na powiaty możliwości posługiwania się językami mniejszości narodowych i etnicznych. Halicki zaznaczył na konferencji, że w praktyce nowelizacja ta dotyczyła tylko czterech powiatów: dwóch, w których drugim językiem jest kaszubski (powiaty pucki i kartuski), jednego litewskiego (powiat sejneński) i jednego białoruskiego (powiat hajnowski), na terenie których ponad 20 proc. mieszkańców posługuje się swoimi językami narodowymi i jest objętych ustawą o mniejszościach. Halicki podkreślił, że łączne koszty dostosowania urzędów do tej nowelizacji to 10 tys. zł, która to kwota - jak dodał - była wyszczególniona w uzasadnieniu ustawy. Prezydent wetując ustawę zakwestionował brak oszacowania skutków finansowych dla budżetów powiatów i gmin związanych z wprowadzeniem i używaniem na ich obszarach języka pomocniczego. "Mam nadzieję, że to wpadka, wynikająca z szoku powyborczego" W opinii Halickiego prezydent wetując ustawę "staje przeciwko słabszym i mniejszym". - Mam nadzieję, że to weto wynika z niezorientowania, że to wpadka, wynikająca z jakiegoś szoku powyborczego - ocenił szef MAC. Jak we wtorek mówił PAP konstytucjonalista Ryszard Piotrowski, żeby zająć się wetem prezydenta, Sejm mijającej kadencji musiałby się zebrać na dodatkowym posiedzeniu. - Jest zasada dyskontynuacji prac parlamentarnych i ona oznacza, że jeśli postępowanie ustawodawcze nie zostanie doprowadzone do końca w kadencji Sejmu, to ulega zamknięciu. Wobec tego, jeśli marszałek nie zwoła posiedzenia dla rozpatrzenia wniosku prezydenta o ponowne rozpatrzenie ustawy, to znaczy, że postępowanie ustawodawcze ulegnie zamknięciu z końcem kadencji - doprecyzował. Oznacza to - jak dodał - że zawetowane we wtorek ustawy "nie wchodzą w życie ani nie przechodzą na kolejną kadencję". W czwartkowej rozmowie marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska wykluczyła możliwość zwołania dodatkowego posiedzenia Sejmu, by rozpatrzyć prezydenckie weta. - Nie zbierzemy kworum. Kilku klubów już nie ma, wielu posłów odeszło i nie da już rady ich zebrać - podkreśliła. Wcześniej na konferencji prasowej szef MAC apelował do PiS, jako partii triumfującej w niedzielnych wyborach parlamentarnych, o współpracę w sprawie odrzucenia prezydenckiego weta. Jednak - jak później wyjaśnił - chodziło mu o wniesienie ustawy pod obrady Sejmu kolejnej kadencji. - Będę wnioskował w nowej kadencji o to, by PiS razem z nami przywrócił zapis i zrealizował poselski projekt ustawy o mniejszościach narodowych. Weto prezydenta jest dla mniejszości krzywdzące. Przywrócenie projektu byłoby doskonałym dowodem na konstruktywną współpracę zapowiadaną przez PiS podczas kampanii - dodał minister. Zawetowana we wtorek nowelizacja ustawy o mniejszościach dotyczyła możliwości używania przed organami powiatu - obok języka urzędowego - języka mniejszości. Do tej pory językiem pomocniczym można się było posługiwać jedynie przed organami gminy. Chodzi o gminy, gdzie mniejszości stanowią więcej niż 20 proc. Możliwość używania języka pomocniczego oznaczałaby, że osoby należące do mniejszości miałyby prawo do zwracania się do organów gminy i powiatu w języku pomocniczym - w formie pisemnej lub ustnej - a także uzyskiwania odpowiedzi i zaświadczeń w tym języku.