Szef klubu Polski 2050 o zakulisowych negocjacjach: Mamy alternatywne scenariusze
- Jestem przekonany, że premier dotrzyma zobowiązań. Jeśli nie, to mamy alternatywne scenariusze, aż do planu Z - mówi Interii Paweł Śliz, szef klubu parlamentarnego Polski 2050, nawiązując do nominowania przez jego partię Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na stanowisko wicepremiera.

Marta Kurzyńska, Interia: Jak by pan ocenił kondycję koalicji po tych dwóch latach?
Paweł Śliz, przewodniczący klubu parlamentarnego Polska 2050: - Dobrze. To jest koalicja przyjaźni.
Nie wiem, czemu przypomniał mi się zwrot z bajki Ignacego Krasickiego: "Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły".
- Ja wierzę w dobre zakończenia.
Nie boi się pan, że to może pana zgubić?
- Koalicja przypomina małżeństwo. Bywają spory i różnice zdań, ale liczy się wspólny cel. Tylko razem możemy skutecznie odpowiadać na wyzwania, przed którymi stoi Polska.
To może też nie opłaca się spierać z Donaldem Tuskiem?
- Spory są naturalne. Ważne, że potrafimy wzajemnie akceptować swoje wady i pielęgnować mocne strony. Nie będzie rozwodu ani separacji. Wiemy, że wspólnie możemy osiągnąć więcej. Bycie razem jest najlepszym rozwiązaniem, zarówno dla nas, jak i dla obywateli.
Sam też jadłem obiad z politykami PiS w restauracji czy stołówce sejmowej i rozmawialiśmy merytorycznie
Nie scala was wyłącznie władza? Mnóstwo rzeczy was różni.
- Różnimy się wrażliwością, ale ta różnorodność jest naszym atutem. To dzięki niej wygraliśmy wybory w 2023 r. Chcemy mieć silną pozycję w rządzie, by realnie wpływać na kształt polityki, to nie jest wojna o stołki, to walka o wizję. Oczywiście w pewnych obszarach moglibyśmy działać szybciej.
W jakich sprawach?
- W zakresie praworządności brakowało systematycznego składania ustaw, które były obywatelom obiecywane. To ważny temat, który wymaga konsekwentnych działań.
Czyli plan ministra Żurka jest spóźniony?
- Pojawił się trochę późno, ale cenię warsztat pana ministra Waldemara Żurka, był sędzią, zna środowisko sądowe i ma wiedzę, która pozwala skutecznie prowadzić reformę. To dobra zmiana.
Ale czy okaże się bardziej skuteczny niż poprzednik? Prezydent ma niebawem przedstawić swój projekt ustawy o sędziach. Czeka nas kolejne spięcie?
- Bez względu na to, po której stronie barykady jesteśmy, problem jest oczywisty. Obywatele ciągle słyszą o neosędziach i paleosędziach, a w praktyce dotyczy to ich codziennych spraw; alimentów, władzy rodzicielskiej, kontaktów z dziećmi. Ludzie chcą mieć załatwione sprawy, a nie wciąż spierać się o to, kto i kiedy będzie decydował w sądzie. Propozycja ministra Żurka jest kompromisowa, nie podważa prerogatywy prezydenta, a wreszcie porządkuje sytuację w sądownictwie.
Rządzący powinni usiąść do stołu z prezydentem?
- Jestem zwolennikiem znalezienia złotego środka, który pozwoli zakończyć ten temat. Musimy skupić się na usprawnieniu wymiaru sprawiedliwości, żeby sprawy w sądach szły szybciej, a nie były źródłem permanentnych sporów. Dalsze trwanie w obecnej sytuacji naraża państwo na wysokie odszkodowania - prawie 3 mld zł już zostało potrąconych, i to nie koniec. Te środki można by przeznaczyć na funkcjonowanie sądów, wynagrodzenia pracowników czy usprawnienie pracy sekretariatów i protokolantów. Od ich pracy zależy szybkość i sprawność postępowań. Mam nadzieję, że prezydent to dostrzega.
Tylko wie pan, my o tym wszystkim mówimy, na półmetku kadencji. Nie ma pan poczucia braku sprawczości, bezsilności?
- Oczywiście, że są momenty frustracji, ale Polska 2050 od dawna mówiła: składajmy ustawy praworządnościowe, niech rośnie kupka hańby na biurku prezydenta, a nie rozczarowanie obywateli. Nieskładanie projektów to był błąd.
Wyborcy dają wam o tym znać w sondażach?
- Dostrzeżenie problemu traktuję jako motywację. Mamy dwa lata do wyborów, by się przygotować i pokazać, że Polska 2050 nie jest projektem jednokadencyjnym. To szansa, by wyeksponować nasze osiągnięcia: zieloną transformację, politykę mieszkaniową i jawność cen mieszkań, walkę z patodeweloperką, fundusz bezpieczeństwa i obronności, wsparcie dla osób z niepełnosprawnością, podwyżki dla pracowników socjalnych i wiele innych działań, które udało się zrealizować w ciągu tych dwóch lat.
Jednak bardzo dużo obietnic kampanijnych nie udało wam się zrealizować przez to, że grzęźniecie w konfliktach koalicyjnych.
- To prawda, nie jest łatwo, bo każdy z partnerów ma swoje priorytety. Część punktów udało się jednak wpisać do umowy koalicyjnej, na przykład odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa. Projekt wkrótce trafi na komisję.
Ale koalicjanci kręcą nosem.
- Chęci nie są duże, ale wierzę, że to się zmieni, a koledzy z koalicji, którzy bardzo głośno mówią o treści umowy koalicyjnej, też widzą właśnie ten zapis umowy.

W kampanii było głośno o obniżeniu kwoty wolnej od podatku. I na obietnicach się skończyło.
- Kwota wolna powinna być podniesiona, to był punkt wszystkich partii koalicyjnych.
Premier mówi, że nie ma na to pieniędzy.
- Ale za to zwiększyliśmy w ciągu tej kadencji o 50 miliardów złotych budżet na służbę zdrowia.
Służba zdrowia to też jest akurat grząski temat, biorąc pod uwagę sytuację NFZ.
- Bardzo grząski temat, patrząc na realia NFZ, ale wierzę, że nowa minister, która podchodzi do problemu z innej perspektywy, znajdzie rozwiązanie.
A kto jest największym "hamulcowym" tej koalicji?
- Nie ma "hamulcowych". Wszyscy mają dobre chęci. Priorytety rządu, które przyjęliśmy, są bardzo dobre, a Polska 2050 stara się przekłuwać swoje pomysły w konkretne projekty ustaw. Oczywiście, czasem napotykamy trudności, to jest naturalne.
Nie ma pan poczucia, że wyznaczacie sobie kierunki, piszecie priorytety, a ich nie realizujecie?
- Polska 2050 stara się swoje pomysły przekuwać w projekty ustaw.
Czujecie się języczkiem u wagi tej koalicji?
- Jesteśmy języczkiem u wagi, bo dzięki Polsce 2050 udało się odsunięcie PiS od władzy.
Ale po drodze roztrwoniliście potencjał.
- Wszystko jeszcze da się naprawić. Wybory w 2027 roku nie będą tylko anty-PiS-owskie. Nasza kampania musi być pozytywna, pokazywać konkrety, osiągnięcia i wizję na przyszłość.
Tylko pozytywna kampania się nie sprzedaje.
- Zgadzam się, to się nie sprzedaje. Ale mimo że wielu mówi, że trzeba tylko walić w Prawo i Sprawiedliwość, ja uważam inaczej. Wyborcom PiS trzeba tłumaczyć i pokazywać swoją wizję Polski.
Koalicjanci mówią, że bratacie się z wrogiem.
- PiS i jego wyborcy mają inną wrażliwość, ale trzeba umieć ją zrozumieć i przekonać ludzi do naszej perspektywy. Jeśli dotrzemy do wyborców, którzy dziś wahają się między PiS, Polską 2050, PSL czy nawet Konfederacją, możemy wygrać kolejne wybory. Tylko dialog daje trwałe efekty.
Niektórzy koledzy zapominają, że uderzając w Polskę 2050, uderzają w całą koalicję. Nikt od nas nie odchodzi. Naprawdę dobrze się dogadujemy, także prywatnie, jemy razem kolacje, rozmawiamy
Widziałby pan bliższą współpracę Polski 2050 z PiS?
- Nie. Ale chciałbym, żebyśmy potrafili merytorycznie rozmawiać, choćby o praworządności. Jako adwokat spędziłem lata w sądach i widziałem, jak głęboko środowisko sędziowskie jest podzielone. Ten temat trzeba wreszcie skutecznie zakończyć.
Co się stało w negocjacjach umowy koalicyjnej, że nie dostaliście teki wicepremiera?
- Nie brałem udziału w tamtych rozmowach. Może mój adwokacki nos zwróciłby uwagę na ten zapis. Być może to błąd, że nie znalazł się w umowie, ale umowa koalicyjna to nie tylko papier, to też wzajemny szacunek, równe traktowanie i równowaga wszystkich sił koalicyjnych.
Czujecie, że nie jesteście traktowani na równi z innymi?
- Jesteśmy stabilnym, lojalnym partnerem, mimo że czasem różnimy się w ocenach. Premier widzi arytmetykę sejmową.
Zaufanie premiera do Szymona Hołowni zostało raczej nadwątlone po jego kolacji z prezesem PiS.
- Wiem, jaki Szymon Hołownia ma kręgosłup moralny. Dla niego rozmowa jest narzędziem, nie transakcją. Nie było żadnych "dealów" z PiS, była próba rozmowy ponad podziałami.

Szymon Hołownia nie szantażuje koalicjantów, mówiąc - wicepremier, albo marszałek?
- Marszałek Hołownia mówi jasno: jeśli Lewica, mając mniej posłów niż Polska 2050, ma wicepremiera i wkrótce marszałka Sejmu, to balans w koalicji powinien być zachowany.
Może premier patrzy na poparcie dla was i myśli, że nie jesteście koniem, na którego warto stawiać.
- Premier doskonale wie, że nie poparcie w sondażach, a wynik wyborczy decyduje o tym, kto dziś tworzy rząd. A ten pokazał jasno, że bez Polski 2050 nie ma dzisiejszego rządu. Mamy dwa lata, by odbudować poparcie. Wkrótce będzie zmiana lidera, wierzę, że to będzie dobra i potrzebna zmiana.
Liczy pan już szable?
- Dlaczego?
Nie wystartuje pan?
- Zrobię wszystko, by Polska 2050 przetrwała. Z całej Polski dzwonią do mnie ludzie i namawiają mnie, żebym kandydował. Bo uważają, że umiałem pokierować klubem. Nawet w tych trudnych sytuacjach, kiedy bujało naszą łódką.
I dalej buja.
- Gdybym dostawał po sto złotych za każde wieszczenie nam rychłego końca, to dziś pod Sejm podjeżdżałbym bentleyem (śmiech). A poważnie, moim celem jest, by Polska 2050 była projektem na kilka kadencji, nie jedną.
Wymienicie kandydata na wicepremiera, jeśli nie będzie akceptacji?
- Decyzję o kandydaturze Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz podjęliśmy demokratycznie w klubie i Radzie Krajowej. Lojalność wobec partnerów stoi wyżej niż doraźna gra polityczna. Jestem przekonany, że premier dotrzyma zobowiązań.
A jak nie? Macie plan B?
- Mamy alternatywne scenariusze, aż do planu Z.
Wyjdziecie z koalicji?
- Nie. Nie opuścimy koalicjantów.
I nie rozpadnie wam się klub? Posłowie PiS mówią, że nawet im żalicie się, jak jest źle.
- Płaczę rzewnymi łzami na ramieniu Rafała Bochenka, jak jest źle! A tak serio, politycy PiS powiedzą wszystko, by nas osłabić. Silna Polska 2050 to dla nich największy problem, bo oznacza brak powrotu PiS do władzy.
Ale glosy, że szukacie sobie szalupy ratunkowej słychać też z KO, PSL-u i Lewicy.
- Niektórzy koledzy zapominają, że uderzając w Polskę 2050, uderzają w całą koalicję. Nikt od nas nie odchodzi. Naprawdę dobrze się dogadujemy, także prywatnie, jemy razem kolacje, rozmawiamy.
Tak, wiemy. Niektórzy nawet z prezesem PiS.
- Zdarza się. Sam też jadłem obiad z politykami PiS w restauracji czy stołówce sejmowej i rozmawialiśmy merytorycznie. Bo fakt, że ktoś jest z PiS, nie znaczy, że nie ma w sercu Polski.
PiS mówi, że głosowanie nad Hołownią będzie wielkim testem większości. Jak się uda go obronić, kolejny krok to wotum nieufności dla rządu.
- Cieszę się, że PiS docenia pracę marszałka Hołowni, to rzadkość, by opozycja chwaliła przedstawiciela większości.
A może to pocałunek śmierci dla Polski 2050?
- Może pocałunek rozsądku.
Będzie pan głosował na Włodzimierza Czarzastego?
- Decyzja jeszcze przed nami. Ale cieszyć się z tego głosowania nie będę.
Czyli sprawa nie jest oczywista?
- "Pacta sunt servanda" ("umów należy dotrzymywać" - przyp. red.). Ale tak jak w przypadku każdego głosowania, strategie omówimy na posiedzeniu klubu.
Rozmawiała Marta Kurzyńska















