Kamiński nazwał tę decyzję "farsą". Dopytywany nie odpowiedział, czy odbierze decyzję o zwolnieniu, co jest konieczne do formalnego zakończania sprawy. - Zostałem rok temu usunięty z CBA, z naruszeniem prawa, przez Donalda Tuska. Działania pana Wojtunika wobec mojej osoby uważam za farsę - podkreślił poproszony o komentarz. Jak powiedział Dobrzyński, decyzja została podjęta m.in. na podstawie art. 64 znowelizowanej ustawy o CBA, w myśl którego funkcjonariusza można zwolnić, jeśli zostanie wniesiony przeciwko niemu akt oskarżenia. - Zgodnie z ustawą o CBA pan Kamiński jest funkcjonariuszem Biura, a więc decyzja o zwolnieniu po jego oskarżeniu przez prokuraturę jest zasadna - powiedział Dobrzyński. Na początku września Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła Kamińskiego m.in. o nadużycie uprawnień, kierowanie nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA oraz kierowanie podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty. To kolejna odsłona sporu pomiędzy Kamińskim - który twierdzi, że nie jest funkcjonariuszem CBA i odszedł z Biura w chwili odwołania go ze stanowiska szefa CBA (premier podjął taką decyzję w październiku 2009 r.) - a nowym kierownictwem CBA; opierając się na przepisach prawnych i ustawie o Biurze (chodzi m.in. o wysokość wynagrodzenia Kamińskiego i nieodprowadzanie za niego składek do ZUS) twierdzi ono, że był funkcjonariuszem. W październiku 2009 r., tuż po objęciu stanowiska szefa CBA, Paweł Wojtunik zawiesił Kamińskiego - jako funkcjonariusza - w pełnionych obowiązkach. Ta decyzja miała związek właśnie z zarzutami, jakie Kamińskiemu postawiła rzeszowska prokuratura (dotyczące nadużycia władzy przy rozpracowywaniu w 2007 r. tzw. afery gruntowej przez CBA). W połowie stycznia br., po upływie trzymiesięcznego terminu zawieszenia, Wojtunik podjął decyzję o nieprzedłużeniu zawieszenia i przeniesieniu b. szefa biura do "grupy stanowisk tymczasowych". Kamiński przez cały ten czas otrzymywał pensję - ponieważ jednak nie chciał jej odbierać, składano ją w depozycie. Obecnie jest to już kwota rzędu kilkudziesięciu tysięcy zł.